Rozdział 2

703 31 4
                                    

-Kochanie,wstawaj!!!Bo spóźnimy się na samolot!!!-usłyszałam głos mamy.
Co?Na jaki samolot?Gdzie niby lecimy?Mój mózg jeszcze spał.Dopiero po chwili zrozumiałam o co chodziło mamie.Dzisiaj lecę do Włoch!!!Wraz z tą myślą wyskoczyłam z łóżka i szybko pobiegłam do łazienki.Po 20 minutach wyszłam z niej,ubrana w wygodne,czarne dżinsy i moją ulubioną czerwoną bluzkę.Zauważyłam,że moich bagaży już nie ma w pokoju.Pewnie tata je zabrał.Podeszłam do szafki nocnej,na której leżała książka.Wzięłam ją i spakowałam do mojej torebki,którą mam mieć przy sobie."Masz mieć wszystkie najważniejsze rzeczy ze sobą."Zaśmiałam się cicho,przypominając sobie,moją wczorajszą rozmowę z rodzicami.Nawet nie wiedzieli,po co ja tak bardzo chcę lecieć do Włoch.Źle się czułam,nie mogąc im o tym powiedzieć.Ale z drugiej strony wiedziałam,że by mnie nie zrozumieli.Trochę zamyślona,zeszłam na dół.Mama stała w kuchni i robiła śniadanie,a tata siedział przy stole i czytał gazetę.Chyba chciał pokazać,że się nie denerwuje moim wyjazdem,ale mu nie wyszło,bo trzymał gazetę do góry nogami.Podeszłam do niego i pocałowałam w czoło.
-Tato,nie denerwuj się tak.
-Ja?Ja się wcale nie denerwuję!-zaprzeczył,jednocześnie przewracając stronę.Wyjęłam z jego rąk gazetę i przekręciłam na dobrą stronę.
-No dobrze...-westchnęłam.
-Kochanie zjesz jajecznicę?-zapytała mnie mama.Przynajmniej po niej nie było widać,że się denerwuje.
-Oczywiście-podeszłam do niej i przytuliłam do siebie.
-No to bardzo dobrze,ale musisz mi pomóc...-puściłam ją i stanęłam obok.
-Co mam robić,kapitanie?!-zawołałam ze śmiechem.
-Musisz wyjąć...z szafki...3 talerze...-powiedziała pomiędzy kolejnymi atakami śmiechu.
-Już się robi!-skończyłam do szafki i wyciągnęłam z niej to,o co mama mnie prosiła.Postawiłam obok niej talerze.
-Hahahahhaha...ty mnie kiedyś wykończysz...-wymamrotała.Po kilku chwilach stawiała na stole zapełnione po brzegi talerze.Usiadłam naprzeciwko rodziców.
Wzięłam do ust trochę tej przepysznej jajecznicy.
-No i kto będzie mi robił takie dobre rzeczy?-spytałam się.
-Mogę jeszcze odwołać!Jak nie chcesz jechać...-zawołał tata.
-Nie!Po prostu,tak sobie zażartowałam.
Potem było słychać tylko jak ja i mama jadłyśmy."Głowa rodziny"nawet nie spojrzała na talerz.Kiedy zjadłam już śniadanie,podeszłam do taty i nabierając na jego widelec trochę jajecznicy,powiedziałam:
-Czy samolocik może wylądować?
-Nie.
Przytknęłam do ust widelec i udając,że się zastanawiam,wyszeptałam:
-A może sama pojadę na lotnisko?Przecież jestem już dorosła,a jeżeli tata nie zje śniadania,to będzie miał mało siły...-podziałało.Po kilku minutach wszystko było zjedzone.
-I tak trudno było?-zapytałam głosem,jakim się mówi do naburmuszonego dziecka.
Tata tylko na mnie spojrzał,wielce obrażony.
- No tatusiu...przecież jestem już dużą dziewczynką...nie musisz się o mnie tak martwić-przytuliłam się do niego.
-Wiem,wiem...
-No dobra,kochani trzeba się zbierać-w tej chwili miałam ochotę,udusić mamę.Przez to co powiedziała tata znowu się spiął,jakbym go w ogóle nie uspokajała.
-Tak...pójdę po samochód...
-Dzięki mamo-warknęłam,kiedy już wyszedł.
-Spokojnie,tata przez pierwsze kilka dni będzie się denerwował,więc bądź przygotowana na kilkanaście telefonów dziennie.Ale potem ochłonie.I wszystko wróci do normy-wyjaśniła mi.
-No dobrze...Ale ty się tak nie stresujesz,co?-zapytałam.
-Oczywiście,że się denerwuję,ale wiem,że dasz sobie radę,a tata...-w tym momencie odwróciła ode mnie wzrok.
-A czemu tata,tak się denerwuje?
-Bo myśli,że chcesz tam wyjechać tylko w jednym celu...-wyszeptała.
-Jakim?
-Żeby znaleźć tam chłopaka...

Hej!
Tak,wiem...Trochę dziwny powód,ale w następnym rozdziale wszystko się wyjaśni.
Proszę o komentarze i gwiazdki.
Następny rozdział za tydzień.
A narazie papa😊.

"Bo ja Cię Kocham"-czyli historia Liliany MoonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz