Loki's pov
Od samego rana agenci kręcili się obok mnie ulepszając zabezpieczenia w sąsiadującej celi. Wszystko nadzorował sam Tony Stark, wielebny Iron Man.
-Imponująca cela. Nie dla mnie zbudowana, jak sądzę?
-Dla kogoś znacznie silniejszego niż ty. –Prychnąłem, kogoś takiego za prędko nie znajdą.
- A co ma moc miłości i przyjaźni czy co tam jeszcze wy wyznajecie?
- Chyba pomyliło ci się z kucykami pony.
- Co to Kucyki Pony?
- Jak to Loki Laufeyson czegoś nie wie?
- Nie będę się zniżać do poziomu nędznych Midgarczyków.
- Nie bądź jeleń, nie fikaj. – Nie widziałem dalszego sensu w prowadzeniu tej konwersacji, dlatego zamknąłem oczy i próbowałem domyślić się o kogo chodzi Starkowi. Byłem ciekawy kogo tu przywiozą. Patrząc na celę moce nadprzyrodzone – mężczyzna? Mięśnie czy Umysł? Za co tu wyląduję? Co zrobił? Gorszy ode mnie czyli że co? Próbował opanować cały świat przy okazji zabijając dzieci, paląc sierocińce...? Na podobnych rozmyślaniach minęła mi reszta dnia. W końcu drzwi się otworzyły stanął w niech Stark wraz z jakąś młoda dziewczyną. Fałszywy alarm. Przypatrywałem się nastolatce, ciekawe czemu tu przylazła. Na architekta za młoda, wygląda bardziej na jakąś dobrą znajomą wielkiego Iron Mana. Po drodze ciągle żartowała z mężczyzną, dlatego wielkie było moje zdziwienie, gdy ten zamknął ją w tej celi. Uśmiechnął się smutno, a ta pokiwała głową na znak, że tak trzeba. I co, to ma być ten potężny niszczyciel? To kobieta, ba dziewczynka! Emanowała pozytywną energią, wglądała jakby muchy by w życiu nie skrzywdziła, nie zdziwiłbym się gdyby mocniejszy podmuch wiatru miał złamać ją na pół. Co oni sobie żarty ze mnie robią? Tak zająłem się własnymi rozmyślaniami, że nie zauważyłem, że Stark wyszedł, a ona właśnie coś do mnie mówi.
- Mówiłaś coś? –Spytałem. Ona zamiast się zirytować, zaczęła się śmieć. Popatrzyłem na nią z wyraźnym pytaniem. –No co?
- Już wiem jak czuli się Ave coś tam, gdy się zamyślałam. Niezbyt fajne uczucie, ale cóż. Pytałam jak się nazywasz.
- To ty nie wiesz?
- Jakbym wiedziała to bym nie pytała.
- Loki Laufeyson, książę Azgardu. Nie słyszałaś?
- A powinnam? Przepraszam nie jestem zbyt na bieżąco. –Uśmiechnęła się do mnie przepraszająco.
- Taa widać. –Mruknąłem sam do siebie. Denerwowała mnie. Mocno.
- Co tam mamroczesz pod nosem? –I zaczęła się śmiać. Szczerze była dziwną odmianą po przesłuchaniach wielkich superbohaterów.
- Czemu ty się ciągle śmiejesz?
- Wiesz, śmiech to zdrowie, za dużo nie miałam okazji do śmiechu, a z resztą wolę się śmiać niż płakać. To bardziej wkurza tych, którzy chcą cię złamać.
- Za co tu jesteś? –Spytałem ciekawy. Wzruszyła ramionami. Może była tu tylko w ramach planu Avengersów, żeby wyciągnąć coś ze mnie. To było najbardziej prawdopodobne. Spróbowałem czytać w jej myślach, ale nie dało się. Czułem jakbym walił głową o kamień.
- Nawet nie próbuj, może to się dla ciebie źle skończyć. –Powiedziała z ledwo wyczuwalnym smutkiem w głosie. Na razi postanowiłem sobie odpuścić szperanie w jej mózgu.
- A nie interesuje cię dlaczego ja się tu znalazłem?
- Szczerze mówiąc, nie za bardzo.
- Kobieto co z tobą nie tak?
CZYTASZ
It's all right I Avengers
Random6 lat błogiej nieświadomości 3 minuty, które spowodowały, że straciłam wszystko co miałam i mogłam kiedykolwiek mieć 2 dni, dzięki którym zrozumiałam kim tak naprawdę jestem 3 dni, których potrzebowali, żeby do mnie dotrzeć 1631 dni bezustannych krz...