- I że niby ja tu mam spać??? Oszalałeś człowieku? Matka upuściła cię na głowę, jak byłeś mały? –Krzyczałam na Starka, który tylko szczerzył się do mnie.
- Jak sobie panienka życzyła, w pełni wyposażony pokój z własną łazienką...
- Ty wiesz jak ja żyłam przez praktycznie całe życie? Człowieku wystarczyłby mi materac i jakaś pościel. Jesteś psychiczny.
- Kochanie, pomyliłaś wyrazy, miałaś na myśli przystojny.
- Zachowujesz się jak pedofil. Jestem nie pełnoletnia, a poza tym powiedziałam dokładnie to co miałam na myśli. –Wystawiłam mu język.
- Jak się rozpakujesz zejdź na dół, zapytaj Jarvisa o drogę. Spotkasz się z wszystkimi Avengers. – Wielki Iron Man wyszedł z pokoju, a ja zaczęłam się zastanawiać kim do jasnej ciasnej jest Jarvis.
Kiedy w końcu jakimś cudem znalazłam się w salonie, moim oczom ukazał się pełen skład ekipy. Znaczy tak sądzę, bo miałam przed sobą nową twarz.
- Jest i nasza gwiazdka! – Wykrzyknął brunet.
- Większego domu mieć nie mogłeś? To gorsze niż bazy Hydry! – Avengers trochę przygaśli na myśl o organizacji, ja nie miałam takiego problemu, przez tyle lat zdążyłam zaakceptować dany stan rzeczy. Analiza, akceptacja i przystosowanie- jedne z wielu haseł Rosjan. Na szczęście Tony odstawał od reszty i odpowiedział.
- A co już myślałaś o ucieczce?
- No oczywiście, nawet wezwałam mojego pegazorożca, żeby poleciał ze mną w siną dal. – Zaśmiałam się, a wraz ze mną pozostali, nawet bohater Ameryki się uśmiechnął pod nosem. – No a tak w ogóle to po co to spotkanie rodzinne? Chcecie mnie adoptować do swojej pseudorodzinki? Ja podziękuję. – Zażartowałam. Przy okazji sprawdziłam grunt, czy to nie jest podstęp, czy nie maja żadnych wrogich zamiarów wobec mnie, na szczęście nic takiego nie znalazłam.
- Pfff my rodziną? Chcieliby. –Odezwała się Natasha i posłała mi uśmiech, który odwzajemniłam.
- Zebraliśmy się tutaj, ... -Zaczął Clinton.
- ... aby połączyć węzłem małżeńskim człowieka żelazko z Kapitanem Ameryką. –Avengers zaśmiało się, a ja zaczęłam wymyślać im nazwę shipu. Steny? Tove? Jestem w tym beznadziejna, ale halo, to mój pierwszy raz!
- Dobra inaczej, ten tu to Bruce Banner, spokojny naukowiec, którego lepiej nie denerwować, bo zmienia się w wielkiego okropnego zielonoskórego Hulka, niszczącego wszystko na swojej drodze. Niekoniecznie nad sobą panuje. – Coś czułam, że dogadam się z doktorem. Posłałam mu uśmiech, natomiast Starka zgromiłam wzrokiem i rzuciłam.
- Milusi jesteś, nie ma co.
- Dobra, to to już mamy z głowy. Zostaje jeszcze kwestia badań, lokalizatora...
- Tony, przystopuj, chcesz żeby się nas przestraszyła? – Spytała zagniewana wdowa. – Może ja ci to powiem. Wraz z Brucem i Tonym pójdziesz do labolatorii, gdzie sprawdzą twój stan zdrowia, zbadają krew, poszukają komórek, które są odpowiedzialne za twoje zdolności, wszczepią ci nadajnik. Nie powiem, żeby podobał mi się ten pomysł, ale rozkaz z góry...
- No to co idziemy? –Zapytałam wesoła.
- Jeszcze nigdy nie widziałem, żeby ktoś był tak rozpromieniony na wieść o badaniach, może najpierw powinniśmy sprawdzić stan jej mózgu? –Zapytał szeptem Tony.
- Słyszałam to lemurze!
- Lemurze?
- Może być lama jak wolisz...
- To może ja jednak zostanę przy lemurze.
- Wiedziałam.
Położyłam się na fotelu, kazali mi zdjąć rękawiczki i podwinąć rękaw, co zrobiłam z wielką niechęcią. Zaczynałam być przerażona. Hydra wiedziała jak należy ze mną postępować, ale ta dwójka nie miała o tym zielonego pojęcia. Zauważyłam, że podchodzi do mnie Banner ze strzykawką. Ledwo co powstrzymałam się przed krzykiem, nie bałam się strzykawek tylko tego co może się zaraz stać. (Chociaż w sumie zastrzyków też nie kochałam, a szczególnie tego co ze sobą niosły)
- Nałóż rękawiczki!
- Czemu? – Zaczęłam usilnie myśleć nad dobrym powodem, chwilę mi to zajęło, ale mam!
- No wiesz zarazki i te sprawy... - Perfekcyjny ze mnie kłamca (Sarkazm.) Widać było, że mi nie uwierzył, ale posłusznie włożył ochraniacze na ręce. Automatycznie się rozluźniłam. Wbił igłę w moje ramię, a ja poczułam zaledwie muśnięcie. Próbkę mojej krwi umieścił pod mikroskopem i zaczął jej się przyglądać. W tym samym czasie podszedł do mnie Iron Man i wszczepił lokalizator. Jakie było jego zaskoczenie, gdy ten po 5 minutach zniknął z radaru. Uśmiechnęłam się do niego przepraszająco, a ten po kolejnych 2 nieudanych próbach zdecydował się na metalową obręcz wokół mojego nadgarstka, którą podobno tylko on umie zdjąć. Chciałabym zobaczyć jego minę jakbym podała mu ją w kawałeczkach. Naszą miłą rozmowę przerwał zdenerwowany głos Hulka. Zawołał Iron Mana i po chwili oboje z szokiem wyczuwalnym na milę wpatrywali się we mnie. Zaczęli coś do siebie szeptać, a ja jako kulturalna osoba nie skupiałam się na sensie ich rozmowy ( no może po prostu nie dałam rady usłyszeć poszczególnych słów, ale to nieważne)
- Wiem, że to może źle zabrzmieć, ale możemy zrobić na tobie eksperyment?
- Taa jasne, bawcie się w szalonych naukowców do woli. –Puściłam do nich oko, aby nie brali tego do siebie. Po chwili poczułam kolejne wkłucie.
- Jak się czujesz?
- Normalnie. –Wyczuwałam ich zdumienie, a także podniecenie, na myśl o takim monumencie. – To jaka analiza panie doktorze?
- Masz cholernie wysoki próg bólu, twoje komórki wytwarzają antyciała do wszystkich obcych elementów. W ogóle nigdy nie widziałem czegoś takiego...
- Powiedz mi coś czego nie wiem. – Udałam, że ziewam.
- Przed chwilą wstrzyknęliśmy ci jedno z serum, po którym powinnaś tarzać się z bólu.
- Nie wyglądasz na wstrząśniętą.
-Trzeba było zapytać, to bym wam powiedziała. Oszczędzilibyście płyn. Hydra wstrzykiwała mi gTX617. Gorszych już nie sprawdzali.
- Jak ty? Jjjaaak? –Zaczął się jąkać Tony.
- Co jak?
- To serum jest w stanie unieruchomić Hulka, więc jak to możliwe?
- Jak się okazuje mój organizm szybko neutralizuje substancje potencjalnie niebezpieczne. Miałam być kolejnym Zimowym Żołnierzem, ale serum magicznym sposobem za każdym razem wyparowywało. Z niektórymi dawkami było ciężko, ale jak to się mówi praktyka czyni mistrza.
- HYDRA WSTRZYKIWAŁA CI TO USTROJSTWO?!? CO ZA ************** TO NIELUDZKIE!!!
- Brawo geniuszu!
- Młoda, to poważne. Jakby ktoś wcześniej...
- Nic by to nie zmieniło.
- To nieludzkie!!!! – Wykrzyknął Stark, wypadł niczym burza z pokoju i trzasnął drzwiami. Zostałam sama z Bannerem. Patrzył na mnie z troską.
CZYTASZ
It's all right I Avengers
Acak6 lat błogiej nieświadomości 3 minuty, które spowodowały, że straciłam wszystko co miałam i mogłam kiedykolwiek mieć 2 dni, dzięki którym zrozumiałam kim tak naprawdę jestem 3 dni, których potrzebowali, żeby do mnie dotrzeć 1631 dni bezustannych krz...