Juls (Ash)
Wyszłam z pokoju rozglądając się po kuchni i salonie.
Na kanapie leżał Cal z Zuz na sobie. Dziewczyna chyba spała.
"Ciężka noc"-pomyślałam. Calum głaskał ją po plecach delikatnie mrucząc i patrząc w telewizor.
Ashton stał tyłem do mnie oparty o blat. Podeszłam do niego i położyłam swoją zimna dłoń na jego plecach.
-Zabieraj łapska.-obrucił się do mnie. Uśmiechnęłam się.
W łazience stał Michael i Juls. Chłopak się golił a dziewczyna czesała włosy. Wszystko było tak jakbyśmy byli rodziną.
Ale nią nie byliśmy a nasza przygoda w San Francisco dobiegała końca.
Tak pojutrze mam samolot powrotny.
Żadna z nas nie chciała wracać ale nie mówiła tego na głos. Te dwa tygodnie zostaną w naszych pamięciach na zawsze. I możemy mieć tylko nadzieję że nasze myśli nas nie zabiją.
Podeszłam do Irwina od boku oblatając go i patrząc z uśmiechem w górę.
-Co?-zapytał zdziwiony obejmując mnie wolną ręką w pasie a drugą trzymając kubek z kawą.
-Nic, chce się tobą nacieszyć póki jeszcze tu jestem.-szepnęłam. Byłam w czarnej bluzie chłopaka i w sumie tyle. Polubiłam ją.
-Dobrze w niej wyglądasz.-stwierdził biorąc łyk kawy.
-Dziękuję.-uśmiechnęłam się. Oderwałam się z uścisku chłopaka i zaczęłam robić sobie tosty z dżemem.
-Oh ptaszki wstały.-usłyszeliśmy. Z łazienki wyszedł Michael i Juls. Podeszłam do kanapy sprawdzając czy Zuz wstała.
A tu się okazuje że teraz nawet Calum śpi.
-Ci to musieli mieć ciężką noc.-zaśmiał się Michael.
-O tym samym pomyślałam jak ich zobaczyłam.-stwierdziłam.
Clifford opadł na fotel i po chwili pociągnął za sobą Juls.
-Idziemy na plażę?-zapytał Ashton kiedy ja stałam i kończyłam robić tosty.
-Pewnie.-powiedziałam nie obracając się do niego.
-Idziecie z nami na plażę?-zapytał pozostałych.
-Nope. Chyba raczej zostaniemy w domu albo pójdziemy na miasto.-odparł Michael. Calum i Zuz spali więc stwierdziliśmy że ich zostawimy w spokoju.
Zjadłam śniadanie i naciagnęłam spodnie na nogi. Zabrałam Ashtona który robił coś na telefonie.
-Kupimy pizze?-zapytał przed wejściem do hotelu.
-Pewnie. Weźmiemy im jedną na wynos?
-Jestem za.-Ash złapał mnie za rękę i ruszyliśmy wzdłuż ulicy kierując się do zatłoczonej pizzerii.
Po chyba 30 minutach czekania dostaliśmy dwie duże pizze.
Po chwili usieliśmy na miękkim piasku w miejscu gdzie nie było aż tylu ludzi. Obok nas jakieś dwie małe dziewczynki budowały zamek z piasku.
Ashton zdjął koszulkę przez głowę i rozłożył się wygodnie na kocyku obserwując przez chwilę małe dzieci. Mogłam wręcz słyszeć jak w myślach nazywa swoje przyszłe dzieci. Nagle spojrzał na mnie.
-Wiesz co?-zapytał.
-No?
-Wiesz że Clifford i Hood będą was szukać przez najbliższy rok. I myślę że wszyscy się zmarnujemy przez to w pewien sposób.-mówił to z lekkim wyrzutem.
-Dobry tata Irwin.-mruknęłam.
-Hej wcale nie dobry tata Irwin tylko...to znaczy dobry tata Irwin też ale to pod inny względem...
-Ash.-złapał go za ramię.-Przestań pieprzyć.
Już wiedziałam że źle dobrałam słowa. Chłopak podniósł brwi z chytrym uśmiechem na twarzy.
-A co jakbym nie przestawał?-zapytał podnosząc się z łokci.
-Trochę byś się zmęczył.-stwierdziłam.
Siedział po turecku na przeciwko chłopaka. Oparł się na dłoniach po obu stronach moich nóg i nachylił się żeby mnie pocałować na co dość szybko odpowiedziałam nachylając się.
Juls (Michael)
Słońce zachodziło jasnymi barwami dając nam niezłe widowisko. Irwin i Juls nie wrócili przez cały dzień przez co mogłam myśleć że się pewnie pieprzą gdzieś na plaży.
Nie, a tak poważnie to zaczynałam się martwić i chyba powinnam zadzwonić do przyjaciółki bo to do niej nie podobne.
Oweszem Zuz znikała czasem na góra 2 dni ale potem okazywało się że była gdzieś z jakimś chłopakiem. Ale Juls tak nigdy nie robiła. W pracy najdłużej była do 23 a i tak dzwoniła żeby się upewnić czy nie spaliłyśmy domu pod jej nieobecność. Dla jasności jeszcze nam się nie zdarzyło.
-Michael.-zaczęłam.-Zadzwonię do Juls gdzie są.
-Martwisz się czy Irwin jej gdzieś nie uprowadził?-zapytał.
-W sumie bardziej podejrzewałabym ich o pieprzenie się na piasku cały dzień.
-Masz rację. Dobra dzwoni. Pójdę zrobić herbatę.-Mikey wstał i zostawił mnie na tarasie.
Juls odebrała po trzecim sygnale czyli standard. Powiedziała że już idzie a ja w tle słyszałam chichot Ashton.
Po chwili Clifford wrócił z kocem i dwoma kubkami. Postawił je na małym stoliku przede mną i podszedł do wysokiego stojaka w którym można było rozpalić ogień. Słońca już nie było na niebie i dawało tylko swoje ostatnie cienie na horyzoncie. Wzięłam kubek ze stolika i upiłam łyk.
-Skąd wiedziałeś że lubię tropikalną?
-A wiesz tajne źródła.-stwierdził siadając obok.
-Tajne źródła aka. Zuz?-ten tylko pokiwał głową i usiadł obok mnie nakrywając nasze nogi kocem i biorąc swoją herbatę w dłonie.
-Co oni robią cały dzień?-zapytałam.
-Leżą na kanapie.
-Aha.
-O której jutro macie wylot?-zapytał cicho bez szczęścia w głosie.
-Dziewiąta trzydzieści.
-Tak rano?-spojrzał na mnie.
-Ta. Musimy być na wieczornych zajęciach.
-Zmiana czasu wam nie będzie przeszkadzała?
-Pewnie będzie. I tak się w pewnym momencie prześpimy.
-Przynajmniej na drugi dzień nie idziecie do pracy.-uśmiechnął się do mnie.
-Juls idzie.-Michael spojrzał na mnie tak jakby właśnie wezwała szatana.
-Ma własny biznes. Nie może sobie pozwolić na wolne bo nie ma jej kto dać tego wolnego.
-Teraz przecież ma wolne.
-Dużo razy tutaj pisała ze swoim pracownikiem. Jestem pewna że kiedy Irwin śpi ona odpisuje na maile i załatwia wszystko. Z salonu dobiegło ciche "jesteśmy"
-Hej co robicie?-usłyszeliśmy za sobą.
-Siedzimy. Dołączycie się?-zapytałam.
-Czemu nie.-usiedli przed nami na kanapie uśmiechając się.
Zachowywali się tak jakby ich nie dotyczyło to że jutro będą musieli zostawić siebie na zawsze.
CZYTASZ
San Francisco/Ashton Irwin,5sos
FanficChcę wrócić z powrotem gdzie zaczęliśmy. Do letniej nocy. Wiesz, że to było właściwe. Wakacje które miały być zwykłym odpoczynkiem stały się przygodą na całe życie po poznaniu pewnego zespołu. Nie musimy nic mówić. Nie wypowiadać ani słowa. Na swoj...