Moje życie jest zależne od tego czy będę dalej zabijać czy nie. Im więcej ofiar tym staję się silniejszy. Moja siła osiągając szczyt urzeczywistni mnie i nie będę musiał korzystać z tego ciała.
5 września
Następna ofiara wybrana. Zostanie nią Dylan. Przybity chorobą matki, porzucony przez ojca, który spierdolił z laską 20 lat młodszą. Siostra, która ostatnio się powiesiła. Zajebiście.
Jeszcze dziś wpadnę z wizytą. Poszedłem do szkoły. Moją uwagę od razu przykuł wysoki blondyn gadający z jakąś dziewczyną, o dziwo uśmiechnięty. Jeśli to jedna z nich trzeba go będzie od niej jak najdalej odciągnąć.
-O, hej Dylan -powiedziałem.
-No siema stary-podałem mu rękę na znak przywitania.
-O widzę, że w końcu kogoś wyrwałeś-uśmiechnął się.
-Nie to tylko przyjaciółka.
-Dobra, dobra powiedzmy, że Ci wierzę-puściłem do niego oczko.
-Mam sprawę, możemy pogadać?-zapytałem.
-Dobra, to ja już pójdę, pa Dylan-pocałowała go w policzek i odeszła.
-To jest naprawdę ważne, nie możesz nikomu o tym powiedzieć.
Chwyciłem go za bark, niczego się nie spodziewał.
*DYLAN*
Patrzyłem na Davida. Położył mi rękę na ramię i nagle zaczęło się robić ciemno. Nie wiem gdzie byłem, nie widziałem nawet czubka własnego nosa. Nagle zapaliło się światło spojrzałem w jego źródło. W strumieniu światła siedział chłopak o czarnych oczach. Uśmiechnął się do mnie. Zobaczyłem że jestem przywiązany, zacząłem się wyrywać. Nagle spowrotem byłem na szkolnym korytarzu, a przede mną stał David. Szarpał mną.
-Co jest?
-Właśnie kurwa nie wiem.
-Jeszcze przed chwilą wogóle nie było z Tobą kontaktu.
-Wiesz co, pogadamy później, narka.
*DAVID*
Odeszłem. Nagle wpadłem na tą dziewczynę z którą gadał (Lena).
-To Ci się już nie uda póki jestem ja.
-W takim razie trzeba Cię wyelminować-uśmiechnąłem się i potrącając ją odszedłem.
Mała szmata jak myśli, że jej się uda to nieźle się myli. Trzeba coś z nią zrobić.
*LENA*
Nie bałam się go i nie zamierzałam zginąć z jego ręki.
Po lekcjach poszłam do domu. Położyłam się na łóżko i wyjęłam telefon. Zawiadomiłam ją o moim powrocie do domu.
Usłyszałam nagle skrzypienie drzwi. Zobaczyłam go. Miał pistolet w ręku. W mgnieniu oka broń była przy mojej skroni.
-Chciałaś to masz, kurwo-ostatnie słowa jakie usłyszałam.
*DAVID*
Przynajmnie suka nie będzie mi się wpierdalała. Włożyłem broń do jej ręki. Takie praktyczne, nie zostawiłem odcisków palców nawet śladów dlatego to było bardzo łatwe. Przeniosłem się spowrotem do siebie zostawiając jeszcze list.
6 września
Jeden problem z głowy, teraz trzeba tylko załatwić drugi. Jestem ciekaw jak szybko pęknie.
Wchodząc do szkoły od razu w oczy rzuciła mi się przyozdobiona kwiatami szafka Leny. Nieuszczęśliwił mnie ten widok, więc wyjebałem kwiaty i zacząłem rzucać ramkami ze zdjęciami w ścianę. Wszedłem do klasy z chwilowym spóźnieniem.
Usiadłem się obok Dylana. Złapałem go za nadgarstek i pokazałem mu wizję śmierci.*DYLAN*
Przeniosłem się do pokoju zobaczyłem siebie, jednak nie jednego lecz czterech. Byłem jakby w pętli czasowej. Jednen w kółko podcinał sobie gardło. Drugi wykrwawiał się po przecięciu żył wzdłuż przedramienia. Trzeci zakładał sznur wokół głowy i odpychał stołek. Czwarty przykładał broń pod brodę i pociągał za spust. To było straszne. Nie wiedziałem czemu tak się działo.
Wciąż na to patrzyłem. Nagle obudziłem się w szpitalu. Kilka minut patrzenia na to okazało się trzema dniami snu (śpiączki). Żaden z lekrzy nie umiał tego wytłumaczyć.
~
Następny rozdział powinien się pojawić jutro. ;)
CZYTASZ
Pamiętnik Cichego Zabójcy
ParanormalByłem w umyśle każdego, ale ten czas dobiegł końca. Teraz jestem w życiu każdego. Wierzycie w życie po życiu? Właśnie tego doświadczyłem... Okładka zrobiona przez : Smocza01 Zapraszam do jej wspaniałych książek, które przeczytałam (prawie wszystkie)