I won't/want (to) give up.

224 36 22
                                    

Trzymając w dłoniach wyniki sprzedaży ostatniego albumu znowu poczułem nieprzyjemny ucisk w żołądku. Spodziewałem się zobaczyć swoje nazwisko na ostatnim miejscu podsumowania, więc nie było to dla mnie zaskakujące. Zazwyczaj plasowałem się na szarym końcu. Mimo tego zawsze tliła się we mnie iskierka nadziei. Liczyłem, że tym razem moje starania odniosą wreszcie spodziewany skutek, dzięki czemu zasłużę na pochwałę lub chociaż uniknę nagany. Odnosiłem nawet wrażenie, że ostatnio coś zaczęło się zmieniać w sposobie, jaki byłem postrzegany przez publiczność, ta wiara jednak okazała się zwodnicza.

— Junmyeon! — Usłyszałem wołanie, które nagle wyrwało mnie z zamyślenia.

Doskonale wiedziałem, że czeka mnie jeszcze rozmowa z menedżerem oraz przedstawicielem wytwórni, która miała dotyczyć aktywności zaplanowanych dla zespołu na kilka najbliższych miesięcy. Decyzje dotyczące naszej przyszłości podejmowano na podstawie obecnych i przewidywanych wyników sprzedaży, próbując jak najbardziej zmaksymalizować zyski. Wszedłem do pomieszczenia, gdzie wszyscy już czekali, by przekazać mi informacje ważne zarówno dla mnie, jak i dla reszty chłopaków.

Ku mojemu zdziwieniu, cała dyskusja przybrała niespodziewany obrót. Nie liczyłem na ciepłe słowa z ich strony, jednak nie byłem również przygotowany na znalezienie się w aż tak nieprzyjemnej sytuacji.

— Jest jeszcze jedna sprawa, którą chcielibyśmy z tobą poruszyć... — odezwał się dyrektor do spraw marketingu w momencie, gdy miałem już wyjść z pokoju. 

Odwróciłem się do mężczyzny unosząc brwi i oczekując, że dokończy swoją myśl, on jednak cały czas się wahał, jakby bojąc się wyrazić swoje obawy.

— Coś się stało? — zapytałem już nieco zaniepokojony, starając się go zachęcić do mówienia.

Wszyscy obecni w pokoju najpierw wymienili porozumiewawcze spojrzenia, a następnie skupili na mnie swoją uwagę. Przesuwałem wzrokiem po ich twarzach, starając się cokolwiek wyczytać z ich min, niestety udzieliła mi się jedynie nerwowa atmosfera.

— Junmyeon... Doskonale wiemy, że kontrakt, który z tobą podpisaliśmy, jeszcze się nie kończy. Rozważamy jednak jego zerwanie. To nie jest nic osobistego, ponieważ wszyscy widzimy jak ciężko pracujesz, ale wytwórnia to nie organizacja charytatywna i musimy brać pod uwagę oczekiwane zyski. Z tego powodu zaczęliśmy się zastanawiać nad wcześniejszym zakończeniem naszej umowy — odpowiedział cicho. 

Mężczyzna był zupełnie świadomy, iż ta informacja mocno na mnie wpłynie. Prawdopodobnie spodziewał się z wybuchu złości lub chociażby próby obrony własnej pozycji. Nic takiego nie miało jednak miejsca.

Żaden opór z mojej strony nie zmieniłby ich decyzji, ponieważ jak sam zauważył, tutaj najważniejszy wyznacznik stanowiły pieniądze. Liczby i wynikłe z nich prognozy sprzedaży były dla mnie niestety nieubłagane. Przywołałem na twarz najbardziej pogodny uśmiech, na jaki udało mi się zdobyć. Przez lata przyzwyczaiłem się do wywoływania tego grymasu nawet w sytuacjach, w których najchętniej skryłbym się we własnym łóżku i ulżył swoim skołatanym nerwom poprzez rzewny płacz.

Ten uśmiech jednak nigdy nie był szczery.

— Czy podjęto już jakieś wiążące decyzje?

— Nie, ponieważ wciąż się wahamy. Kilka najbliższych miesięcy zdecyduje, poza tym wciąż nie wiemy, czy taka zmiana dobrze wpłynęłaby na wizerunek grupy. Wszystko zależy od zachowania się rynku oraz od ilości wkładu twojej pracy.

Zacisnąłem mocniej zęby znów słysząc ten argument. Ich warunek był niemożliwy do spełnienia. Gdybym chociaż potrafił wykrzesać z siebie jeszcze odrobinę więcej energii niż teraz. Niestety już w tamtym momencie pracowałem ponad własne siły.

I won't/want to give upOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz