IV. Atak znienacka

2 0 0
                                    

MIZUSHIMA HARU: Haru przyszedł do biblioteki jak zwykle w bardzo konkretnym celu. Tym razem jednak nie było to znalezienie jakieś książki która zajęłaby mu te resztki wolnego czasu jakie miał. Musiał znaleźć coś na zajęcia, a sam nawet dobrze nie orientował się w tym, co to było. Po prostu skoro musiał to zrobić, to to zrobi. Szczęście istnieją w bibliotece takie pomocne osóbki zwane bibliotekarkami (ewentualnie bibliotekarzami), które pomogły mu znaleźć tą okrutną książkę, której fragment musiał przeczytać. Jaka szkoda, że nie mógł jej wypożyczyć... Będzie musiał biedak siedzieć w bibliotece. Chociaż, to nie jest takie złe, jak by się mogło wydawać. Jest tu cicho, spokojnie, prawdopodobieństwo że ktoś mu będzie przeszkadzał jest bardzo małe... A w pokoju to ciort wie, ktoś mógłby chcieć nagle wparować mu do pokoju, jak to mu się ostatnio niechcący zdarzyło, albo coś.
Wziąwszy od bibliotekarki książkę, trzymając także notatnik z zaczepionym o niego długopisem, udał się do jednego ze stolików stojących w pomieszczeniu. Usiadł przy jednym z nich i zaczął czytać wyznaczony rozdział. Z początku szło mu to naprawdę, naprawdę bardzo źle, jednak w pewnym momencie złapał tą płynność czytania. A skoro już ją złapał, to potem nie było już większych problemów.
Po przeczytaniu połowy rozdziału, co zajęło mu jednak dość sporo czasu, zaczęło mu być na krześle po prostu nie wygodnie. Dlatego też, zamiast siedzieć na nim jak normalny człowiek, z nogami opuszczonymi na ziemię, usiadł na nim po turecku. Zdecydowanie wygodniej, mimo że istnieje większe prawdopodobieństwo spadnięcia z tego krzesła.
Po tej szybkiej zmianie pozycji powrócił do czytania tego jakże (nie)ciekawego czegoś. Przynajmniej nic go nie rozpraszało. Biblioteka to jednak naprawdę magiczne miejsce ciszy i spokoju.

SEO HEECHEON: Magiczne miejsce ciszy i spokoju, powiadacie? No dobrze, skoro tak uważacie... Ja byłem w bibliotece od jakiegoś czasu. Stałem przy regale działu psychologii klinicznej i czytałem w tej pozycji ciężkie tomiszcze. Czytanie takich naukowych opracowań szło opornie większości ludzi, mnie też nie było łatwo. Wolałem literaturę nieco bardziej przystępną, napisaną w sposób bardziej logiczny, spójny, a zarazem obrazowy. Nie mówię, że to nie było spójne, bo skłamałbym. Przez ile rozdziałów można jednak zestawiać wyniki ostatnich badań? Zakładam że zanim to opublikowano, badania straciły już ważność. Zamknąłem książkę i odłożyłem ją idealnie na jej miejsce.
Postukałem w grzbiet tomu i rozejrzałem się po pomieszczeniu, a przynajmniej po jego części, którą widziałem. Nic ciekawego. Praktycznie nie było tu żywej duszy. Przeszedłem przez korytarzyk tworzony przez regały wyłożone książkami i wyszedłem z tego specyficznego labiryntu. Rozejrzałem się i dostrzegłem chłopaka, którego znałem. Haru. Siedział pochylony nad książką i przepisywał coś zawzięcie do notatnika. Ciekawe.
Skrzyżowałem ręce na piersi uważając by nie zakleszczyć w ramionach krawatu i nie mieć problemu z ruszaniem głową. To się czasem zdarza w tym mundurku. W ogóle doszedłem do wniosku, że na nogawce, na prawym udzie, miałem małą plamę nie wiedzieć od czego. Wyglądała jakby... od ziemi. Ale ja osobiście nie należę do osób które w uniformie tarzają się po trawie. Nie wiem... nieistotne szczegóły. Przechyliłem głowę na prawo i podszedłem do chłopaka. Stanąłem za nim i pochyliłem się delikatnie patrząc na ruchy jego dłoni.
- To się pisze przez to drugie „o" – odezwałem się nagle moim głębokim, wywołującym u co niektórych ciarki, głosem.

MIZUSHIMA HARU: Po pewnym czasie skończył wreszcie czytać ten rozdział, a wtedy po prostu wrócił do jego początku, tym razem otwierając również notatnik. Najpierw wolał na spokojnie przeczytać cały tekst, a dopiero później co ważniejsze sobie zanotować. Gdyby miał się tak co chwila odrywać od czytania po to, żeby coś zapisać, zapewne tak naprawdę za wiele z tego, co czytał by nie zrozumiał.
Niepiszącą końcówką długopisu delikatnie przejechał wzdłuż linijek tekstu, szukając interesującego go momentu, który uznał za ważniejszy. Gdy go znalazł, na jego początku na chwilę położył palec, po czym zabrał się za przepisywanie go. Jego wskazujący palec prawej dłoni wciąż śledził tekst, tak, by chłopak wiedział, gdzie ma spojrzeć i na którym słowie kontynuować.
Był tak zajęty tym, co robił, że w pewnym momencie przestał rejestrować, co dzieje się wokół niego. Niby dalej wszystko słyszał, widział, czuł i w ogóle, ale nie docierał do niego sens dźwięków czy obrazów. Po prostu skupiał się na tym, że się nie pomylić, żeby przepisać dobrze. Tylko dlaczego, do cholery jasnej, ktoś tak perfidnie postanowił uświadomić mu jego błąd?
Kiedy usłyszał tuż za sobą ten znajomy głos, naprawdę się przestraszył. Nie spodziewał się tego, okey? Poza tym, chyba niewiele osób by się nie przestraszyło. Jakby nie patrzeć on się po prostu tak nagle pojawił!
W momencie, gdy Haru wykonał niekontrolowany ruch ręką, spowodowany zaskoczeniem, na czystym fragmencie kartki w ponad połowie zapisanej drobnym pismem, powstała długa, cienka kreska z niebieskiego tuszu. Haru chwilę się jej przyglądał, starając się być spokojnym, mimo że serducho biło mu nieco szybciej, niż by wypadało.
- Nie. Strasz. Mnie. Więcej. - poprosił, wyraźnie rozdzielając wszystkie słowa po kolei. Potem, nie zważając na defekt powstały na papierze, postanowił kontynuować to, co robił. Znalazł odpowiedni moment w tekście, i ponownie długopis rozpoczął swoją wędrówkę po kratkowanym materiale. Najpierw jednak zastosował się do wskazówki starszego chłopaka i poprawił swój błąd. Skoro nie umarł na zawał te kilka chwil wcześniej, kiedy to Heecheon postanowił mu go wytknąć pojawiając się za nim nie wiadomo kiedy, mógł to zrobić. Będzie nawet lepiej dla niego.

Innocence dies in the end~Where stories live. Discover now