Szłam czerwonym dywanem w białej sukni, welonie i bukietem w dłoni. Obok mnie znajdował się uśmiechający się do mnie mój zmarły tata. Rozejrzałam się dookoła. Na jednej z ławek siedziały Alex i Cleo z rodzinami. Uśmiechały się przyjaźnie. Po drugiej stronie Elena, Taylor i Nikol. Na przodzie siedzieli Filip i moja mama. Było też wiele osób z mojej szkoły i rodzina. Spojrzałam przed siebie. Stało tam sześciu ubranych w garnitury chłopaków, uśmiechających się. Spojrzałam za siebie i ujrzałam uśmiechnięte twarze Perrie, Daniell, Eleonor i dwóch innych dziewcząt. Czy to jest mój ślub? Na pewno. Ponownie spojrzałam przed siebie. Przed ołtarzem stali chłopcy z One Direction i Nathan. Uśmiechnęłam się do siebie. Przez chwilę się zawahałam. Z kim ja mogę brać ślub? A jak podejdę do niewłaściwego. To głupie, oczywiście, że z Nathanem. Ale lepiej nie ryzykować. Kiedy byłam już przed chłopcami tata puścił moją dłoń. Odeszłam niepewnie na bok. W tym momencie twarze chłopców z One Direction stały się niewyraźne. Nie mogłam rozpoznać, która jest czyja. Tylko Nathan pozostał bez zmian. Perrie podeszła do jednego z nich. Pewnie do Zayna. Następna była Daniell, ona też zajęła miejsce obok jednego z nich, zapewne Liama. I Eleonor. Kiedy przechodziła obok spojrzała na mnie chytrze, i podeszła do Nathana. Nie mogłam w to uwierzyć. Do moich oczu momentalnie napłynęły łzy. Kiedy pozostałe dziewczyny podeszły do reszty. Lekko ruszyłam z miejsca i zajęłam miejsce obok ostatniego wolnego chłopaka. Chłopak pocałował mnie delikatnie i ujął moją dłoń.
-Coś się stało?-spytał.
Jego głos wydawał się taki znajomy, a zarazem zupełnie obcy. Mówił to z czułością.
-Nie-szepnęłam i spojrzałam na jego twarz.
Zupełnie nie wiedziałam kim jest. Miał widocznie zarysowane rysy, ale takie nieznajome.
-Kocham cię-powiedział i złączył nasze usta.
-Ja też cię kocham-szepnęłam gdy odsunęliśmy się od siebie.
Nagle poczułam lekkie szarpnięcie. Spojrzałam na chłopaka, stawał się jeszcze bardziej niewyraźny.
-O kochasz mnie?-powiedział słodko-Jak słodko-jego włosy zaczęły robić się wyraźnie ciemne, a twarz zaczęła nabierać kształtów-Chociaż mnie każda kocha-powiedział bardziej męskim głosem. Uśmiechnął się szeroko pokazując swoje białe równe ząbki. Jego oczy zaczęły nabierać zielonkawego koloru, a włosy były kręcone-W końcu jak można nie kochać tych pięknych loków.
-Harry!-krzyknęłam i otworzyłam oczy.
-Tak kochanie-odpowiedział słodko.
-Nie mów tak do mnie!-krzyknęłam na niego. Stał przy moim łóżku w dżinsowych spodenkach do kolan-Ubrałbyś się-powiedziałam.
-Przecież jestem ubrany.
-A koszulka?-spytałam wskazując na jego nago tors.
-To miałem przyjść w samej koszulce?-spytał zadziornie.
-Nie!-krzyknęłam-Miałeś przyjść i w koszulce, i w spodniach.
-Dobra, dobra. Może zapamiętam. Wstawaj idziemy do tej Nikol kontynuować nasz plan.
-Ale teraz? Jeszcze jest noc-powiedziałam chowając twarz w poduszkę.
-Jest już jedenasta. I później niestety Louis nie może iść, bo przyjeżdża ta cała Eleonor.
-Apropo Eleonor to śniła mi się dziś-powiedziałam ziewając.
-I to jej mówiłaś, że ją kochasz?-spytał Harry.