Rozdział 12

2.2K 155 36
                                    

W ponurym nastroju zasiedli do stołu. Wuj Iroh zobaczywszy ich z daleka ─ oraz ich miny  ─  szybko zaparzył jaśminowej herbatki. Chłopcy skinieniami głowy podziękowali za napoje. Do pomieszczenia wpadały jasne promienie słońca. Mimo sielankowego popołudnia, żaden z nich tak się nie czuł. Po chwili przysiadł się do nich również Iroh i siedzieli tak we trójkę, sącząc napój jaśminowy. W końcu Zuko nie wytrzymał spokojnego i pełnego współczucia spojrzenia wuja.
─ No co?! ─ zapytał zirytowany jego postawą.
─ Nic ─ odparł spokojnie Iroh i nalał sobie do kubeczka herbaty.
─ To nie nasza wina! To przez to co zrobił, my nie mieliśmy wyboru! ─ zdenerwowany chłopak, podniósł się z klęczek. Wuj spojrzał na niego niewzruszony.
─ Przecież nic nie powiedziałem.
─ Ale na pewno pomyślałeś!
─ O czym? ─ zapytał, zdziwiony zachowaniem Zuko, mężczyzna. ─ Co się stało?
─ Sokka był szpiegiem ─ wtrącił się do dyskusji Aang. Twarz wykrzywił mu bolesny grymas. ─ Rozumiesz? Zdradził nas!
─ Może miał powód.
─ Oczywiście. ─ Chłopak wywrócił oczami. ─ Porwali Suki.
─ Twoim zdaniem nie jest to wystarczający powód? ─ Wuj odstawił z hukiem filiżankę na stół i wbił w chłopaka przenikliwe spojrzenie. ─ Co ty byś zrobił gdyby porwali Katarę!? Czy o tym pomyślałeś?!
─ J-ja... nie... To znaczy... ─ zaczął się jąkać Aang. Rzeczywiście o takiej sytuacji nie pomyślał. Spróbował jednak postawić kontrargument. ─ A nie mógł poprosić nas o pomoc?
─ A ty byś to zrobił? Zastanów się.
Chłopak zamyślił się. Czy w takiej sytuacji pomyślał by o poproszeniu innych o pomoc? Pewnie nie, raczej za bardzo by się bał, że szantażysta to odkryje i zabije Katarę.
─ Proszę o wybaczenie generale ─ odpowiedział w końcu ze spuszczoną głową. Iroh zaśmiał się dobrodusznie i położył rękę na ramieniu chłopaka.
─ To nie mnie musisz przeprosić młodzieńcze.
Zuko przewrócił oczami na tę uwagę. W tej kwestii nie do końca się zgadzał z wujem. Nie miał jednak zamiaru się kłócić. Już dostatecznie dużo miał zmartwień, jak na jeden dzień. Dlatego dalej, jakby nigdy nic, sączyli jaśminowe herbatki. Niespodziewanie Aang uderzył się w czoło otwartą dłonią. Jak na komendę Iroh i Zuko przenieśli wzrok na chłopaka będąc, delikatnie mówiąc, zdziwieni. On jednak nie zwrócił na nich uwagi, zamiast tego szybko spojrzał na słońce, którego promienie oświetlały jadalnie. ,,Na Cztery Żywioły! Ale późno''. Jego myśli pędziły, z prędkością prądów morskich. Gwałtownie podniósł się z maty. Wszystkie kubeczki stojące na stoliku się niebezpiecznie zachwiały, ale na szczęście żaden się nie zbił. (Wuj Iroh odetchnął bezgłośnie z ulgą). Aang przelotnie spojrzał na towarzyszy, którzy nadal nic nie rozumieli.
─ Zostawiłem Yūki samą ─ powiedział to takim tonem, jakby uważał, że to wszystko wyjaśnia, po czym wybiegł. Zuko spojrzał pytająco na wuja, po jego wyjściu. Stary mężczyzna nic sobie nie robił z nic nierozumiejącego spojrzenia chłopaka. Miał ważniejsze rzeczy na głowie, niż problemy nastolatków. Mianowicie nalewał, ze stoickim spokojem, kolejną porcję herbaty. Wyćwiczonym ruchem uzupełnił kubeczki i jeden podał chłopakowi. Zuko toczył w sobie wewnętrzną walkę, pójść za przyjacielem i dowiedzieć się czegoś więcej teraz, albo poczekać na rozwój wypadków, co proponował mu wuj. W końcu chwycił stanowczym ruchem porcelanę i ze zrezygnowanym spojrzeniem, wypił duszkiem zawartość naczynia. Iroh uśmiechnął się zadowolony z decyzji bratanka, za to Zuko miał najbardziej ponury wyraz twarzy jaki można sobie wyobrazić. Zrezygnowany usiadł obok wuja i bez słowa oddał mu kubeczek. Mężczyzna z uśmiechem nalał następną porcję naparu.

~○~ 

Tymczasem Aang pędził korytarzami pałacu z zawrotną prędkością. Ściany budynku zlewały mu się w jedną, białą płaszczyznę. Ludzie odskakiwali w popłochu z drogi, a o tej porze kręciło się tam niezwykle dużo służby i dostojników. Jego podróży ─ bo tak można by było to nazwać ─ towarzyszyły okrzyki oburzenia i przerażenia, on jednak nie zwracał na nie uwagi. W końcu dobiegł do kwadratowego dziedzińca. Na środku stała elegancka fontanna, z której równie szykownie wypływała woda. Dla postronnego obserwatora ten widok sprawiałby całkowicie normalne wrażenie, ot kolejny dziedziniec wypoczynkowy. Tak naprawdę jednak był to plac ćwiczebny. Fontanna została tu postawiona dla Katary, żeby w czasie treningów miała skąd zaczerpnąć wodę. Dookoła zostały posadzone rośliny, aby... zapewniały ładny widok. Niestety Yūki chłopak nigdzie nie mógł dojrzeć. Aang sprawdził cały dziedziniec, ale dziewczyna jakby się zapadła pod ziemię. Coraz bardziej zaniepokojony, chodził w tę i z powrotem. Chłopak zaczął się zastanawiać, gdzie mogłaby pójść. Tutaj czekanie na Avatara najwyraźniej jej się znudziło. Z braku pomysłów postanowił sprawdzić zewnętrze place do ćwiczeń i altanę. Znowu zaczął biec korytarzami. Coraz bardziej wściekły na osobę, która zaprojektowała ten istny labirynt, parł nieprzerwanie do przodu. W końcu, prawdopodobnie dzięki ogromnemu szczęściu, udało mu się wyjść na zewnątrz pałacu w odpowiednim miejscu. (Nie wspominając oczywiście trzech poprzednich próbach, kiedy wylądował po drugiej stronie). W każdym razie, kiedy stanął już w odpowiednim miejscu, osoby której szukał nie dało się przeoczyć. Lekko mówiąc zwariowała. Rozmawiała z roślinami, turlała się po trawie i co chwilę machała do wszystkiego co się rusza. Aang już nawet nie brał pod uwagę tego co wykrzykiwała, a z tego można by było napisać grubą książkę zatytułowaną ,,Sentencje na każdy dzień dla wariatów: Śmiej się". To było tak dziwne i niepasujące do zachowania Yūki, że chłopaka dosłownie zamurowało. (Powiedział, w tajemnicy, że to strasznie boli, ogólnie Aang tego nie poleca). Niestety z upływem czasu dziewczynie się nie polepszało, na szczęście Avatar zaczynał się powoli otrząsać z pierwszego szoku. Teraz już wodził za Yūki głową, zastanawiając się jednocześnie gdzie zrobił błąd. Może ona od początku skrywała te szalone oblicze. W tej samej chwili dziewczyna przytuliła się do gigantycznego kaktusa (który posiadał naprawdę porządne kolce), po czym odskoczyła od niego z piskiem i zaczęła się histerycznie śmiać. Aang strzelił sobie w twarz z ręki. Szybko podszedł do dziewczyny w momencie kiedy Yūki odwróciła się do niego przodem. Wyglądała niepokojąco. Jej skóra delikatnie wpadała w chorobliwa zieleń, oczy były przekrwione, jak po długiej nieprzespanej nocy, włosy roztrzepane dookoła głowy, tylko potęgowały wrażenie całkowitego szaleństwa. Cała ubrudzona ziemią, patrzyła na niego rozkojarzonym wzrokiem, jakby próbowała sobie go przypomnieć.

Aanguś! ─ krzyknęła w końcu, albo raczej wrzasnęła, zadowolona z siebie. ─ Co ty tu robisz?! 
─ Przyszedłem po ciebie. Co się stało?
─ To ty nic nie wiesz? ─ odpowiedziała pytaniem na pytanie rozkojarzona Yūki. Chłopak spojrzał na nią zmęczony, zastanawiając się o czym znowu nie wie i jak ta informacja zmieni jego życie. – Jest gorąco!
Aang patrzył na nią, jakby spadła z kosmosu. O tym, że dzisiaj jest nadzwyczaj ciepło, wiedzieli od rana. Podczas rozmowy, jeżeli można było to tak nazwać, dziewczyna sprawiała wrażenie, jakby nie do końca kontaktowała. Niespodziewanie Yūki odskoczyła od kolegi i zaczęła się turlać, niczym małe dziecko. Mina Aanga była w tamtej chwili bezcenna. Sprawiał wrażenie całkowicie zszokowanego, miał wytrzeszczone oczy i w ogóle się nie ruszał. W końcu Yūki się znudziła i wtedy zauważyła, po raz drugi tego popołudnia, Aanga.
─ Aanguś! ─ krzyknęła z wielkim uśmiechem. Chłopak spojrzał na nią lekko zdezorientowany. ─ Co ty tu robisz?!
─ J-ja ten... No wiesz. Przyszedłem po ciebie. Ale co się stało? ─ odparł, trochę się płacząc. Dziewczyna do tej pory nie powiedziała niczego sensownego.
─ To ty nic nie wiesz?! ─ powiedziała po raz drugi to samo pytanie. Nie, nie, nie, pomyślał zrozpaczony chłopak, to się nie dzieje naprawdę. Avatar pokręcił przecząco głową. Yūki widząc jego reakcje, dodała. ─ Jest gorąco!
Aang w myślach szybko ocenił sytuację, po czym złapał za rękę, tym razem zdezorientowaną, dziewczynę.
─ Idziemy do Katary! Teraz! ─ powiedział, ciągnąc jednocześnie za rękę, nic nie rozumiejącą Yūki.

Ostatni Mag PowietrzaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz