Rozdział 15

1.5K 101 22
                                    

- Corinna, gdzie ty, do jasnej cholery byłaś? - wykrzyczał naprawdę mocno zdenerwowany mój brat - Dlaczego nie odbierasz tego pieprzonego telefonu?

- Przepraszam, Tay, byłam zajęta.

Tyler spojrzał na mnie z niedowierzaniem. Zauważyłam, że miał przekrwione oczy. Płakał. Coś musiało się stać.

- Wszystko w porządku? - zapytałam. Nie odpowiedział. Zaczął płakać, a ja byłam przerażona. Do głowy przyszła mi jedna myśl, a do moich oczu momentalnienapłynęły łzy. Nie, to nie może być to. - Mów, co się stało!

- Mama zmarła... - ledwo wykrztusił przez łzy. To niemożliwe. Nie, nie, nie.

- Żartujesz sobie? Dawała sobie całkiem dobrze radę..

- Dostała przerzutów. Jej organizm sobie z tym nie poradził.

- Ja... Ja nie zdążyłam się nawet pożegnać - powiedziałam, po czym wybiegłam z domu. Nie mogłam płakać. Osiągnęłam ten poziom rozpaczy, że już nawet żadnej łzy nie umiałam z siebie wydusić. To było jeszcze gorsze. Wyciągnęłam telefon i napisałam do pierwszej osoby, o której pomyślałam.

21:05
Do: Justin
Justin, przyjedź. Potrzebuję cię.

Mijały minuty, a on nie odpisywał.

21:16
Do: Justin
Proszę...

I nadal nic.

21:29
Do: Justin
Myślałam, że mogę na ciebie liczyć.

Zaczęłam płakać. W końcu wybuchnęłam ogromnym płaczem, dławiąc się łzami. Nie jestem pewna czy przez to mi trochę ulżyło, czy poczułam się jeszcze gorzej. Zadzwoniłam do Alice. Nie odbierała. Przypomniało mi się, że przecież umówiła się z jakimś chłopakiem. Została mi już tylko jedna osoba...

- Halo?

- Nath... Nathan?

- Corinna, ty płaczesz? Co się stało?

- M-mam-mama... - wyjąkałam. Nie umiałam składać żadnych zdań. Całą mną trzęsło. Miałam ochotę coś sobie zrobić i dołączyć do mamy.

- Gdzie jesteś?

- P-przed d-dom-

- Zaraz będę - powiedział, po czym się rozłączył. Nie wiem, ile czasu minęło. Leżałam przemarznięta na ziemi. Nie wzięłam nawet kurtki, a na zewnątrz było zimno, w końcu jesień. Już nawet przestałam się trząść. Leżałam i tylko łzy mi spływały po policzkach. W pewnej chwili podniosły mnie jakieś silne ramiona. Nic nie widziałam, wszystko było rozmazane. Jedynie czułam ciepło, które mnie powoli ogarniało. Nakrył mnie swoją kurtką i ruszył w stronę samochodu.

- Justin?

- Shhh, wszystko już dobrze.

***

Pojechaliśmy do jego domu. Położył mnie w swoim łóżku, przykrył kołdrą i kocem, i zrobił gorącą herbatę. Przestałam chwilowo płakać. Przetarłam oczy i się rozejrzałam. Znałam ten pokój. Na rogu łóżka siedział mój przyjaciel. Miał zmartwioną minę.

- Dziękuję.

- Wiesz, że zawsze możesz na mnie liczyć. Znamy się już tyle lat... A Justin cię olał.

Musiał powiedzieć to ostatnie zdanie, po prostu musiał. Znowu zaczęłam płakać. Było mi tak bardzo przykro, że Justin mnie olał. Po dzisiejszym myślałam, że... Może on znowu udawał, a mnie ma po prostu w dupie. Nathan przytulił mnie do siebie, dłonią gładząc plecy. Czułam się minimalnie lepiej. Wtuliłam się w jego klatkę piersiową. Łzami moczyłam mu koszulkę, ale tym się nie przejmowaliśmy.

***

- I jak się czujesz? - zapytał Nathan tuż po tym, jak otworzyłam oczy. Spędziłam u niego noc. Nie byłam na siłach wracać do domu. Cały czas mnie przytulał. Nie męczył rozmowami, po prostu był. Nathan jest cudownym człowiekiem, jak ja mogłam o tym zapomnieć tylko ze względu na jakąś bójkę? I to dla mnie.. Pobił go dla mnie, żeby w końcu się odpieprzył.

- Lepiej.

- To dobrze.

- Dziękuję.

- Kocham cię.

Nie wiem czy to z rozpaczy, wdzięczności, czy sama przed sobą chciałam zrobić na złość Bieberowi, ale pocałowałam go. Nath na początku się zdziwił, ale po chwili zaczął oddawać pocałunki. Robiąc to, myślałam tylko o Justinie. Z nim było zupełnie inaczej, jakby nasze wargi lepiej do siebie pasowały.. Czy jestem szmatą, jeśli całuję się z przyjacielem, robiąc mu tylko nadzieję? Tak, jestem szmatą. Cholera..

Odsunęłam się od chłopaka i schowałam twarz we włosach. Czułam się okropnie. Nathan nie zamierzał przestawać. Naparł ustami na moje, kładąc mnie na łóżku, a samemu umiejscawiając się nade mną.

- Nathan, nie - powiedziałam, odwracając głowę. Chłopak szybko ze mnie zszedł.

- Zrobię ci śniadanie.

I wyszedł, nawet na mnie nie patrząc. Spojrzałam na telefon. Żadnych wiadomości od Justina. Poczułam ukłucie w sercu. Miałam nadzieję, że był zajęty i nie mógł przeczytać smsów, ale jednak po prostu ma wyjebane.


***

Minął tydzień. Alice i Nathan cały czas bardzo mnie wspierali, dzięki czemu czułam się w miarę dobrze, jak na sytuację, w której byłam. Codziennie w szkole wypatrywałam Justina, żeby powiedzieć mu prosto w twarz, co o nim myślę. Ale go nie było. Byłam na niego okropnie zła, ale zaczynałam się martwić. Może coś mu się stało?

C&J: Help me, please [ZAKOŃCZONE] 1/3Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz