Rozdział 32

665 68 8
                                    

*Bilbo*

Cisza i atmosfera w sali obrad była jeszcze gęstrza, niż jak była pusta.
Balin już sam nie wiedział, czy lepiej usiąść czy stać, Tauriel miała już czerwone oczy a łkanie próbowała stłumić chusteczką a Fili stał z boku wpatrzony w ścianę. Najgorzej było z Thorinem i Strzałą: krasnolud chodził w kółko jak rozwścieczone zwierzę. Widać było że targały nim wszystkie emocje świata. Natomiast Aza... leżała pod kolumną, kompletnie w bez ruchu. Wyglądała, jakby chciała umrzeć.
A ja? Ja siedziałem przy stole, opierając dłońmi głowę, tępo patrząc się na kartkę, od której to wszystko się zaczęło. W głowie wciąż szumią mi słowa tej wiadomości:

Drogi Thorinie,
To ja, twoja niedoszła żona. Mówiłam ci, że wszystkiego pożałujesz. No cóż, skoro nie ukradłam ci serca (choć może i było blisko) ukradłam ci kogoś, komu te serce oddałeś. Ale nie martw się, jak się rozmyślę oddam ci ją... W kawałkach.
Całusy
Isabella

P.S. Możesz też poszukać sobie nowego doradcy. Arles już ci nie służy.

Do sali wszedł Kili z ponurą miną. Wszyscy jak jeden mąż na niego spojrzeli.

- Nikt nic nie widział, nikt nic nie słyszał.- powiedział.- Mieli to wszystko dobrze zaplanowane, nawet nie zostawili śladów.

- Wysłałeś zwiadowców?

- Tak. Jeden nawet wrócił i powiedział, że zapadli się pod ziemię. Wszędzie teren czysty.

Rudowłosa, już nie mogąc się powstrzymać wybuchła płaczem. Brunet zbliżył się obejmując ją ramionami.

- To moja wina...- powiedział cicho.- Zawiodłem cię wujku, mianowałeś mnie Kapitanem Straży. Mogłem zaostrzyć ochronę, czy coś...

- Nie...- zaszlochała elfka.- To przeze mnie. Powiedziałam jej, że jak będziecie Thorinie odkładać ślub to potem będzie za późno. Wykrakałam...

- Nie, to ja najbardziej zawiniłem.- westchnął Balin.- Widziałem, że Selly jest zmęczona i mogłem ją odprowadzić.. wybacz mi Thorinie...

Król zamknął oczy spószczając głowę.

- Jedynym winowajcą jestem ja sam. Gdybym się nie zgodził na ten ślub nic by się nie stało...

Wtedy znów się pojawił ten ból z nikąd. Tylko już nie słyszałem krzyków.
Ciszę jaka zapadła przerwał mój cichy jęk.

- Bilbo? Co się dzieje?- poczułem dłoń Filliego na ramieniu.

- Znów ją torturują.- wydusiłem powstrzymując się by nie krzyknąć z bólu.

Gwałtowny brzęk metalu sprawił, że wszyscy podskoczyli.

- Znajdę ich, i przyrzekam na Durina, że zabiję każdego kto podniósł na nią rękę.- warknął Thorin wychodząc.

- Wuju!- zawołali chórem bracia goniąc go.

Schowałem twarz w dłoniach czując pieczenie oczu. Dlaczego? Dlaczego ona? Dlaczego zawsze musi się wszystko zepsuć? Nie potrafiłem tego zrozumieć, bo to było nie do pojęcia.

- Leo, co się z tobą dzieje? Miałeś ją chronić. Czemu do tego dopuściłeś?- spytałem anioła w myślach w jakiejś części czekając na odpowiedź. Nie doczekałem się jej.
Nie wytrzymałem. Głośno szurając krzesłem wstałem zmierzając do wyjścia.

- Strzała, chodź.- rzuciłem tylko.

- Dokąd idziesz?- spytał Balin patrząc na mnie niepewnie.

Trzymając się drzwi spojrzałem na niego niewyraźnie.

- Szukać jej...

*Selly*

Trudno mi było określić ile czasu minęło: godzina? Tydzień? Czułam tylko ból, nic więcej. Chyba. Jedyne co przestałam czuć to uderzenie bata na mojej skórze. Nie słyszałam też jego świstu nad sobą. Już koniec?
Otworzyłam zaciśnięte oczy. Łzy, które nie mogły wypłynąć teraz miały wolną drogę.
Leżałam na podłodze. Już nie miałam skutych nadgarstków. A wokół mnie lśniła w półmroku jakaś ciecz. Krew... Było jej pełno, niczym jezioro. Rany na ciele bolały i piekły żywym ogniem.
Chyba był już koniec. Z trudem spojrzałam w górę. Mężczyzna przyjął pozycję jak przed torurami. Dodatkowo znów ktoś wszedł do lochu. Tym kimś okazał się Arles. Patrzył na mnie z góry z tym samym aroganckim uśmiechem.

- I jak? Podobało się?- spytał retorycznie.

Zacisnęłam mocno szczękę aż zabolały mnie zęby. Odwróciłam głowę nie chcąc na niego patrzeć. Wtedy ten niespodziewanie złapał mnie mocno za włosy.

- Przyzwyczajaj się, bo będzie cię to czekać codziennie. I jednego możesz być pewna; tak szybko nie damy ci umrzeć.- warknął mi w twarz.

Skrzywiłam się, jednak twardo patrzyłam mu w oczy. Po chwili mnie odrzucił oddalając się ode mnie.

- Przyszła pora na uzdrowienie...

Po tych słowach wyjął coś okrągłego, owiniętego w chustę. Przyglądałam mu się uważnie chcąc się dowiedzieć co robi.
Po chwili zjął materiał... A moim oczom ukazała się czarna kula z płomiennym okiem. Okiem Saurona.
Wpatrywałam się w niego jak zahipnotyzowana. Zdawało się, jakby ruchome oko pochłonęło mnie całą. Nie mogłam oderwać od niego oczu.
Nagle w pewnym momencie zaczęło mi piszczeć w uszach. Nie wiedziałam dlaczego. Miałam przeczucie, że to Sauron chce wedrzeć się do mojego umysłu. Ale nadal nie spószczałam go z oczu.
Nagle poczułam się dziwnie. W końcu oderwałam wzrok od Saurona i spojrzałam w dół.
Kałuża krwi, która pływała wokół mnie zaczęła jakby we mnie wsiąkać, jak woda w gąbkę. Gdy już nie zostało jej na podłodze ani trochę, rany na mojej skórze same zaczęły się zrastać.
Ból i pieczenie zniknęło. Nie czułam już nic.

- To tyle na dzisiaj. Dobrej nocy Selly. Widzimy się jutro i lepiej się przygotuj.

Nie odezwałam się. Wyszli zamykając na klucz drzwi za sobą. Zapadła cisza w której jeszcze echem odbijały się ich kroki.
Wciąż leżałam na boku nie mając siły się ruszyć. Wpatrywałam się w niewidzialny punkt przed sobą.
Przed oczami pojawił mi się obraz uśmiechniętego Thorina. Przypomniały mi się sceny z całego mojego życia z nim w roli głównej; nasze pierwszy spotkanie, odnalezienie się po kłótni, nasz pocałunek, wspólna walka o życie, kłótnia w Ereborze, rozstanie, mój powrót...

- Skoro wytrzymałam dla niego tyle- pomyślałam.- To zniosę i to...

I Will Not Leave YouOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz