Rozdział 41 Ja też chcę iść!

25.4K 1.3K 128
                                    

  Ladybug PV - Polskie Napisy  

Chcę jeszcze raz podziękować, za dwa tysiące obserwacji!

— Nevra —

Nasze usta właśnie miały się spotkać, gdy nagle jeden z członków mojego stada zaczął walić w drzwi. Poczułem jak zirytowanie ogarnia moje ciało. Jak ten śmieć śmiał nam przeszkodzić?! Mimo, że słyszałem, że Melody nie chcę tego pocałunku, nie miałam zamiaru przestać. To co się stało w nocy było najlepszym co mnie w życiu spotkało. Moja mała księżniczka była cudowna. Jej piękne delikatne ciało... W chwili kiedy przypomniałem sobie jej zaczerwienioną twarz, pragnąłem powtórki, lecz musiałem załatwić sprawę z tym śmieciem. Z mojego gardła wydobyło się ostrzegawcze warczenie.

— Jeśli to coś mało ważnego zabiję cię! — ostrzegłem, a po jej ciele przeszedł dreszcz. Usłyszałem czyjeś westchnięcie za drzwiami. Miałem ochotę zabić tego gnoja. Za kogo on się uważa?! Jak na mój gust jej zbyt bezczelny. Ponadto znieważył mnie w obecności jego Luny. Zacisnąłem wściekły szczękę. Zabiję go jak tylko nie będzie obok mojej ukochanej. Normalne zrobił bym to nie zważając na nic, lecz obiecałem, że nie dowie się ona o żadnych zabitych przeze mnie osobach.

— Wybacz, Alfo ale to ważne... — oznajmił członek mojego stada. — Ta sprawa dotyczy uciekinierów.

Wraz z końcem jego słów, moje mięśnie się napięły. Co znów zrobiło to plugastwo? Niespodziewanie wyczułem jej strach. Nie zważając na nic objąłem dziewczynę swoimi ramionami. Nie chciałem by się bała. Byłem zdrenowany. Po pierwsze wampiry znów coś wymyśliły, a po drugie mój mały kwiatuszek jest przerażony. Złożyłem na jej czole czuły pocałunek.

— Powiedź Natanielowi, że za dziesięć minut mam go zobaczyć w sali narad! — rozkazałem.

— Tak, jest Alfo! — krzyknął, a po chwili można było usłyszeć kroki.

Przytuliłem Melody, a ona mocniej wtuliła się w moje ciało. Wzmocniłem uścisk.

— Uważaj! — krzyknął, wilk wewnątrz mnie. Prychnąłem. O co znowu mu chodzi? — Musisz na nią uważać — wyjaśnił.

— A to niby dlaczego? — zapytałem, chcąc otrzymać wyjaśnienia.

Jednak wilk nie odpowiedział, szepnął tylko z nutką tajemniczości:

— Już niedługo się dowiesz...

Warknąłem i zacząłem kląć pod nosem. Ciałem mojej ukochanej wstrząsał kolejny dreszcz. Zacząłem ją kołysać w swoich ramionach, a ta — ku mojemu zdziwieniu — zaczęła się wyrywać. Siłą przytrzymałem ją przy sobie. Nie wiedziałem co się z nią dzieję, lecz na pewno to wszystko nie było normalne. Może to ma związek z tym co się stało w nocy? Zacząłem przeszukiwać jej myśli, lecz nie znalazłem choćby małej wzmianki o tym, że tego żałuję. Zamiast tego usłyszałem jej dziwne zdeterminowanie. Cały czas powtarzała: „Muszę być silna, muszę...". Zaśmiałem się, odgarniając z twarzy jej piękne czarne włosy. Moja mała wojowniczka. Chcę tak dużo zrobić, lecz ja nie chcę by mieszała się w sprawy watahy. Historia tego miejsca została spisana krwią niewinny, a ona zapewne by tego nie zrozumiała. Melody fuknęła, po czym uderzyła mnie pięścią w tors. Zaśmiałem się. Była za słaba by zrobić coś mojemu ciału, lecz i jednocześnie dość potężna by zniszczyć mnie psychicznie.

— Gdzie pójdziesz? — zapytała, uspokajając się.

Zdziwiło mnie jej pytanie. Wydawało mi się, że coś knuję, nagle usłyszałem jedna z jej myśli.

— Nie ma mowy, że pozwolę ci być na tej naradzie! — oznajmiłem agresywnie.

Miałem nadzieję, że słysząc mój ton głosu odpuści, lecz ona tego nie zrobiła. Zamiast tego uśmiechnęła się cwaniacko, po czym — nim zdążyłem zareagować — wstała z moich kolan. Z grymasem bólu na twarzy podeszła do szafy i wyciągnęła jedną z znajdujących się tam bluz — należącej do mnie oczywiście. Nie mogąc znieść widoku jej cierpienia, wziąłem ją na ręce.

— Nie odpuszczę — oświadczyła. — Chcę być tam z tobą i nie dasz rady mnie powstrzymać.

Uśmiechnąłem się przebiegle. Kiedy to mojej małej Melody wyrosły pazurki? Chyba będę musiał jej trochę utemperować. Dotknąłem nosem jej policzka.

— Naprawdę tak sądzisz? — mruknąłem, całując ją.

— Tak... — wyszeptała, próbując nabrać powietrza do swoich płuc.

Dotknąłem dłonią jej zaczerwienionego policzka. Jej determinacja jest godna podziwu, lecz to nie wystarczy by mnie przekonać. Nie pójdzie ze mną na naradę. Nie tym razem. Musi się pogodzić, że wojny toczone ze mną są zawsze przegrane. Położyłem ją na ziemi, po czym spojrzałem w oczy.

— Nie pójdziesz ze mną. Nie pozwalam ci na to — oznajmiłem, a w jej oczach zamigotał gniew.

Pomimo bólu podeszła do jednego z regału i chwyciła za pierwszą lepszą książkę, pokazując mi tym samym, że jest na mnie obrażona. Postanowiłem jak na razie nic nie mówić. Jak wrócę porozmawiamy, a teraz mam coś innego do zrobienia — uznałem. Nic nie mówiąc, wyszedłem z pomieszczenia i zacząłem iść do sali, w której wszyscy mieli już na mnie czekać. Czas zdecydować co zrobić z nowym władcą wampirów. Była Tylka jedna opcja: zabić go.

CDN

Wybaczcie, jeśli pojawiły się błędy. Jest już późno, a mi oczy się praktycznie same zamykając. Mam jednak nadzieję, że mimo to rozdział się podoba. Błędy poprawie jutro rano! :D Pozdrawiam i do poniedziałku.

(Data opublikowania tego rozdziału: 09.12.16r)

Jesteś moja kwiatuszkuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz