47.

399 29 16
                                    

chemicznaph7

Monika P.O.V.

Basen pękał w szwach. O tyle dobrze, że drużyny miały zaklepane miejsca. Wszyscy uczestnicy ruszyli do szatni na tyłach, ja zaś i "ci lepsi inaczej", jak to powiedział trener, siedzieliśmy właśnie tam. Ilość ludzi naprawdę zaskakiwała. Wyjęłam telefon z kiszeni i zrobiłam zdjęcie. Będzie dla szkoły i wysłałam też bratu, zawsze uwielbiał oglądać jakieś rywalizacje, że tak to ujmę. 

Posiedziałam i pogadałam z chłopakami, a czas szybko zleciał.

- Zaczyna się! - Podjarał się jeden. 
- Grzbiet pierwszy. 
- Ano. 
- Makoto. Wygraj. - Powiedziałam pod nosem.
- Znasz Iwatobi? - Spojrzał na mnie ze zdziwieniem. 
- No, a dlaczego nie? 
- Rosną w siłę, widać to. - Dalej nie rozmawialiśmy tylko oglądaliśmy wyścig. No i Mako zajął czwarte miejsce. Lekko przygnębiony wyszedł z basenu. 
- I tak nieźle, jak na regionalne. 
- Niby tak. - Brunet rozłożył plan na dziś.
- Teraz będzie płynął Rin.
- Tak szybko, o jej.
- Spokojnie, da sobie radę. Jest najmocniejszy. - Uśmiechał się pokrzepiająco.
- Hah, może i masz rację. - Chwilę później kolejni zawodnicy ruszyli. - Rin dawaj. - Powtarzałam to jak mantrę. Chłopaki zaczęli go dopingować.
- Płyń! - Fajnie to wyglądało, cała armia czarnych, cały blok na trybunach.
- Lecisz skarbie dasz radę. - Mówiłam pod nosem.  Obrót, niesamowite na powrocie jeszcze bardziej przyśpieszył i wysunął się na prowadzenie, no i zajął pierwsze miejsce. 
- Dobra nasza! - Wykrzyknęli chłopcy i usiedli z powrotem na miejsca. 
- A nie mówiłem. - Szturchnął mnie brunet. 
- Racja. - Uśmiechnęłam się. 
- Przy okazji, jestem Kakashi. - Podaliśmy sobie dłonie. 
- Mnie znasz, Kakashi. 
- Oczywiście. 
- Co teraz? 
- Kolejny wolny. 
- Haru. 
- Tak, Nanase i też Iwatobi. - Utknęła mi w głowie myśl, taka jak Rinowi - Haru nie zwal tego. Zawodnicy weszli na podwyższenie i czekają na znak startu. No to start, ciekawe jak teraz się wszystko potoczy. Co? Zaraz, zaraz! Czemu on stoi?! - Haruka, idioto co ty robisz? - Chłopak spojrzał w górę i skierował się do wyjścia z basenu. - No nie. - I będę miała, co słuchać. - Położyłam głowę na udach. Kuźwa.

 - Zaraz przyjdę, idę poszukać Rina. Zostawiam ci moją mega ceną torbę. - Próbowałam, by to zabrzmiało odpowiednio no, ale wyszło jak zawsze. 
- Leć. - Skierowałam się ku wyjściu i ruszyłam do szatni.

Pustki na korytarzu. Szybko jakoś doszłam na miejsce, aż sama się zdziwiłam. Stanęłam w wejściu i zobaczyłam stojącego jak słup soli Rina. Patrzył w podłogę, a jego ręce były ułożone wzdłuż ciała, zaś dłonie zaciśnięte w pięści.

- Kotek? - Zero reakcji. Weszłam do pomieszczenia i skierowałam się do niego. - Rin? -Powiedziałam cicho i położyłam dłoń na jego ramieniu. Zerwał się przez to jak poparzony i zrzucił moją rękę. 
- Czego chcesz? - Warknął. 
- Przyszłam do...
- Po co? Nie potrzebuję cię!
- Rin...
- Daj mi święty spokój. - Odsunął się ode mnie. - Po co przyszłaś? Odejdź ode mnie i daj mi w końcu święty spokój. Mam inne sprawy na głowie! - Stał dalej parę metrów ode mnie, a jego wzrok był skierowany w drugim kierunku. 
- Co ty kurwa, sobie myślisz? Pokazał dupy na zawodach, a ty od razu będziesz ryczeć przez to. Czy to twoja sprawa? Dlaczego zawsze tylko on? Zadam ci jeszcze jedno pytanie. Czy on traktuje cię tak samo? - Jego oczy spotkały się z moimi, widziałam w nich wielki żal. Serce mnie zaczęło boleć od tego, ale muszę mu pokazać prawdę, taka jaka jest. 
- Skąd ty...
- A skąd ty możesz wiedzieć? Widzicie się rzadko, a traktujesz go, jakby był dla ciebie najważniejszy. Pomyśl o innych. Teraz to tylko jego sprawa, ale co ja ci będę mówić, zrobić po swojemu. - Miałam ochotę go uderzyć, ale wyszłam z pomieszczenia i wróciłam na swoje wcześniejsze miejsce na publiczności.

- E, coś nie tak? 
- Co? Nie. Tylko rozbolała mnie głowa. Wracam do hotelu, jak coś to macie mój numer telefonu. 
- Na pewno wszystko w porządku? Zaraz będzie kolejny wyścig kapitana. 
- Tak, dzięki. Da sobie radę beze mnie. - Złapałam go za ramię i się uśmiechnęłam. - Opowiesz mi później, jak poszło reszcie. 
- Jasne. - Wyszłam ponownie. 

Przynajmniej nie spotkam go po drodze. Może byłam za ostra dla niego?
Nie, zasłużył sobie. Ile Sousuke musiał się namilczeć, gdy ten się nimi zachwycał. 
Kurcze, sztafeta będzie za jakąś kwadrans. Wrócę na nią i zniknę, to znaczy wrócę do domu. 

Szłam przed siebie, nieznajome miasto, nieznajomi ludzie i nieznajome wszystko inne, co mnie otacza. Myślałam, że wszystko się zmieni, ale się myliłam. Szłam dalej i ujrzałam dworzec, weszłam do niego po bilet powrotny. Szczerze, nie chodzi mi o to, żeby zwrócić na siebie uwagę, ale po to, aby uzmysłowić mu powagę sytuacji. Siadłam na ławkę w pobliskim parku. 

- Boże jaka ja jestem głupia. - Podparłam głowę rękami nawet nie wiem, kiedy z moich oczu wylała się rzeka łez. Dlaczego każdy musi mnie krzywdzić? Nie chodzi o to, że chcę być oczkiem w głowie, ale na pewno kimś, kto będzie czuł się bezpiecznie. - Dlaczego? - Głowa sama opadła mi na nogi. Weź się w garść, pójdź tam spójrz tą nieszczęsną sztafetę i wyjdź. Ale po co mi na nią patrzeć?

🐋

Wróciłam do hotelu i spakowałam rzeczy i wyrwałam czystą kartkę z zeszytu.

Wracam do domu, dam sobie radę.
Jak chcesz być zamknięty w swoim świecie to proszę, ale to jest niesprawiedliwe dla innych. Kocham tego Rina, który nie boi się niczego, wie jak się zachować i umie miarkować wszystko. Nie mam nic przeciwko przyjaźni, ale zdrowej przyjaźni. Każdy jest odpowiedzialny za siebie, tym bardziej w tym wieku. 

Monika 

Chyba tyle mu starczy. Wzięłam rzeczy i wyszłam, wsunęłam kartkę pod jego drzwi. 
Ruszyłam prosto do wyjścia, jestem taka bez silna. Oparłam się o ścianę.

- Dlaczego? - Z oczu popłynęły łzy. - Dlaczego? - Upadłam na podłogę, rozpaczając dalej. 

🐳

Dom, nareszcie dom, ten zapach mieszkania, te wszystkie wspomnienia. Rzuciłam rzeczy w pierwszym lepszym miejscu i rzuciłam się na łóżko. Jestem taka zmęczona...

Dzwoni telefon. Głośno dzwoni... Podnoszę się z łóżka i sprawdzam wyświetlacz, po czym widzę kontakt babci. 

- Halo?
- Wnusiu, nie przeszkadzam?
- Też coś. - Oparłam się o ścianę.
- Jak tam zawody?
- Dobrze, Rin popisał się przed wszystkimi. - Prawie się popisał, co do sztafety to nie wiem. Cholera, to była pierwsza sztafeta Aia. Podparłam głowę zrezygnowała.
- Dzwonił do mnie Sou, a wiesz, że raczej nie dzwoni do mnie z byle powodu. Dlaczego nie odbierasz od nich telefonu?
- Bo tak. - Powiedziałam bez namiętnie.
- No tak. Co znów zrobił? - Jej spokojny głos był mi tak potrzebny.
- Nic.
- Mhm. Ty to masz charakterek. - Przerwała po chwili. - Słuchaj, przyjedz do nas.
- Co?
- No wsiadaj w samolot i przyleć na parę dni.
- Czy ja...
- Przyleć, co ci się stanie? Zgłoś szkole, jak coś to dzwoń, to udzielę zgody.
- Ah... - Nie chce być niesprawiedliwa. - No nie wiem. 
- Czy go zostawić? To co zrobił? 
- Gada tylko o jednym swoim koledze i się posprzeczaliśmy. 
- Dziwne, czy ona na pewno jest hetero?
- Babciu!
- Tak, masz rację przepraszam. Załatw w szkole i przyjeżdżaj.
- Napiszę ci wszystko później.
- Dobrze, trzymaj się. 

W sumie to dobry pomysł, dawno się nie widzieliśmy, młody sie ucieszy. Wstałam, ogarnęłam się i wyszłam z domu z nadzieją załatwienia wszystkiego. 

Rin Matsuoka - Historia Pewnej ZnajomościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz