Nie mam nikogo z kim mogłabym szczerze porozmawiać i ten ktoś by mnie zrozumiał. Dlatego zaczęłam pisać pamiętnik. Od tego by zacząć? Może od przedstawienia. Mam na imię Sophie, mam 16 lat, niedługo kończę gimnazjum. Z wyglądu jestem aniołkiem, jasną blondynką, słodziutką dziewczynką, ale większość uważa mnie za zło wcielone. Tak naprawę nikt nie wie jaka jestem. Nikt by nie pomyślał, że za tą "dyktatorką" jest wrażliwa i spokojna dziewczyna. Raczej domyśliliście się już jaka jestem. Zrozumcie mnie, jestem w gimnazjum. Moja zasada: zjedz innych zanim oni zjedzą ciebie. Oczywiście to nie jest dosłowne, ale chyba wiecie o co mi chodzi.
W podstawówce mieszkałam z mamią i jej mężem Davidem. Ojca biologicznego nigdy nie znałam. W drugiej klasie podstawówki przeprowadziłam się z mamą do kolejnego, dużego mieszkania, ale David wolał zostać w poprzednim. Jakby co to jestem jedynaczką. Moja mama często kłóciła się ze swoim mężem, więc woleli się rzadko widywać. Tylko wtedy kiedy jest potrzeba. Gdy zaczynałam gimnazjum Davidowi zmarł ojciec i dostał w spadku duże mieszkanie. To już trzecie. Gdy byłam w drugiej klasie gimnazjum Davidowi zabrało prawie tysiąc złotych z pensji, chociaż był jednym z lepszym pracowników. Dziwne? Nie, Polska. Imiona na to nie wskazują, ale to dlatego, że David i ja, Sophie, mamy zagraniczne imiona. Wszystko było niemal idealne, nieprawdaż?
Pod koniec pierwszego semestru w trzeciej klasie gimnazjum moja mama miała wypadek. Szczegółów nie znam i nie chcę znać. Wolałabym zapomnieć i żyć dalej, ale o mamie nigdy nie zapomnę.
Siedziałam sobie w swoim pokoju. Nie za bardzo mi się podobał bo urządzałam go gdy miałam 10 lat, więc w różowych kolorach. Nawet nie zauważyłam, miałam słuchawki na uszach, gdy do mojego pokoju wszedł David.
- Mam dla ciebie niespodziankę - powiedział David
- Jaką? - uśmiechnęłam się, uwielbiałam od niego prezenty
- Przeprowadzamy się - podszedł do mojego laptopa i włączył stronę z nowym apartamentem.
- Jest piękny! -
- Taki jak chciałaś, cały biały, meble skórzane, a reszta to lakierowane, białe meble. Ostatnie piętro, wielki taras, a do tego twój wielki pokój z łazienką
- Dzięki, dzięki, dzięki - skakałam radosnaMinęło już trochę czasu. Przeprowadziłam się już, pozostałe mieszkania zostały sprzedane, a David pozwolił mi przygarnąć jeszcze psa ze schroniska. Zawsze marzyłam o tym, a szczególnie o maltańczyku. Weszła na stronę "Schronisko na Paluchu" i zaczęłam wybierać pupilki. Zdecydowałam się na maltańczyka "Angel", mieszańca "Cleopatra" (samiczka) i do tego dwa koty "Mintcakes" i "Lovecakes". Nie traktuję zwierząt jako zachcianki lub tymczasowe zabaweczki, są dla mnie jak ludzie, jak rodzina. Ale nie taka jak moja, zawsze pokłócona, każdy żyje inaczej i jak najdalej od innych, taka prawdziwa.
Ubrałam się w białe rajstopy, białą spódnicę, beżową bluzkę, biało-złoty pasek i beżowe botki. Zjadłam musli na tarasie, by podziwiać widoki. Wróciłam do pokoju, by wyprostować włosy i zrobić delikatny, jasny makijaż podkreślający oczy. Usiadłam przy biurku i obejrzałam nowinki w internecie. Zamiast ścian dzielących mieszkanie z zewnątrz były okna na całej szerokości, co mi się bardzo podobało. Na drugiej ścianie miałam lustra, więc obejrzałam się i porobiłam parę zdjęć. Miałam bardzo dobry humor, czy to się zmieni? Spoiler: tak.
Po jakimś czasie przyszedł David cały załadowany transporterami, w którym były zwierzaczki. Szybko mu pomogłam i pojechałam windą na dół, gdzie stał nasz wielki biały samochód. Otworzyłam drzwi i zobaczyłam pełno torebek w bagażniku, wyjęłam jeszcze telefon, który David zostawił na skórzanym fotelu. Wróciłam na górę i pozakładałam zwierzaczkom ich obróżki. David jak coś kupować to zawsze musiał dobrać do tego wszystkie możliwe akcesoria. Na miski nakleiłam wydrukowane napisy, imiona. Pozajmowałam się jeszcze trochę nimi po czym poszłam się pouczyć, bo po tym weekendzie miałam mieć egzaminy.
Był poniedziałek, wstałam wcześnie rano. Udało mi się wyspać, bo zasnęłam o 20. Chciałam się wyspać, więc wzięłam tabletki nasenne. Szybko się umyłam i uczesałam. Ubrałam się w czarne rajstopy, białą koszulę, czarną spódnicę, czarne botki (oczywiście na słupku) i czarną bomberkę. Zrobiłam sobie wysoko proteinowe śniadanie i zażyłam tabletki na pobudzenie umysłu i skupienie. Wróciłam do pokoju i jeszcze pół godziny poświęciłam na czytanie notatek. Kwadrans przed wyjściem zrobiłam szybki, elegancki makijaż i wyprostowałam włosy. Gdy zawołał mnie David szybko wzięłam torebkę, pożegnałam pupilki i wyszłam.
Dzisiaj najważniejszy dzień. Dowiem się czy przyjęli mnie do mojej wymarzonej szkoły. Bardzo dobrze poszedł mi egzamin, więc mam spore szanse. Podchodzę z trzęsącymi nogami do drzwi. Wzdycham i wchodzę. Podchodzę do listy i próbuję znaleźć swoje nazwisko. Przyjęli chyba z parę tysięcy osób, trochę to potrwa.
Tak! Jest! Udało się! Zostałam przyjęta! W środku cała skaczę ze szczęścia, lecz tego nie okazuję. Nie zachowuję kamiennej twarzy, wręcz przeciwnie. Na mojej twarzy wkradł się szeroki uśmiech.
- Gratulacje - powiedział jakiś blondyn
- Dziękuję, znamy się? -
- Nie, ale możemy się poznać - uśmiechnął się - Daniel
- Sophie -- Ładne imię -
- Twoje też jest niczego sobie - zaśmialiśmy się
Pogadaliśmy trochę o liceum.
- Może chciałabyś pójść ze mną na kawę? Niedaleko jest taka fajna kawiarnia -
- Jasne -Dowiedziałaś się o nim dużo, on o tobie też. Bardzo się polubiliście może nawet coś więcej. Dobry początek, czyż nie?
CZYTASZ
Szczęście w Nieszczęściu
RomantikOpowieść o pewnej nastolatce o idealnym życiu. Jednak jej życie zmienia się o 180 stopni, gdy zdarza się wypadek, w którym ginie jej matka, z którą była bardzo związana. Po wydarzeniu wszystko wygląda inaczej. Próbuje nadal być idealna, ale coraz ba...