Chapter four

153 15 13
                                    

Jadąc samochodem przez pierwsze dwie godziny było okej. Jednak trzecia godzina jest już męcząca. Nie wiem jak ludzie mogą poprzez to zarabiać na życie. Mnie osobiście nie chciałoby się zarabiać w ten sposób. Jest to strasznie męczące. Spojrzałam na Ell która prowadziła w skupieniu, natomiast Lexi cały czas stukała w swoim telefonie.
- Na jaki koncert, w końcu idziemy? - Spojrzałam po nich i już myślałam że moje pytanie zostanie przemilczane jednak w końcu łaskawie odezwała się Lexi.
- Twenty one pilots.
- Hm.. Jestem pewna, że gdzieś już słyszałam tą nazwę...
- Nic dziwnego, to dosyć znany zespół.
Wyciągnęłam telefon i słuchawki. Postanowiłam posłuchać ich piosenek przed koncertem, włączyłam Spotify i wystukałam ich nazwę. Pierwsza piosenka jaka się włączyła to "Tear in my heart" , muszę przyznać że wokalista ma na prawdę dobry głos. Podgłośniłam piosenkę i stukając palcami podziwiałam mijane widoki. Jechaliśmy przez dosyć spory las, kiedy włączyła się piosenka "Forest". Odblokowałam telefon i kliknęłam w ikonkę Instagram'a. Przeglądając różne zdjęcia z transu "wzbudziła " mnie Ellenor.
- Jest postój, bo muszę zatankować. Chcesz to możesz iść na stacje, coś sobie kupić.
Odpięłam pasy i wyszłam z samochodu. Wyciągnęłam się i postanowiłam schować telefon, do tylnej kieszeni spodni. Próbując nucić pod nosem weszłam do sklepu. Poszłam na dział ze słodyczami i wybrałam suszone banany oraz wodę mineralną. Odwróciłam się i wpadłam na kogoś. Wszystko co trzymałam w rękach, leżało teraz na ziemi. Wściekła uklękłam na ziemi i chciałam podnieść butelkę wody jednak czyjeś duże dłonie były szybsze. Spojrzałam wściekle w kierunku osoby która mnie stratowała. Okazał się być mężczyzną w mniej więcej moim wieku. Miał różowe włosy które zostały przykryte czapką z daszkiem która była założona na odwrót. Biały T-Shirt doskonałe opinał wszystkie mięśnie. Jego prawa ręka była pokryta tatuażami jednak jeden który przykuł moją uwagę to duże drzewo. Było na prawdę ładne.
- Przepraszam. Nie zauważyłem cię. - spojrzałam w jego brązowe tęczówki.
- Nic takiego się nie stało. - miał uroczy uśmiech.
- Fajna piosenka, słuchasz tego zespołu? - zmarszczyłam brwi nie wiedząc za bardzo o co mu chodzi. Dopiero po chwili zorientowałam się że jedna ze słuchawek wisi luźno. Musiała mi wypaść kiedy się zderzyliśmy. Muzyka leciała tak głośno że obcy bez problemu mógł ją usłyszeć.
- Nie, dzisiaj w sumie zaczęłam. To Twenty one pilots, jakoś tak.
- Tak, to twenty one pilots. Jedziesz na ich dzisiejszy koncert?
- Tak, mamy zamiar z przyjaciółkami dzisiaj tam pójść. - mężczyzna uśmiechnął się pod nosem.
- Tez tam będę. Może się spotkamy. - Przygryzł dolną wargę i spojrzał na moje usta co próbowałam zignorować. - Co sądzisz o członkach zespołu? Dużo lasek mówi że mają przystojnego perkusistę.
- Hm... Jeśli mam być szczera to ich nie widziałam nawet na zdjęciu. Chce zrobić sobie z tego niespodziankę.
- W sumie dobry, pomysł. Jestem ciekaw twojej opinii jak już go zobaczysz. -Uniosłam zdziwiona brwi, czemu zależy mu tak na tej opinii. Może jest gejem? - Jeśli się tu tam jeszcze to musisz mi dać znać, w teraz proszę mi to oddać.
- Hej, to moje!
- Wiem, ale chce za to zapłacić.
- Potrafię sama za siebie zapłacić.
- Ale ja nie mówię że nie. Jednak ja jestem gentlemanem potraciłem cię i teraz chce to zrekompensować. Weź drugą paczkę bananów.
Zdziwiłam się jednak spełniłam jego prośbę. On sam wziął jeszcze dużą butelkę Red Bulla i udał się do kasy. Poszłam za nim nic nie mówiąc.
- Wiesz że nie musisz tego robić?
-Wiem.
- Nawet nie wiem jak się nazywasz.
- Dowiesz się podczas koncertu, możesz być tego pewna.
- Jak chcesz - spojrzałam na jego twarz. Dopiero teraz zorientowałam się że ma kolczyk w po jednej stronie nosa. Mianowicie cienkie, srebrne kółeczko. Spojrzał na mnie tym samym przyłapując mnie na gapieniu się. Przez chwilę wydawał się przestraszony jednak po chwili na jego usta powrócił uśmiech. Kiedy była nasza kolej podszedł do kasjerki i zilustrował ją od stóp aż po czubek głowy. Jednak zaraz znów spojrzał na mnie i już nie odrywał wzroku co wyraźnie działało tej pani na nerwy. Próbowała go zagadać jednak on nie zwracał na to uwagi i odpowiadał wymijająco. W końcu podał jej banknot i wyszedł. Spojrzałam przepraszająco na kasjerkę i również opuściłam budynek. Kiedy otwierałam drzwi ciepły wiatr owiał delikatnie moją twarz. Spojrzałam na różowowłosego który przyglądał mi się z coraz większym uśmiechem.
- Nie chce być niemiła, ale mógłbyś dać mi te rzeczy? Oczywiście bardzo ci dziękuję, jednak troszkę mi się śpieszy.
- Pod jednym warunkiem - spojrzałam na niego tak by kontynuował - zdradzisz mi swoje imię.
- Pewnie i tak się już nie spotkamy... Nazywam się Sophie.
Nagle z jego twarzy zniknął uśmiech zaraz po to by zastąpić go obojętna miną.
- Okej masz to, do zobaczenia. - podał mi rzeczy i odszedł.
- A ty nie zdradzisz mi swojego imienia?- krzyknęłam za nim jednak jedyna odpowiedź jaką dostałam to głośny śmiech. Stałam tak chwilę patrzeć jak odchodzi. Po chwili odwróciłam się i poszłam do samochodu. Otworzyłam drzwi I zajęłam miejsce.
- Kim był ten chłopak w różowych włosach? - obie moje przyjaciółki patrzyły się na mnie z szerokimi uśmiechami.
- Nie wiem, pierwszy raz na oczy go widziałam.
- No nie, zostawiamy cie sama na dziesięć minut, a ciebie już podrywa tryliard facetów. - Ell spojrzała znacząco na Lexi .
- Wiecie jeśli zaraz nie wyjedziemy to się spóźnimy. - Ellenor wydała wargi w geście niezadowolenia jednak nic nie mówiąc odwróciła się i odpaliła silnik.

Release me from the present/ J. DunOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz