" Wierzę, wierzę w miłość,
Wierzę w miłość tą, która nie umrze."
Wbiegam spóźniona na wielkie podwórze gdzie stoją już, po kolei, ustawione czarne samochody. Kierowcy siedzą na swoich miejscach i czekają na pasażerów. Podchodzę do ostatniego który stoi pojazdem tuż przy drzwiach wejściowych domu. Mężczyzna opuszcza szybę i ściąga czarne okulary.
- Witaj panienko.- Przywitał się jak zwykle z dobrym humorem.
- Cześć Dominicu. Znów w trasę? - Spytałam z uśmiechem. Dominic to jeden z wielu szoferów pani Karla Thompson, która jest moją macochą, pracujących tutaj. Jest wysokim mężczyzną, w wieku 45 lat, o czarnych włosach i jasnej karnacji. Kiedy mój, już nieżyjący ojciec ożenił się z moją macochą i wprowadziliśmy się tutaj, właśnie wtedy poznałam dominica. Od razu zaprzyjaźniliśmy się, to on był przy mnie kiedy tata odszedł, pomagał mi, rozmawiał, przytulał, po prostu był. Zawsze poprawiał mi nastrój, wiedział co powiedzieć, dawał dobre rady.
- Taka praca. - Zaczął mówić szeptem.- Chodzą słuchy że będziesz mieć trochę spokoju.
- Czemu?
- Wyjeżdżają obie. - Mówiąc 'obie' miał na myśli Karle i jej córeczkę Jasmine, która jest w moim wieku. Obie tak samo wredne i pełne złości. Nie wiem jak mój ojciec mógł ożenić się z taką osobą. No chyba jednak wiem, bardzo dobrze udawał grzeczną i wspaniałą kobietę.
- Może i spokój, ale i dużo pracy. Założę się że listę dostanę za chwilę do ręki co mam zrobić przez te dni. - Mruknęłam nie zbyt zadowolona. Za każdym razem jak gdzieś wyjeżdżają to mam pięć razy więcej prac w domu niż zwykle. - Wiesz na ile wyjeżdżają?
- Na tydzień, ale ja wracam jutro. A powiesz mi czemu o tej porze wracasz z miastajest dopiero siódma.
- Przysnęłam znowu w bibliotece. Ochroniarz zamknął mnie, ponieważ nie widział mnie nigdzie. Rano kiedy otwierał zauważył mnie przy drzwiach głównych gdzie....
- Gdzie co panno Walker? - Usłyszałam ten zgrzytliwy głos za sobą. Odwróciła się powoli w jej kierunku wiedząc że nie ujdzie mi to na sucho. - Zadałam ci pytanie smarkulo! - Krzyknęła.
- Ja... przysnęłam w bibliotece, przepraszam bardzo. - Złączyłam dłonie i spuściłam głowę w dół. Nie lubiłam patrzeć jej prosto w oczy.
- Po raz kolejny?! - Podeszła bliżej. - Nie chce mi się teraz na ciebie wydzierać, ale kara Cię nie ominie. Poza tymi zajęciami które masz do zrobienie, wysprzątasz dokładnie pokój gościnny. Jutro przyjeżdża bardzo ważny gość dla mnie i mojej Jasmine, przygotuj pokój dla niego i przyjmij go dobrze. Nie chce słyszeć jak wrócę że cos schrzaniłaś. Zrozumiano?
- Tak. - powiedziałam ledwo słyszalnie.
- Wracam za tydzień. Gość niech czuję się przez ten czas jak u siebie w domu. Coś czuje że będzie u nas dość często. - Powiedziała dumnie i obejrzała się za siebie gdzie stała jej córka.
- Oczywiście mamusiu, w końcu już nie długo zostanie moim narzeczonym.
- Jeśli się postarasz. Dobrze, Dominicu bagaże gotowe?
- Tak, pani. - Odpowiedział patrząc na mnie i dodając mi otuchy.
- Zatem ruszajmy. A ty co tak stoisz niedojdo?! Do pracy już! - Krzyknęła znów na mnie, a ja tylko ruszyłam przed siebie.
CZYTASZ
I'II Remember You III N.S.
Teen FictionHistorii takich jak ta jest mnóstwo, ale uczucie tylko jedno. Dwa różne światy. Spotykają się w miejscu które kiedyś mogła spokojnie nazwać domem, dziś więzieniem. Uczucie piękne i prawdziwe. Połączyło ich po pierwszym, głębszym spojrzeniu. Dzi...