Cassandra przemierzyła dziedziniec szybkim krokiem, próbując nie zwracać uwagi na zaciekawione spojrzenia rekrutów i żołnierzy, ćwiczących właśnie na placu treningowym. Skupiła się na tym, aby nie wylać zawartości miski z parującą jeszcze zupą albo nie posłać znajdującego się na talerzu kotleta na ubitą ziemię.
Pokonanie schodów trwało nieskończoność i wymagało większej zręczności, niż młynek mieczem, lecz w końcu udało jej się dotrzeć do drewnianych drzwi, prowadzących do gabinetu Komendanta. Zapukała nogą, zdecydowanie mocniej niż zamierzała. Cóż, nie była uosobieniem subtelności.
- Wejść! - usłyszała zachrypnięty głos.
Naciskając łokciem mosiężną klamkę, naparła na drzwi, które otworzyły się łatwiej niż sądziła i z impetem uderzyły o ścianę wewnątrz pomieszczenia.
Cullen zerwał się gwałtownie, łapiąc za rękojeść opartego o biurko miecza. Był potargany, z wyraźnie podkrążonymi oczami, jakby nie spał od wielu dni.
- Nie możesz tak funkcjonować - zaanonsowała bez zbędnego wstępu, z hukiem stawiając tacę na walających się po całym blacie dokumentach. Sztućce zadźwięczały.
Mężczyzna przetarł twarz dłonią i usiadł powoli. Spojrzał na posiłek, jakby zapominając o istnieniu czegoś takiego.
- Nie mam pojęcia, o co ci... - zaczął, jednak jego organizm głośno upomniał się o jedzenie. Cullen chrząknął, zawstydzony, wywołując na twarzy Cassandry lekko kpiący, za to z pewnością triumfalny uśmiech.
- Właśnie o to.
Mężczyzna wymamrotał podziękowanie i zabrał się za posiłek. Powoli, z wysiłkiem wmuszał w siebie kolejne kęsy, najwyraźniej walcząc z mdłościami. Poszukiwaczka wiedziała jednak, że był to najłagodniejszy z objawów przemęczenia i odstawienia lyrium. Podeszła do regału z książkami, prześlizgując wzrokiem po tytułach, lecz nie zatrzymując się na żadnym z nich.
- Powinieneś wyjść z tej jaskini od czasu do czasu - rzuciła jakby od niechcenia.
- Mam dużo pracy.
Westchnęła i potarła bliznę na policzku. Zawsze ta sama odpowiedź. Wróciła do biurka, stając naprzeciwko mężczyzny, patrząc na niego z góry i krzyżując ręce na piesi.
- I jest to tylko i wyłącznie twoja wina. Poza tym oboje wiemy, że to nieprawda. Nie to cię tutaj trzyma.
Odłożył łyżkę, odchylił się na oparcie krzesła i popatrzył na nią intensywnie.
- Czego ode mnie oczekujesz, Cassanadro? - zapytał znużonym głosem.
Był zaskakująco spokojny. Może jednak wziął sobie do serca coś z ostatniej rozmowy?
- Nic, czego sam byś nie chciał, gdybyś tylko wziął się w garść. Varric powiedział mi co zaszło, pytał czy nie przesadził. - Powstrzymała go gestem by nic nie mówił, choć nie było to konieczne. Cullen milczał, patrząc na kobietę wzrokiem, z którego nic nie mogła wyczytać. - A ja mu powiedziałam że nie, bo miał rację i kiedyś musiałeś się z tym zmierzyć. Więc czemu nie teraz?
Cullen wciąż milczał. Cassandra zmarszczyła kruczoczarne brwi, nie za bardzo wiedząc, jak interpretować dziwne zachowanie Komendanta. Milczenie było normalne, lecz spokojne milczenie... Takie ostatnio nie istniało u byłego templariusza.
- W końcu Inkwizytorka... wróci do siebie - kontynuowała, zawahawszy się przez chwilę. - Do tego czasu musisz dojść do ładu z tym wszystkim. Z samym sobą.
- Myślisz, że to takie proste? - Wstał nagle i podszedł do wąskiego, wysokiego okna, przez które padła na niego smuga światła, oświetlając połowę twarzy. - Dlaczego wszyscy uważają, że wiedzą co dla mnie dobre, co powinienem zrobić a czego nie? Czy to jakiś nowy rodzaj rozrywki? - Jego głos z każdym pytaniem nabierał niższego, cięższego brzmienia.
YOU ARE READING
[Dragon Age Inkwizycja] W cieniu szaleństwa ✔︎
FanfictionTrylogia Szaleństwa - Część I Czy jedna osoba jest w stanie udźwignąć brzemię odpowiedzialności za cały świat? A nawet jeśli, to jakie piętno to na niej odciśnie? Co się dzieje z bohaterami, gdy świat ogarnia szaleństwo i chaos? Eliandir Lavellan z...