Dziękuję za to, że jesteś...

78 10 73
                                    

Moje życie było „niezwykle" interesujące. Męczące poranne wstawanie, ubieranie się, jedzenie śniadania, jazda pociągiem, przeżywanie kolejnego bezsensowego dnia spędzonego w szkole, powrót do domu, oczywiście też pociągiem, jedzenie obiadu, odrabianie lekcji i wreszcie spanie. To była moja codzienna rutyna. W gimnazjum jeszcze jakoś mi się układało. Miałem przyjaciół, wychodziłem z nimi w wolnym czasie. Pod koniec trzeciej klasy wszystko zaczęło się walić. Moja mama umarła. Byłem z nią bardzo związany dlatego po jej śmierci nie chodziłem do szkoły, przez co wiele opuściłem. Wiele rzeczy, których nauczyłem się przez wszystkie wcześniejsze lata uciekły z mojej pamięci zaledwie w kilka tygodni. Na dodatek mój tata musiał wyjechać pracować do innego miasta i zostałem całkowicie sam w tym wielkim domu. Kiedy poszedłem do liceum przestałem się uczyć tak dobrze jak w gimnazjum, zawalałem prawie każdy test, nie potrafiłem się skupić nad tym, co było na lekcji. Nic mnie nie cieszyło, nie interesowało. Nigdy się nie uśmiechałem. Myślałem - liceum to tylko kolejny etap w życiu, który muszę przetrwać, niezależnie od tego czy mi się to podoba czy nie.

Pewnego pięknego słonecznego dnia, kiedy wszyscy uczniowie siedzieli lub bawili się na dworze ja, jako chyba jedyny, spacerowałem po szkolnych korytarzach. Nie patrzyłem gdzie idę, szedłem na oślep. W pewnym momencie coś we mnie uderzyło. Kiedy spojrzałem przed siebie, zobaczyłem blond czuprynę. Stał przede mną trochę niższy, uśmiechnięty chłopak, wyglądający jeszcze jak dziecko.

-Przepraszam bardzo! - pisnął i zaczął kłaniać się w geście przeprosin - Całe szczęście, że kogoś znalazłem, myślałem, że nikogo w szkole nie ma. Możesz mi powiedzieć jak trafić do pokoju nauczycielskiego? - Spytał, zawstydzając się lekko.

-Musisz iść prosto do końca i to będą ostatnie drzwi po lewej - Powiedziałem, lekko się uśmiechając. „Czy ja się właśnie uśmiechnąłem?" pomyślałem zdziwiony własnym zachowaniem. Chłopak roztaczał wokół siebie dziwną aurę, był tak pogodny, że widząc go człowiekowi chciało się żyć. Pożegnaliśmy się i każdy z nas poszedł w swoją stronę.

Kolejny dzień nie zapowiadał się wcale ciekawiej od poprzednich, a jednak coś zaczęło się dziać, kiedy to na lekcji wychowawczej Pan Tanaka, przyprowadził do klasy tego samego chłopaka, którego spotkałem dzień wcześniej. W chwili gdy przekroczył próg sali rozległy się ciche westchnienia większości uczennic mojej klasy. Nowy uczeń stanął na środku klasy i założył ręce za siebie.

-To jest Wasz nowy kolega, przywitajcie go ciepło. Proszę, przedstaw się klasie - powiedział nasz wychowawca.

-Nazywam się Haru Tachibana i miło mi Was poznać - przywitał się, jednocześnie uśmiechając się. Nauczyciel wskazał mu jedyne wolne miejsce, które znajdowało się centralnie przede mną. Kiedy szedł do wyznaczonego miejsca, zaczepiało go wiele osób, przedstawiając się. Znali go zaledwie chwilę, a już przyciągnął uwagę prawie całej klasy. Usiadł przede mną i momentalnie się odwrócił.

-To Ciebie wczoraj spotkałem, prawda? Jak się nazywasz? - wyszeptał cicho, jednakże w jego głosie słychać było wielką ekscytacje.

-Yuki. Yuki Himura. - odpowiedziałem bez większego zainteresowania. „Spodobał się tylu osobom, to czemu interesuje się akurat mną?" pomyślałem lekko zdziwiony. Przez resztę dnia nie odstępował mnie na krok, choć bardzo chciałem go ignorować, on jak na złość zadawał mi mnóstwo pytań, czym stawał się coraz bardziej irytujący.

~*~

Dojeżdżamy do stacji Kanayama" obudził mnie głośny głos kobiety z pociągu, która zapowiada kolejne stacje. Znowu zasnąłem w pociągu. „Nie wiem jak ja to robię, nawet w tak tłocznym miejscu?" zadałem sobie pytanie i rozejrzałem się po pociągu. Na miejscu obok mnie siedział Haru. Głowę opartą miał o moje ramię. Ludzie w pociągu dziwnie się na nas patrzyli, a i dla mnie była to dziwna sytuacja, więc szturchnąłem go, żeby łaskawie się obudził. Haru podskoczył lekko, budząc się przy tym.

Dziękuję za to, że jesteś...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz