Wnętrze pozostało takim, jakie je zapamiętał. Wysokie sklepienie, chłodne światło jarzeniówek oraz pracownicy, poruszający się po korytarzach jak zombie. Otrzepał płaszcz z pojedynczych kropelek deszczu i ruszył w stronę punktu informacyjnego. Za białym blatem siedziała czarnowłosa kobieta. Christopher zawiesił wzrok na jej plakietce z imieniem: Emily.- Dzień dobry, Emily. – Zmusił się do delikatnego uśmiechu nr 4 i oparł głowę na złączonych dłoniach.
- Dla kogo dobry, dla tego dobry – burknęła dziewczyna i uniosła znad kartek czujne spojrzenie. – Pan w jakiej sprawie?
- Joshua Washington. Jest tu taki?
- Ten nieprzytomny, rodem wyjęty z Egiptu chłoptaś? Ano jest – rzuciła sucho. Najwyraźniej nie lubiła obcokrajowców. – Pokój 27 na drugim piętrze.
- Dziękuję. – Wyprostował się i ponownie ruszył korytarzem.Mijając kolejne sale i wspinając się na kolejne schody, myślał. Zastanawiał się, czy babka wciąż robi za dyrektorkę. Jeśli tak, nie uniknie spotkania z nią. Mimo, że celowo nie podał Emily swojego nazwiska, ktoś zaraz go zauważy i doniesie komu trzeba i co trzeba. A wtedy babcia zacznie mu robić wykłady na temat tego, jakim to jest człowiekiem, co w życiu osiągnął (a czego nie) oraz dlaczego wpędził swoją matkę do grobu.
Oczywiście pozostawała druga opcja. Kate Smith już dawno nie żyje, a jego zwyczajnie nikt nie poinformował. Odeszła w spokoju ducha, a następnie została skremowana. Jej prochy wysypano na tyłach jej cudownie staroświeckiego domostwa – czyli tam, gdzie sobie życzyła.
Stanąwszy przed białymi drzwiami do sali, w której umieszczono Josha, machinalnie poprawił włosy i przygładził ubranie. Nie wiedział czemu to robi, po prostu chciał pokazać się z dobrej strony. Odchrząknął jeszcze kilka razy, przeskoczył z nogi na nogę jak profesjonalny tenisista, a następnie wolno wszedł do środka.
Nie musiał długo szukać wzrokiem swojego kochanka. Leżał na wprost wejścia, skulony pod wykrochmaloną, białą pościelą, oddychający spokojnie, pogrążony we śnie. Oprócz niego, w pokoju znajdowały się jeszcze dwa łóżka, z czego jedne zajęte przez kobietę w średnim wieku. Uniosła wzrok znad czytanej gazety, gdy wszedł, a teraz znów zatopiła się w lekturze. Najwyraźniej nie zrobił na niej piorunującego wrażenia.
Przysunął sobie krzesło i usiadł, nie spuszczając oka z Washingtona. Wydawał się czuć dobrze, a przynajmniej wszystko na to wskazywało. Chris ponownie pozwolił myślom biec własnym torem. Siedział w ciszy. Czekał.
Po kilkunastu minutach Josh mruknął coś niezrozumiale i począł przeciągać się pośród rozkopanej kołdry. Przez moment szukał czegoś wzrokiem, lecz szybko zauważył swojego gościa. Momentalnie spuścił głowę i począł wyłamywać z trzaskiem palce.
Christopher nie przerywał tego ciągnącego się w nieskończoność milczenia. Nie chciał, ale też nie potrafił. Nie wiedział jak ubrać w słowa wszystko to, co krążyło mu po głowie. Dlatego jedynym co robił, było martwe wpatrywanie się w niespokojną twarz Joshuy. Kobieta znajdująca się na sąsiednim łóżku westchnęła cicho.Nie wiedział ile minęło czasu, kiedy brunet w końcu się przemógł i otworzył usta.
- Co tutaj robisz? – Wciąż na niego nie patrzył. Oblizywał nerwowo wargi i kiwał głową na boki.
- Przyszedłem cię odwiedzić. W końcu, wiesz... – Odchrząknął. – Chyba powinienem.
Josh przytaknął gorliwie i zmusił się do zerknięcia na blondyna. Gdy zobaczył, że ten nie jest zdenerwowany, usadowił się wygodniej na materacu i zaplótł ramiona na piersi.
- Przepraszam.
- Przepraszasz za to, że zostałeś zgwałcony? – Christopher podniósł jedną brew z zaskoczeniem. – Przecież to nie twoja wina.
- Moja. A właśnie, że moja. – Josh uniósł hardo podbródek, starając się ukryć wstyd i strach. Myślał, że stary jak świat trik z przybieraniem lekceważącej i pewnej siebie maski zadziała. Niestety, nie w tym przypadku.
CZYTASZ
Whisky, seks i papierosy » Climbing Class AU [DO POPRAWY]
Fanfic[Opowiadanie zostało opublikowane w maju 2016 roku. Po świeżym przeczytaniu prawie dwa lata później, autorka zdecydowała się dokonać wielu zmian, które właśnie trwają. Jeśli jednak chcesz zerknąć na tę dziewiczą i bardzo niedobrą wersję początkową...