Mężczyzna odsunął się nam z drogi a ja poczułem ucisk na moim boku. Znowu poczułem ukłucie ostróg w miejsce dawnych blizn. Były one jednak delikatniejsze od tych w cyrku. Zaskoczony i odzwyczajony od pomocy wyrwałem galopem. Przez długi czas nie miałem ruchu, a przynajmniej nie tyle ile potrzebowałem. Dziewczyna była na tyle lekka, że nie przeszkadzała mi jej obecność na grzbiecie. Czułem się szczęśliwy móc w końcu biec z wiatrem.
Poczułem mocny nacisk na pysk. Wiedziałem, że nie zachowuje się tak jak powinienem ale nie miałem ochoty jej słuchać. Nie teraz. Nie jak wiąże się to z bólem. Złość dosiadającej mnie dziewczyny coraz bardziej wzrastała. Wiedziała, że nie zamierzam zwolnić. Wręcz przeciwnie, jeszcze bardziej przyśpieszałem. Biegłem teraz dzikim galopem dookoła placu. Dziewczyna z irytacją szarpała za wodze. Sprawiało mi to ból. Dlatego to chodź raz chciałem to ja nauczyć czegoś człowieka. Uniosłem głowę i wykorzystując pełną pare w nogach jeszcze przyśpieszyłem. Teraz okrążenie całego placu zajmowało mi zaledwie chwile. Przy krótszych ścianach miałem wrażenie, że zaraz się wywalę ale i tak nie zwalniałem biegu czekając na jej kolejny ruch. Ponownie z całej siły zaciągnęła wodze. Poczułem ból w okolicach pyska. Teraz ja mogłem powiedzieć: "Tak się nie będziemy bawić!". Potrząsnąłem łbem i kilku krotnie uniosłem tylne nogi aż do ustąpienia nacisku. Gdy dziewczyna ponownie usiadła w siodle odpuszczając mi wodzę uspokoiłem się i delikatnie zwolniłem kroku. Chciałem jej pokazać, że wszystko można osiągnąć bez bólu. Niech ludzie wiedzą, że od koni też się można wiele nauczyć. Ten mężczyzna, który ostatnio dał mi wodę wbiegł na plac i zaczął coś krzyczeć do dziewczyny. Poczułem jak się delikatnie rozluźnia, łapie udami siodła, naciskając mocniej na strzemiona i poprawia w palcach wodze. O to mi chodziło. Sam zwolniłem bieg i pod wpływem jej dosiadu i delikatnego działania wodzy stopniowo zwalniałem. W końcu przeszedłem do stępa. Dziewczyna ponownie zaczęła się cała spinać i złapała kurczowo wodze. Jeszcze musze ją dużo nauczyć... Szybko wyrzuciłem tylne nogi do góry a ona zaskoczona puściła wodze. Wyciągnąłem szyje napawając się wolnością w pysku. Chyba mogę zacząć z nią współpracować ale ma to być na moich zasadach!
***
Chwile pózniej już stałem na tym samym pastwisku co dnia poprzedniego. Byłem zmęczony dzisiejszą lekcją i na pewno nie miałem nastroju do kłótni, dlatego widząc stado oddaliłem się i zacząłem powoli skubać trawę. Od razu stanęła przy mnie ta piękna klacz. Jej długa, ciemna grzywka figlarnie opadała na jedno oczu. Traciła delikatnie pyskiem moją szyje i zarżała na powitanie. Podniosłem łeb znad trawy i odpowiedziałem jej radosnym rżeniem. Klacz spojrzała na mnie i jęła opowiadać o nudnej codzienności. Patrzyłem na nią i mimo, że nie do końca docierało do mnie to co mówiła napawałem się jej pięknem. W sercu czułem jakiś dziwny ucisk. Nie znałem tego uczucia ale było ono niezwykle przyjemne...
CZYTASZ
Końskim okiem
Cerita Pendek"Mój pysk znajdował się tuż przy piersi. Przybrany był w duże ogłowie udekorowane mocnym, ogromnym wędzidłem. Przy wędzidle działały podwójne wodze. A trzymała je Ona." Wzruszająca historia, pełna cierpienia i bólu. Pisana okiem konia. Konia, który...