- Zróbmy babeczki.
Unoszę wzrok znad książki do biologii i patrzę na Hiroto zdziwiony.
- Teraz?
- No. W końcu dziś Mikołajki. Moglibyśmy zanieść je twojej mamie.
Kiwam głową i wstaję w łóżka, starając się nie dawać po sobie poznać pogorszenia nastroju. Od tamtego dnia, mama nie wyszła ze szpitala. Minął już ponad miesiąc, a ja zaczynałem wątpić, czy w ogóle ją wypuszczą.
Zbawieniem w tej sytuacji okazała się ciotka z Tokio - jak tylko doszły ją słuchy, co się u nas dzieje, zaczęła przysyłać masę pieniędzy, dzięki czemu Yuki nie musiała tak ciężko pracować. Pozostała kwestia Hiroto. Niedługo święta, teraz Mikołajki, potem Boże Narodzenie...
Przechodzimy do kuchni, po czym zaczynamy przygotowania do robienia babeczek. Maehara wie już gdzie co gdzie jest. Umie się też w miarę sam ogarniać i przez to czuję się jak dumna matka.
- Ne, Hiroto - zaczynam niezręcznie, nie chcąc poruszać tego tematu. Jednak moja ciekawość jest większa i mocniejsza niż ostrożność, którą zachowywałem dotychczas.
- Hm? - Maehara zręcznie wbija jajka do miski, a ja po raz kolejny czuję ukłucie dumy.
- Masz zamiar zostać u nas na święta?
Chłopak patrzy na mnie rozbawiony, a ja czuję się, jakbym palnął coś głupiego.
- To nie oczywiste?
- Nie do końca. No bo... Nie masz jakiejś rodziny, czy coś?
Z jego twarzy znika uśmiech, a ja żałuję że się odezwałem.
- Rodzina, co? - mruczy, opierając się łokciami o blat. Unosi lekko głowę i wbija wzrok w sufit. - Miałem kiedyś rodzinę. Czasami, jak nam pozwolili, obchodziliśmy takie święta jak Mikołajki czy sylwester. Ale nigdy Bożego Narodzenia. Mimo to, tylko w święta pozwalano nam oglądać telewizję do pierwszej w nocy. Loki wtedy rzucał we mnie kukurydzianymi chrupkami, żebym nie przespał filmów. Neri upierała się, żeby oglądać romanse, a Mei zawsze zmuszała nas do oglądania komedii ,,Kevin sam w domu". Nikt nigdy nie chciał tego oglądać, ale pod koniec wszyscy się dobrze bawili.
Widząc jego smutny uśmiech, coś łapie mnie za serce. Dopiero po chwili zdaję sobie sprawę, że używa wobec wszystkich czasu przeszłego.
- A... Skoro tu jesteś, to co z re-
- Nie żyją - odpowiada natychmiast. - Wiem, że jak się rozstawaliśmy, Neri jeszcze żyła. Ale tylko ona. A było nas więcej niż czworo.
- Miałeś więcej rodzeństwa?
- Powiedzmy, że około dziewięciu braci i cztery siostry - mówi ponuro. - Większość z nich nie zasłużyła na taki los.
- Jaki los?
Milczy chwilę, po czym odwraca głowę w moją stronę. Jego oczy emanują czymś na kształt bólu, ale i ostrzeżenia.
- Dla własnego dobra, nie pytaj mnie o takie rzeczy, Yuma - prosi cicho. - Wiedza kosztuje. Czasami nawet więcej niż jesteś w stanie poświęcić.
Kiwam głową, czując zimny dreszcz przechodzący mi po plecach. Zrobiło się tak jakoś... mrocznie. Nie żeby coś, ale mam wrażenie że Hiroto nie miał normalnej rodziny i ciepłego domu.
,, Pozwolono"
,, Nie pozwolili"
Nie uściślł jacy oni. A przecież nie mówi się w ten sposób o rodzicach.

CZYTASZ
Nie taki jak się wydaje || Maeiso
Fanfiction''On? Jak huragan wtargnął do mojego spokojnego życia i zamienił je w chaos. Nieświadomie, na moje własne życzenie" Yuuma Isogai to normalny szesnastolatek. Prowadzi spokojne, aczkolwiek biedne życie w małym miasteczku, z dwiema siostrami i chorą...