SEO HEECHEON: Dzień mijał mi naprawdę leniwie, nie dało się tego ukryć. Rano tylko dwa przydługie wykłady, potem godzina spędzona na czytaniu o psychopatologiach i w końcu byłem wolny. Co znaczyło tyle, że wolnym krokiem doczłapałem się do mojego pokoju. otworzyłem drzwi już niemal automatycznie i wszedłem do środka. Nie zakluczałem drzwi. Nigdy. Było to dla mnie zbędne i niepotrzebne. Poza tym... otwarte drzwi są pewną dobrą przenośnią, nie sądzicie? Otwarty na propozycje. Zawsze zostawiam pole do manewru. Piękne w swojej prostocie.
Zwinnym ruchem zsunąłem marynarkę z ramion i po wygładzeniu materiały w dłoniach, położyłem ją na łóżku. Prawą ręką sięgnąłem pod szyję i rozluźniłem krawat. Nie rozumiałem idei mundurków na studiach. W większości placówek wychodziły z mody po ukończeniu liceum. Rozumiem prestiż... rozumiem wyróżnianie się... ale to było poniżej moich oczekiwań. Sprawnym ruchem odwiązałem krawat i również ułożyłem go równo na marynarce. Podszedłem do szafy i wyjąłem z niej prostą, szarą koszulkę bez żadnych nadruków, czy ozdobników. Najprostszą jaką, mogłem znaleźć, choć nie szukałem. O moim stroju często decyduje zwykły los. No i nie jestem jak większość dzieciaków na tej uczelni. Nie ubieram się w markowe, 'dizajnerskie' ciuchy, w których wyglądałbym jak klaun w cyrku. Ubieram się normalnie. A biorąc pod uwagę moją nastoletnią urodę, pasowało mi to bardziej niż garnitur i krawat.
Rzuciłem koszulkę na łóżko i podszedłem do niego nieco bliżej zamykając szafę nogą. Drzwi były przesuwane, więc nie musiałem wkładać w to nawet zbyt dużego wysiłku. I dobrze. Nie lubiłem wysiłku. Chyba, że już naprawdę musiałem. Nie spieszyłem się też zanadto. Sprawiałem często wrażenie jakbym miał czas na wszystko. Dosłownie. Jakby cały czas tego świata należał do mnie i jakbym nie musiał po prostu wykonywać żadnych szybszych ruchów. Jakby moje działania były podporządkowane tylko i wyłącznie nastrojowi. Tak było w istocie. Bo nie zależało mi na pogoni za czasem. Moje odrętwiałe palce zaczęły odpinać guziki koszuli, jeden po drugim. Nie było to proste, ale radziłem sobie na tym etapie po mistrzowsku. Spróbujcie kiedyś odpiąć guziki skostniałymi z mrozu dłońmi. Nie za proste, co? Odpiąłem kolejny guzik, i następny. W końcu koszula luźno zwisła mi na ramionach odsłaniając brzuch i klatkę piersiową. Jak już kiedyś wspomniałem nie byłem typem sportowca z kaloryferem. Nie byłem jednak też chucherkiem. Byłem... dobrze zbudowany. Zwłaszcza mięśnie moich pleców wymagały specjalnej uwagi. Zdjąłem koszulę i z równie wielkim namaszczeniem ułożyłem ją na łóżku pochylając się nad nim. Nie byłem pedantem. Ale takie zachowanie pozwalało mi na ćwiczenie motoryki małej w dłoniach. Ćwiczenia palców, ruchów synchronicznych dłoni, odpowiedniego nacisku.MIZUSHIMA HARU: Po rozmowie z SooJin Haru poszedł na dalsze zajęcia, jednak przez tą dziewczynę kompletnie nie mógł się na nich skupić. Fakt, że jednak będzie musiał spędzić z nią trochę czasu na tych głupich "prywatnych" zajęciach, kompletnie go rozpraszał. Mimo to wytrwał do końca wszystkich zajęć, starając się robić jak najlepsze notatki. Potem wreszcie mógł pójść do swojego pokoju i zająć się innymi codziennymi czynnościami.
Tym razem postanowił pójść zupełnie inną drogą, innym wejście, które znajdowało się kompletnie po drugiej stronie budynku. I w sumie tak naprawdę droga przez niego przebyta jest równa z tą, którą chodzi normalnie. Mimo wszystko to i tak będzie "ta krótsza". Idąc ciągle myślał jak wymigać się od pomocy tej dziewczynie. No bo on nie chciał tego robić. Jego zdaniem to było wykorzystywanie jego umiejętności. To, że był w czymś dobry, nie oznacza od razu, że będzie pomagał wszystkim, którzy mają z tym problem, szczególnie jeśli ów ktoś ma gdzieś jego rady. Tacy powinni radzić sobie sami, a nie.
W pewnym momencie doszło do tego, że Haru nawet zaczął mamrotać coś na nią pod nosem, że on nie będzie i inne takie. Zapewne wyglądało to dość dziwnie, chłopak który gada sam do siebie.
Szedł dość szybko, a im dłużej myślał tym bardziej naburmuszony (no chyba tak...) był. Gapił się w podłogę, więc nawet nie zwracał uwagi na numery pokoi które mijał.
Z impetem otworzył drzwi do pokoju, który powinien być jego i... Stanął jak wryty. No bo jak inaczej zareagować, kiedy widzi się półnagiego chłopaka pochylającego się nad łóżkiem? No tak, można mdleć, wiem, ale nie, Haru to silny chłopak, on nie mdleje. Przynajmniej na widok w połowie rozebranych mężczyzn.
Chwilę tak stał z rozdziawionymi ustami i szeroko otwartymi oczami przyglądając się Heecheonowi. Jego ręka dalej spoczywała na klamce otworzonych niemal na oścież drzwi. Dlaczego on zawsze na niego trafiał? I dlaczego musiał pomylić swój pokój właśnie z jego pokojem, i zobaczyć go w takim a nie innym stanie? Ech, no serio. Co ich tak do siebie ciągnęło? Było coś nie tak, zdecydowanie coś nie tak. To już trzeci raz, kiedy tak na siebie wpadają. Gdzie następnym razem?
Uświadomiwszy sobie, że gapi się w chłopaka jak cielę w malowane wrota odwrócił wzrok, i zarumienił się.
- J-j-ja... ten... no... n-n-niechcący.... emm... - wymamrotał i zaczął się powoli wycofywać z pokoju. - N-n-nie zwracaj na to u-u-uwagi... ja ten... no... j-j-już p-pójdę... - Tak, niestety bywały takie niezręczne sytuacje, a Haru wtedy straszliwie zaczynał się jąkać i plątać. Niektórzy mogą uznać fakt, że chłopak się jąka kiedy jest zawstydzony za uroczy, ale uwierzcie, w tym nie ma nic uroczego. Chcielibyście nie umieć się wysłowić tylko dla tego, że ktoś wam prawi komplementy a wy jesteście tym zawstydzeni? No raczej nie.
YOU ARE READING
Innocence dies in the end~
Teen FictionHaru to student drugiego roku na kierunku sport na uczelni w Ulsan. Jest raczej cichym chłopakiem który zupełnie nie wyróżnia się z tłumu, i jest w nim raczej niezauważalny. Pewnego dnia, jego drogi krzyżują się z drogami Heecheona - chłopaka, któ...