Po wejściu do pokoju, który dzielił ze swoją siostrą, Denis zwrócił się do leżącej na ziemi na wznak dziewczyny.
- Czy zamierzasz do pierwszego września nawalać w Mortal Kombat? - zapytał ze szczerym (lub nieszczerym, wiecie, nigdy nie wiadomo z tymi starszymi braćmi) niepokojem w głosie.
Maja nie odrywając wzroku od niszczonego właśnie przez siebie przeciwnika i zapamiętale tylko muskając guziki konsoli, wzruszyła ramionami.
Kiedy głos ze starego Playstation oznajmił, że Maja znów zwyciężyła, dziewczyna sięgnęła po serowego cheetosa leżącego na dywanie tuż koło jej głowy i spojrzała na swojego brata.
- A co? Przeszkadzam ci? - Uśmiechnęła się do niego, wiedząc świetnie, że Denis wrócił z długiej podróży za granicę z kolegami i znowu pewnie będzie okupował pokój, który do niedawna mogła nazywać wyłącznie swoim. Więc tak. Pewnie mu przeszkadzała.
Denis przewrócił tylko oczami i przeciągnął za sobą walizkę przez cały pokój, by dotrzeć do swojego łóżka.
Maja powoli podniosła się na łokciach do pozycji siedzącej i obserwowała braciszka, ponownie wybierając postać w grze.
- I jak tam było we Florencji?
- Całkiem ok - odpowiedział ostrożnie Denis, zaczynając się rozpakowywać.
- Słyszałam, że Włochy to świetne miejsce, żeby wyznać komuś miłość. - Dziewczyna uniosła pytająco brew. - Czy któryś z twoich kolegów postawił ten znaczący krok?
Denis rzucił w nią przepoconą koszulką, przed którą jego siostra nie zdążyła się uchylić. Przez chwilę siedziała sztywno, jakby sparaliżowana, po czym zdjęła z obrzydzeniem ubranie, zwisające jej swobodnie z ramienia. Rzuciła koszulką przez pokój i wydała z siebie ostrzegawczy koci dźwięk, jakby chciała go przestraszyć.
Spowodowało to u niego salwę śmiechu.
- Już rozumiem, skąd ta alergia na słońce. - Zerknął znacząco na zasunięte rolety w pokoju, które tłumaczyły wszechobecny półmrok, rozświetlany wyłącznie światłem rzucanym przez ekran monitora.
Maja ponownie wzruszyła ramionami i sprawdziła, czy aby na pewno w leżącej gdzieś obok paczce nie uchował się jeszcze jakiś zagubiony cheetos.
- Wnioskuję, że Sandry musi nie być w mieście albo w ogóle w województwie, skoro nie znalazłyście czasu, żeby nie wyjść gdzieś w tak piękną pogodę. - W tym stwierdzeniu brzmiała pytająca nuta, która pewnie miała wprawić Maję w zakłopotanie, co nie zadziałało.
Oblizała palce, szukając zapamiętale czipsa.
- Taaa, wyjechała z rodzicami nad morze.
- A ty, biedna, nie masz z kim wychodzić? - Denis pokiwał powoli głową, czując jak robi mu się żal siostry.
- No widzisz, taki ze mnie nolife - odparła bez śladu smutku, gniotąc jednak pustą paczuszkę. Starała się unikać jego spojrzenia.
Denis nie mógł być pewien, czy jego siostra faktycznie miała tak złe relacje z rówieśnikami. W czasie roku szkolnego raczej nie miała z tym problemu, była otwarta i wesoła, i często wychodziła gdzieś. Ale może tylko mu się tak wydawało. A może już wydoroślała z szalonych imprez?
Kto mógł wiedzieć.
Rozpakowywał się dalej, kiedy nagle wyczuł coś, czego nie spodziewał się znaleźć między swoją zgniecioną w kulę bielizną. Wyczuł twarde, papierowe krawędzie czegoś na kształt małego pudełka. Potrząsnął nim, ale było puste. Wyciągnął je bezwiednie, a przez to, że było tak ciemno, musiał podnieść je nieco wyżej, by światło telewizora rzuciło blask na przedmiot.
W jednej chwili cofnął rękę z powrotem do torby, jakby znalazł tam węża. Zerknął w stronę niczego nieświadomej Mai, która już znów była zapatrzona w grę. Na szczęście nie zobaczyła pustego opakowania po Durexach, które właśnie odkrył. Odetchnął cicho z ulgą.
No cóż, słyszał o historiach, w których szmuglowano narkotyki w torbach wracających do domów turystów, albo o wirusach przenoszonych z państwa do państwa przez żywe, ukryte w ciuchach insekty. Ale pustego opakowania po prezerwatywach na pewno się nie spodziewał w takim miejscu.
Omal nie dostał zawału, kiedy Maja znowu się do niego odezwała.
- Zagraj ze mną, już zaczyna mi się nudzić samej. Boss jest gówniany.
Podniósł na nią wzrok, kiedy podawała mu drugą konsolę.
Próbował się uspokoić, a tymczasem przyjął kontroler i zapiął walizkę.
Kiedy usiadł koło siostry na dywanie, opamiętał się i zapytał:
- Chwila, moment! A o co gramy?
Nie patrząc na niego, wybrała swoją postać, rzucając mu wyzwanie.
- A nie wiem, Przegrany tu posprząta. - Rozejrzała się znacząco po pokoju, którego nie można było nazwać świątynią ładu.
Denis uznał, że to godna próba.
- Szykuj się na porażkę! - zakrzyknął, wybierając Goro.
- Chyba śnisz, braciszku. Uwierz, że przeszłam tygodnie treningu.
- Mistrza nie pokonasz - stwierdził prowokacyjnie.
Zaczęli grać.
YOU ARE READING
Girl Like a Mortal Kombat
RomanceDziewczyna jak Mortal Kombat - Maja. Z początku wydaje ci się prostolinijna i całkowicie bezpieczna, ale dopiero po pewnym czasie będzie stanowić dla ciebie prawdziwe wyzwanie. Dopiero po finale będziesz mógł ocenić naprawdę, kim dla ciebie jest i c...