*13*

1.8K 148 34
                                    

Wyszedłem z sali tak szybko jak było to możliwe. Chciałem znów zobaczyć te oczy. Oczy pełne nadziei. Skierowałem się od razu do jego pokoju lecz gdy tylko chciałem otworzyć drzwi ktoś mnie powstrzymał i stanąłem oko w oko z Narcyza. Po jej minie widziałem ze była zła. Zła to mało powiedziane była wściekła.
-Chyba nie zamierzasz tak się tam pokazać ? - powiedziała wskazując na moja twarz. Szybko sp ie przypomniałem, że nadal jestem w postaci Czarnego Pana. Zmieniłem się na jej oczach i mogłem już tam wejść. Chciałem mu wytłumaczyć ze to tylko na pokaz, że nie chciałem aby ktoś to skrzywdził. Zrobiłem krok w stronę drzwi lecz silna dłoń zatrzymała mnie. Spojrzałem w dół w te gniewne oczy. -Nie radzę abyś teraz tam wchodził. Nie jest wstanie z tobą rozmawiać. - jej zachowanie zaczynało mnie denerwować. Kim ona była żeby zatrzymywać Czarnego Pana?
-Narcyzo odejdź- mówię gniewnie.- Chce tam wejść i nie powstrzymasz mnie.-wyciągam dłoń by odsunąć jej ciało i przejść lecz to nie było konieczne ponieważ kobieta sama się odsunęła. W pokoju panował mrok i nie mogłem zlokalizować gdzie znajduje sie chłopak. Usłyszałem cichy szloch i dopiero po tym doszedłem do jego łóżka. Nie wiedziałem co mam teraz zrobić.
-Odejdź-usłyszałem- Nie chce cie widzieć. Nigdy więcej.
-Harry-powiedziałem i podchodzę bliżej niego.- To nie jest tak jak myślisz.- wyciągam dłoń by zapalić światło. Gdy to robię chłopak zakrywa się mocniej kołdra. Delikatnie siadam na łóżku nie chcąc go wystarczyć.- Ja nie powinienem na to pozwolić.- w tym momencie chłopak odwraca sie w moja stronę i widzę jego twarz. Była blada i zmęczona. Blizna na czole jaśniała czerwienia zielone oczy nie dawały takiego blasku jak wcześniej były pozbawione życia.
- Po prostu mnie zabij i przestań się mną bawić. -odezwał się zimnym głosem. -Chce w końcu umrzeć w spokoju.
-Nie pozwolę na to - wyszeptałem wpatrując sie w jego twarz, uniosłem dłoń by dotknąć jego twarzy lecz zostałem odtrącony.
-Nie dotykaj mnie - warknął.- Wyjdź stąd i przyślij jakiegoś Śmierciożerce żeby to zrobił może on będzie w stanie jeśli ty tego nie potrafisz. Najlepiej przyślij tu Narcyzę ona to zrobi szybko bez zbędnych pytań.- Nie mogłem go już słuchać. Poderwałem się z miejsca i spojrzałem na niego z góry.
- Tylko ja mam prawo do zabrania ci życia. Zapamiętaj to.- powiedziałem na odchodne i wyszedłem z pokoju trzaskając drzwiami.
Wróciłem znów do salonu zobaczyć co tam się dzieje. W pokoju siedział młody Malfoy wraz z Longbottom'em. Jak tylko mnie zauważyli od razu zmienili wyraz twarzy na poważny. Widziałem że chcieli odejść.
- Zostańcie- powiedziałem i usiadłem koło nich przy dużym stole. Od razu posłuchali.- Nie musicie być teraz tacy poważni. Bądźcie tacy sami jak zanim tu wszedłem. - widziałem na ich twarzach cień zaciekawienia. Nie chciałem by musieli udawać kogoś kogo nie są. Przysunąłem sobie butelkę z Ognista i nalałem do najbliższej szklanki. Musiałem się uspokoić. Potter i jego przeklęte wyciągam humorki. Wziąłem do ust alkohol i przytrzymałem to na języku. Słodko-gorzki smak rozgrzewał moje podniebienie. Widziałem ze Draco mi się przygląda.
- Czyżbyś chciał i coś zapytać? - spytałem i rzuciłem mu szybkie spojrzenie.
-Ja nie o nic - szybko zmienił zdanie i odwrócił wzrok. Uśmiechnąłem się do siebie. Czułem ze cały czas mnie obserwują. Longbottom był zawsze cichy i nie przykuwał takiej uwagi jak Malfoy.
- Pytaj dopóki jestem łaskawy. - Chłopak zmarszczył brwi wyglądał tak jakby się zastanawiał nad czymś. - Obiecuje, ze nie dostaniesz Crucio.
- Dobrze. Więc - urwał jakby szukał odpowiednich słów. - Chodzi mi o to dlaczego jeszcze nie zabiłeś Pottera. - To było trudne pytanie. Sam się zastanawiam nad tym pytaniem. Dlaczego nie mogę go po prostu zabić i mieć święty spokój. Lecz to było za trudne.
-Po prostu nie mogę-mówię zgodnie z prawda.- To było by zbyt łatwe. Za długo czekałem żeby to po prostu zabić.
-Ale tak na początku zakładałeś, że go zabijesz- odezwał się Longbottom.
-Tak też myślałem jednak te zielone oczy nie dają mi tego zrobić-rzuciłem podnosząc sie z miejsca.- Muszę was zostawić teraz.- podejmuje decyzję. Musze jakoś zmienić jego postawę. Chce żeby był mi bliski. Szybko opuszczam pokój znów zachodzę pod te drzwi. Drzwi które stoją dla mnie otworem. Cicho otwieram drzwi by przypadkiem go nie znudzić. Wchodząc do pokoju słyszę tylko miarowy oddech. Tak jak być powinno chłopak śpi. Podchodzę do jego śpiącego ciała i wyciągam w jego stronę różdżkę.

>>>>--------------------->>>>

Obudził mnie silny ból głowy. Mocne jasne światło wpadało do pomieszczenia rażąc moje zaspane oczy. Gdy je otworzyłem spojrzałem na jasny sufit by przyzwyczaić wzrok. Było dosyć jasno jak na dzień. Obróciłem się na bok i zamknąłem oczy aby znów zasnąć lecz wspomnienia minionej nocy wróciły. Jak on mógł do tego dopuścić. Najpierw mówi mi że mnie nie skrzywdzi a teraz robi to samo. Musze się do tego przyzwyczaić albo namówić Narcyzę do tego żeby mnie nie leczyła. Chodź teraz to będzie trudne przy tej nowej. Uzdrowicielka miała w sobie coś znajomego. Jeszcze nie wiedziałem co to było ale wydaje mi się jakbym ją znał. Nagle otworzyłem oczy i ujrzałem ta twarz. Twarz która wczoraj pozwoliła mi tak cierpieć. Riddle siedział w fotelu i mnie obserwował.
-Długo już tu siedzisz ?-pytam po woli siadając lecz to nie był dobry pomysł bo w mojej głowie poczułem silniejszy ból.
- Dokładnie pół godziny siedzę na tym fotelu. - rzucił nie spuszczając ze mnie wzroku.
- Przestań się tak we mnie wpatrywać jak w mięso.- zauważam na jego twarzy cień uśmiechu.
- Cóż to za język ? -pyta wstając z fotela i podchodząc do mnie. - Czy możesz wstac?
- Nie wiem jeszcze nie próbowałem. -mówię do niego próbując wstać. Gdy już wstałem zdałem sobie sprawę ze stoi zbyt blisko mnie. Musiałem się odsunąć by nie mieć z nim kontaktu.
Mężczyzna złapał mnie za dłoń i przyciągnął do siebie. Poczułem jego ciepłe ciało. Chciałem się odsunąć lecz zostałem przeciśnięty do niego.
-Puść mnie. Nie chce żebyś mnie dotykał.
- Chce ci coś pokazać nie musisz ze mną rozmawiać.- nie powiedziałem od tylko kiwnąłem głową na potwierdzenie. Tom pociągnął mnie za rękę i poprowadził do drzwi których wczoraj tu nie było. Drzwi były umiejscowione obok tych od łazienki. Lecz zamiast klamki miały symbol węża. Riddle dotknął głowy węża a drzwi rozsunęły się ukazując coś czego nigdy w życiu nie widziałem. Pomieszczenie było większe niż Wielka Sala w Hogwarcie. Gdy tylko przeszedłem przez próg otuliła mnie ciepła aura. Pomieszczenie wyglądało jak ogród. W powietrzu był wyczuwalny intensywny zapach kwiatów, szum strumyka był słyszalny aż tutaj. Spojrzałem w górę na błękitne niebo bez żadnej chmurki. Podszedłem do najbliższego skupiska roślin i dotknąłem lekko czerwonego kwiatka. Był prawdziwy.
- Czy to iluzja? -spytałem.
- Nie to najprawdziwsze kwiaty- rzucił Tom.- wszystko tu jest prawdziwe. Tak samo jak ty i ja.-powiedział podchodząc do mnie i dotykając mojej twarzy- To jest moja definicja raju Harry -powiedział szeptem wprost w moje usta delikatnie je całując- Ty jesteś moim rajem.
-----------
Macie rozdział i się cieszta.
Jak są jakieś błędy to nie zabijajcie tylko wincie mój telefon.
Czekam na komentarze.

I Gdy Już Cię Zobaczę ♕Tomarry♕Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz