#5 "Pakuj się skrzacie"

847 74 3
                                    

Siedziałam skulona na końcu łóżka, Loki stał przy mnie. Nie obchodziło mnie jak się tu znalazł. Znowu ich widziałam, znowu to wszystko zobaczyłam. Czasami żałowałam, że serum, które podali zimowemu żołnierzowi się nie przyjęło. Nic bym nie pamiętała. Nie musiałabym mierzyć się co dzień z przeszłością. Bezwiednie zaczęłam się kołysać. Mężczyzna mówił coś uspokajającym głosem. Próbował dotrzeć do mojej głowy, wiedziałam, że robi to, bo chce mi pomóc, nie czułam od niego żadnej negatywnej emocji. Taaa cela nie najlepiej się sprawdza, gdybym chciała już by mnie tu nie było. Wzięłam wdech i wydech, spojrzałam prosto w szmaragdowe tęczówki mojego towarzysza niedoli. Prawdopodobnie on też mógłby stąd uciec w każdej chwili. Na przykład mógłby się teleportować do jakiejś Francji, Hiszpanii czy Bóg wie gdzie. Jednak tak samo jak ja, nie widział w tym wszystkim celu. Może nie było widać, ale ten mężczyzna nosił w sobie tyle smutku, udawał obojętnego, nieczułego, a tak naprawdę pragną trochę uwagi, potrzebował poczucia, że może komuś zaufać, że gdzieś pasuje. Tak bardzo go rozumiałam. Ale to nie on zrobił coś niewybaczalnego. Był taki jaki jest naprawdę. Gdy ktoś da mu szansę, gdy mimo wszystko go zaakceptuje on naprawdę da radę stać się najlepszym powiernikiem i obrońcą. Może on sam o tym nie wie, ale to ja specjalizuję się w ludzkiej (czy w tym przypadku boskiej) psychice. Postanowiłam zrobić coś, o co nigdy bym siebie nie posądzała. Potrzebowałam tego, jemu też to wyjdzie na dobre. Wzięłam głęboki oddech. Byłam zdeterminowana.

- Siadaj. Uspokój się, zrelaksuj się, otwórz umysł.

- Zdaje mi się, że to ja miałem cię uspokoić. –Powiedział to, żeby mnie rozbawić?

- Masz jedyną okazję zobaczyć co się dzieje w popieprz.... Umyśle 17latki. Pospiesz się, bo się rozmyślę. –To podziałało na niego i natychmiast znalazł się na drugim końcu łóżka, zamknął oczy, oparł się o ścianę i rozluźnił wszystkie mięsnie. Nagle otworzył oczy, na co westchnęłam. –Co znowu?

- Na pewno tego chcesz? Może nie jesteś gotowa?

- Nigdy nie będę gotowa. Jesteś pierwszą osobą, z którą się tym podzielę. Przedstawię ci kawałki moich wspomnień, ale głównie emocje, które mi towarzyszyły. – Przyglądał mi się nie pewnie. – Weź to tylko wspomnienia...

- No dobra. –Powiedział zrezygnowany i dostosował się do moich poleceń. Nabrałam powietrza i skupiłam się. Nie chciałam pokazać mu wszystkiego, chciałam, żeby ktoś zrozumiał co czuję, a kto do tego nadaje się bardziej niż inny zraniony odmieniec? Zaczęłam „przesyłać" mu wybrane rzeczy, byłam na tyle skupiona, że nie zauważyłam, że spod zamkniętych powiek wydobywają się słone łzy księcia Asgardu. Nagle połączenie się przerwało, a Loki stracił przytomność.

Loki's pov

Obudziłem się z bólem głowy w nieswojej celi. Dopiero po chwili dotarło do mnie co się wczoraj stało. Ona mi zaufała. Zaufała mi! Bogu kłamstw! Mimo, że chciałem podbić świat. Nie oceniła mnie. Mi, mi, nie Thorowi, nie Kapitanowi Ameryce... pokazała mi kawałek siebie. A co do tego kawałka... Jak można być tak nie ludzkim? Jak można zrobić coś takiego jeszcze dziecku? Jak? No dobra, odezwał się morderca bez serca. Myślałem, że ja miałem w życiu ciężko, ale mimo wszystko przez swoje ponad 400 lat życia mnie wycierpiałem niż ta drobna istota. Co do niej, zostanie jedną wielką zagadką. Właśnie stoi przede mną z wielkim pocieszającym uśmiechem, z wymalowaną szczerą troską w oczach. To ja powinienem tak na nią patrzeć, a nie ona. Może nie jest wymarzonym towarzyszem, ale jakoś ujdzie. Niemal natychmiast wstałem i chciałem podejść do niej i ją przytulić, ale ona odskoczyła. Nie wiedziałem o co jej chodzi. Pokazała mi swoje wspomnienia jak z mgły, nie wiedziałem co przeżywała, ale widziałem jakie emocje nią targały. Pewnie ma mnie za potwora. Tak jak wszyscy pozostali. Mimo wszystko podszedłem do niej i przyciągnąłem do siebie. Cała się spięła. Po upływie kilku minut ona była tak samo spięta. Mimo wszystko wyszeptała ciche dziękuję.

- To powiesz mi co potrafisz?

- Wolisz nie wiedzieć. –Na kilka sekund jej uśmiech zniknął z twarzyczki.

- Nie musisz mi mówić. –Posłałem jej uśmiech, który od razu odwzajemniła.

- Ktoś tu idzie. -Poinformowała mnie. Natychmiast się teleportowałem do swojej celi i usunąłem swoją kopię. Przez drzwi wkroczył Tony, Natasha i Hawkeye. Wszyscy byli uśmiechnięci od ucha do ucha.

- Wypuszczamy cię! –Wykrzyczał Iron Man. Dziewczyna spojrzała na nich jakby nie docierał do niej sens słów.

- Jak to?

- Znaczy nie do końca. Steve, nasz Kapitan Ameryka wybłagał u Furego, żebyś mogła swobodnie poruszać się po Avengers Tower, możesz nawet wychodzić pod naszą opieką. Tak jakby jesteśmy za ciebie odpowiedzialni. –Wytłumaczyła ruda.

- Coś w stylu aresztu domowego, ale to chyba lepsze niż siedzenie w zamkniętych 10 m2.

- Mówimy o tym Kapitanie Ameryce? – Zapytała, na co ja parsknąłem śmiechem.

- Tak, wzięło go na wyrzuty sumienia, bo wiesz jesteś taka młoda i bla bla bla... Tak więc pakuj się skrzacie, przeprowadzasz się do jednego z apartamentów. –Podskoczyła z radością, pod pachy wzięła wszystkie książki i wykrzyknęła, że jest gotowa. Całe trio zaśmiało się. Była rozczulająca. Kiedy wychodziła, odwróciła się i zaczęła poruszać ustami. Nie miałem problemu w rozszyfrowaniu komunikatu. Jeszcze się zobaczymy.

********
Hej, hej! Pomóżcie i jeśli znajdziecie jakiś błąd to piszcie!

Gwiazdkujcie i komentujcie!

~nega_tywna

It's all right I AvengersOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz