Rozdział 5 Kłopoty w drużynie Slytherinu

94 6 0
                                    

Albus i profesor Slughorn wyszli na błonia i ruszyli na boisko do Quidditcha. W drzwiach na stadion minęli jeszcze pani Pomfrey z dziewczyną z piątego roku który była bardzo poobijana,kulała,i trzymała się za prawą rękę jednocześnie trzymając połamaną miotłę. Była ubrana w strój do Quidditcha oczywiście  w kolorze zielonym. Albus znał tą dziewczynę. Była to Granit Fisher - Zabini córka Blaise'a Zabiniego. Chłopiec spojrzał pytającym spojrzeniem na profesora ale ten nie odpowiedział i weszli na boisko. Zobaczył sześciu Ślizgonów i Ślizgonki w przebraniu do Quidditcha dyskutujących głośno i zawzięcie wraz z nauczycielką latania Rolandą Hooch.  Chociaż ta ostatnia próbowała ich uciszyć,a nie z nimi rozmawiać.

- Ekhem - chrząknął Slughorn ale skutek był marny - Cisza! - wrzasnął. Albus nie wiedział,że profesor potrafi tak głośno krzyczeć. Wszyscy na niego spojrzeli.

- O Horacy nareszcie jesteś. I widzę,że przyprowadziłeś młodego Pottera - pani Hooch z kamiennym wyrazem twarzy spojrzała na Ala ale w jej oczach kryła się życzliwość.

- Em...Przepraszam ale do czegoś jestem potrzebny? - spytał Al. Slughorn przywołał kapitana drużyny Ślizgonów - Evana Mortoe.

- No witaj Potter - uścisnęli sobie ręce - Pewnie widziałeś jak bardzo jest pokiereszowana Granit? - chłopiec przytaknął - Mieliśmy trening i dwójka naszych Granit i Gideon* uderzyli w siebie. Gideon już jest w szpitalu.Granit grała jako ścigająca i na jej miejsce mamy już Merindę Hagger ale nie mamy zastępcy na pozycję Gideona który grał jako pałkarz. Zgaduje,że nie będą grali do końca roku,a może nawet już w ogóle bo im rodzice zabronią bo byli przeciwni,a zwłaszcza ich matka,że grali w Quidditchu. A pierwszy mecz w tym roku już za pasem...A ty podobno jesteś bardzo dobry w lataniu na miotle,zwłaszcza,że jesteś synem Harrego Pottera i tak sobie pomyślałem... - im dalej pogłębiał się w swoich wyjaśnieniach Evan tym bardziej Al robił okrągłe oczy. On ma zostać pałkarzem? Na pierwszym roku tak? To mu bardzo odpowiadało i już oczami wyobraźni widział siebie na stadionie...Czułby też wyższość przed Jamesem który nie dość,że mimo wielkiego talentu musiał czekać do drugiej klasy to i tak ani w drugiej,ani w trzeciej nie został przyjęty do drużyny. Bo już mieli miejsca zajęte i byli to bardzo dobrzy Gryfoni. Dopiero tego roku zwolniło się miejsce i James załapał się na pozycję ścigającego. Louis(który tak swoją drogą był na piątym roku) już od drugiej klasy grzał ciepłą posadkę obrońcy zaś Fred tak jak James dopiero  teraz został przyjęty do drużyny również jako ścigający. 

- Ej Albus słyszysz? - odezwał się Evan.

- Em...Tak wybacz zamyśliłem się - podrapał się po karku.

- To co dołączysz do drużyny?

- Jeszcze się pytasz? Pewnie - skinął głową.

- Super! To jutro o siedemnastej stawiasz się tu na boisku dobra? Przedstawię ci drużynę - Albus pokiwał głową,a potem odbiegł do zamku. W lochach wpadł na Scorpiusa i Mei.

- Dostałem się! Dostałem! - a potem musiał im kilka razy opowiadać co się stało bo nie umieli zrozumieć jego paplaniny.

- Brawo Al! - obaj rzucili się na niego i wtedy młody Potter znów poczuł się szczęśliwy. 

Kolejnego dnia nie mógł doczekać się treningu. W ogóle  nie uważał na lekcjach. Skutkiem tego było upomnienie przez McGonagall na lekcji transmutacji i prośba,a raczej rozkaz o powtórzenie zaklęcia które zmienia pióro i papier. Albus oczywiście nie słuchał ale wymruczał coś i udało mu się. McGonagall szczerze zdumiona przyznała Ślizgonom aż 20 punktów.  To tylko jeszcze bardziej polepszyło Albusowi humor. Na obiedzie zaś salę wypełniły sowy niosące jakąś paczkę.

- A to co? - zdziwił się Oliver siedzący obok trójki przyjaciół.

- Przecież poranna poczta minęła...zaraz zaraz...To miotła! - krzyknął jego brat Jason. Przed Albusem sowy upuściły miotłę zawiniętą w papier. Wśród sów chłopiec zauważył Lady - jego sowę rodziną. Al,Scor,Mei wraz z braćmi Avarami rozerwali papier. Owa miotła był to Nimbus 3000 w prezencie od rodziców z krótkim liścikiem. Al zauważył mściwe spojrzenie brata na co tylko tryumfalnie się uśmiechnął. 


- To co gotowy? - spytał Evan gdy drużyna wraz z Alem zebrała się na stadionie.

- Gotowy - przytaknął.

- A więc dobra! Za Granitę gra Merinda,a za Gideona Albus! Drugim pałkarzem Al jest Spehor Emerald,dwoma innymi ścigającymi są Collin Forth i ja zaś obrońcą jest Elinda Ferton. A szukającym Flech Munto  - Albus i Merinda kiwnęli głowami  i wsiedli na miotły. Albus znał zasady w Quidditchu bo tak jak jego rodzina bardzo się nim interesował. Trening zaś mógł zaliczyć do udanych. 

Gdy w szacie drużyny Ślizgonów z miotłą w ręku ze znakomitym humorem wracał do Pokoju Wspólnego zaczepili go Mei i Scorpius.

- Albus! Musisz to zobaczyć! - wcisnęli mu do ręki książkę.

- Mei zwinęła ją z biblioteki. Przeczytaj to - Scorpius pokazał na fragment.

- Według legendy Tajemna Mgła została ukryta gdzieś pod ziemiami Hogwartu,a przejście do niej jest w...Komnacie Tajemnic wybudowanej kiedyś przez Slytherina. Ponoć Godryk Gryffindor wiedział gdzie Komnata leży i bez wiedzy innych założycieli poszedł tam,zmylił potwora i gdzieś schował Tajemną Mgłę,a potem wyszedł bez szwanku na powierzchnię i usunął te wspomnienia ze swojej głowy - Albus skończył czytać ze zmarszczonymi brwiami - Mój tata był kiedyś w tej Komnacie...nawet wiem gdzie jest tyle,że nie znam mowy węży.

- No tak ale jako najlepszy z transmutacji... - zaczęła Mei.

- Mógłbyś spróbować się zamienić... - Scorpius.

-  ...coś w węża... - Mei.

- ...i otworzyć tą komnatę - skończył Scorpius.

- Zwariowaliście - skwitował lecz od tego czasu wymykał co róż w wolnym czasie w opuszczonej komnacie ze książkami z biblioteki starał przemienić się różne przedmioty w węże. Chęć znalezienia Mgły przed śmierciożercami była bardzo silna.

-------------

*Gideon i Granit to bliźniaki.

Albus Potter i Tajemna MgłaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz