Dziś miałam spotkać się z moim nowym oddziałem ANBU. Naruto chciał, bym zaprzestała wykonywania tej pracy, jednak ja nie mogłam się z tym rozstać. To moje powołanie. Coś co utrzymuje mnie (paradoksalnie) przy zdrowych zmysłach. Dzięki czemu czuję się zwykłym shinobi.
Zeskoczyłam ze drzewa tuż przed grupkę ninja. Zaskoczeni, odwrócili się i sięgnęli po broń. Widząc mnie, opuścili trochę kunaie.
- Patrzcie kto przyszedł, shinobi Kiri. Ciekawe czy jest tak wytrenowana jak mówią - odezwał się jeden z nich.
- Słyszałem, że to siostra Hokage, Koro-san.
- Bzdury i kłamstwa. Spójrz jak wygląda. Ne może mieć więcej niż osiemnaście lat, a Yondaime umarł w dniu narodzin Hokage.
Nie odzywałam się, nie słysząc rozkazu, by to zrobić.
- Czemu jesteś taka cicha? Odpowiedz! - warknął przywódca oddziału.
Koro Hanami. Dwadzieścia sześć lat. Specjalność to taijutsu. Jedynak. Rodzice - shinobi, którzy obecnie są na emeryturze. Zdał akademię ze średnimi wynikami. Jego wiedza jest marna, ale umiejętności dosyć wysokie.
- Nie otrzymałam rozkazu odezwania się, sir.
Mężczyzna w masce żaby wydał z siebie rozbawiony dźwięk.
- Czyli to prawda, że bezwzględnie wykonujecie każdy rozkaz...
- Koro... Nie sądzę, by to był dobry pomysł - odezwał się chłopak z jego prawej strony.
- Pozwolisz się panoszyć jakiemuś shinobi Mgły po wiosce? - zapytał.
- Hokage jej ufa...
Hanami prychnął.
- To rozkaz - zaczął. - Masz się zabić.
Za jego plecami rozległy się szepty pozostałych ANBU. Stałam przez chwilę nieruchomo, rozważając co zrobić.
Chcesz przedstawienia? To będziesz je mieć. Uklęknęłam na trawie, zdejmując z pleców swoją katanę i kierując ją w stronę swojego serca. Jednym szybkim ruchem wbiłam ją w swoją pierś, przekręcając dwa razy i ciągnąc w stronę brzucha. Z moich ust popłynęła posoka. Następnie wyjęłam ją. Zakrwawiona broń wypadła z mojej ręki, a ja zachwiałam się i upadłam. Wszystko było małym przedstawieniem. Nic nie mogło mnie zabić. Byłam czystą czakrą, tak jak ogoniaste demony.
Dwóch ANBU podbiegło do mnie i zmierzyło puls na szyi. Moje serce od dawna już nie biło, więc nie wyczuliby nawet jednego uderzenia. Mężczyzna odjął swoje palce od mojej skóry.
- Nie żyje - poinformował.
- Naprawdę to zrobiła. - Koro był w szoku. - Co ja teraz powiem Hokage?!
- O czym miałbyś mi powiedzieć? - zapytał głos zza jego pleców. - Przyszedłem zobaczyć czy już zapoznaliście się z moją siostrą.
- My... My... - zaczął jąkać się Koro.
Naruto obszedł go i zobaczył mnie, leżącą na ziemi bez ruchu. Jego oczy rozwarły się w przerażeniu. Następnie zamknął je i westchnął.
- Leżysz tak, jak tamtego dnia, Kamira. Jak wtedy, gdy Kaguya cię zraniła. Nie udawaj już więcej, oboje wiemy, że ciebie nie ima się śmierć, Daukuraion.
"Mroczny Lwie". Nazywał mnie tak po zakończeniu wojny, gdy moje imię nie przechodziło mu przez gardło.
- Co Hokage mówi? Ona... Ona nie żyje. Zmierzyłem jej tętno... Nie było go.
- Ponieważ moje serce nie bije - odezwałam się, podnosząc się do siadu.
- Ty... Jak?!
CZYTASZ
Nieznana Legenda | Naruto Fanfiction
FanfictionMinęło kilkanaście lat od Czwartej Wielkiej Wojny Shinobi. Kamira Uzumaki przybywa do Konohy jako posłaniec z Kiri. Boruto jest nią zainteresowany, pomimo tego, iż jego ojciec - Naruto, obecny Hokage zakazuje mu z nią kontaktu. Naruto bowiem wiąże...