Rano obudziły czyjeś krzyki. Odruchowo zarzuciłam poduszkę na głowę. Nic nie pomogło. Po chwili usłyszałam jak drzwi do mojego pokoju się otwierają. Wyjęłam głowę z pod poduszki i podniosłam się do pozycji siedzącej. Od razu poraziło mnie jasne światło i głośne krzyki.
-Aaa!-krzyczał Niall-Bella ratuj! Wczoraj obiecałaś, że Harry mi nic nie zrobi!-blondyn wpakował się do mnie do łóżka. Dokładnie za moje plecy.
-Harry!?-krzyknęłam pytająco-Masz mu nic nie robić-powiedziałam i znowu się położyłam zmykając oczy. Słyszałam tylko czyjeś kroki coraz bliżej mojego łóżka. Niall nadal na nim siedział. To znaczy ,że tamten drugi jeszcze nie wyszedł. Nie dadzą się człowiekowi wyspać. Otworzyłam oczy. Przede mną stał chłopak o bardzo dużej ilości kręconych, brązowych włosów na głowie, ze złowrogą mnią.
-Czy ty widziałaś jak on nabałaganił w kuchni?-spytał wściekły.
-No widziałam, a co?-jego brwi były prawie złączone.
-Niech to teraz sprząta!-krzyknął pokazując palcem na blondyna.
-Po co?-ziewnęłam dość głośno.
-No żeby było czysto-stwierdził Harry.
-Oj daj spokój. Jak chcesz to posprzątaj to sobie sam-zamknęłam oczy i odwróciłam się na bok, przytulając się do poduszki i uważając rozmowę za zakończoną.
-Sam sobie posprzątaj-mruknął brunet pod nosem-Niall do kuchni, ale już!-krzyknął.
-Nie chcę!-krzyknął blondyn niemal nad moim uchem-Bella obiecałaś!
-No dobra, dobra-westchnęłam i wstałam. Ruszyłam prosto przed siebie do kuchni. Mogę przysiąc, że w nocy był tam mniejszy bałagan. Wzięłam czyjś telefon ze stołu i zadzwoniłam do obsługi, prosząc o przysłanie kogoś do sprzątania. Po dziesięciu minutach do pokoju weszła blond włosa dziewczyna. Oczy to jej się normalnie świeciły. Sprzątanie zajęło jej jakieś pół godziny. Opuściła pomieszczenie.
-Może być?-zwróciłam się do Harrego stojącego przedemną.
-Spoko-podniósł oba kciuki do góry z niejaką miną.
-No to mogę się już wyspać-skierowałam się do swojego pokoju-Dobranoc-weszłam do środka i rzuciłam się na łóżko. Nie zdążyłam nawet dobrze zamknąć oczu, bo zza ściany zaczęła lecieć przerażająco głośna muzyka.
-Że co?-westchnęłam głośno-Chyba sobie żarty stroją-wstałam i wyszłam na korytarz. Muzyka dobiegała z pokoju obok. Weszłam do niego trzaskając drzwiami-Wyłącz to!-krzyknęłam do chłopaka leżącego na łóżku. On usiadł na nim. No nie wierzę. On. Na łózku siedział chłopak o jasnobrązowych włosach i grczoło.
-Bo co?-spytał z łobuzerskim uśmiechem-Mieszkam tu i mogę robić co mi się podoba w sumie ma racje.
-Ja też tu mieszkam i mi się to nie podoba.
-Oj. Jakże mi przykro-zrobił smutną minę.
-Wyłącz to!-rozkazałam mu.
-Nie-skwitował.
-No weź-poprosiłam. Może to zadziała.
-Nie mam ochoty spełniać twoich zachcianek.
-Zachcianek-warknęłam-To raczej ja nie mam ochoty słuchać twoich zachcianek.
-Nie pozwalaj sobie na za wiele.