ROZDZIAŁ 3

3.3K 130 0
                                    

-Jess musisz zająć się firmą jak mnie nie będzie- mój mąż zwariował

- Max ja mam swoją pracę, z resztą masz wielu ludzi którzy mogą pilnować Twoich spraw

- Naszych spraw Jess. Chcę tam Ciebie. Znasz się na tym. Zwolnił się człowiek, który był moją prawą ręką, a nikomu nie ufam tak jak Tobie.

- Dobrze. Niech Ci będzie- w końcu się zgadzam

Max kończy się pakować. Jestem na niego zła i jest mi przykro, że leci z Veronicą. Żegna się z Aidenem i podchodzi do mnie. Trzymam na rękach Molly, którą mu podaję i idę do kuchni

- A Ty się nie porzegnasz?- podchodzi do mnie

- Po co skoro to tylko kilka dni?

- Kochanie, kocham tylko Ciebie. Dlaczego mi nie ufasz?- obejmuje mnie od tyłu w pasie

- Max ufam Ci, ale nie ufam jej- odwracam się twarzą do niego i patrzę mu w oczy

- Jess- Max zaczyna się śmiać- Ale ja nie jadę na wakacje, tylko do pracy. Obiecuję Ci, że wrócę najszybciej jak się da- całuje mnie, a moja złość mija i odwzajemniam pocałunek- Kocham Cie skarbie. Zadzwonie jak będę na miejscu- zakłada marynarkę i wychodzi.

***
- Jess czym tak naprawdę się martwisz? Przecież on Cię nie zdradzi!- w pracy zwierzyłam się Meg ze swoich obaw

- No niby tak, ale boję się, że coś zrobi.

- Przestań. Dzwonił już?- pyta

- Tak zaraz jak samolot wylądował. Meg ja nie mogę znieść myśli, że jest tam z nią

- Dzisiaj wieczorem się wyluzujesz- pociesza mnie i wychodzi, a ja zostaję ze swoimi myślami sama. Cały dzień nie potrafię się na niczym skupić. Przeglądam papiery i co chwilę łapię się na tym, że nie wiem co czytam. Po jakichś trzech godzinach męczarni stwierdzam, że to nie ma sensu i idę do domu.
Wchodzę do domu i słyszę głos mojej teściowej

- Już jesteś?- pytam zaskoczona

- Tak kochana- siedzi na dywanie z moimi dziećmi- Chciałam, żebyś się przygotowała na spokojnie

- Super. Więc idę się szykować- wychodzę zadowolona do sypialni. Ubieram na siebie klasyczną małą czarną z długim rękawem i czarne szpilki. Włosy mam lekko pofalowane o zostawiam je rozpuszczone.

- Jess . Megi przyszła- Elena krzyczy z salonu

- Ide- wychodzę i się obkręcam- Tadam! I jak wyglądam?

- Pięknie- odpowiadają zgodnie. Wychodzimy z domu około 21. Do klubi dojeżdżamy jakies 30 minut później. Mamy zarezerwowaną lożę, więc idziemy prosto do niej. Wypijam na szybko dwa drinki o się rozluźniam. Po chwili wygłupów i tanców, zauważam naszego ochroniarza , który udaje, że mi się nie przygląda

- Co tu robisz?-podchodzę do niego

- O pani Miller...

- Przestań! Wiem, że Max kazał Ci mnie pilnować!-wrzeszczę na niego, a on spuszcza wzrok- Masz stąd wyjść!- wskazuję mu palcem wyjście

- Nie mogę, bo pan Miller mnie zwolni- zaraz oszaleję ze złości

- Jak stąd nie wyjdziesz to zwolni Cię na pewno,ale oboje wiemy, że jak mnie posłuchasz to przekonam go, żeby tego nie robił- unoszę brew- To jak będzie?- ochroniarze bez słowa wychodzi

- Twój szwagier jest psychiczny- informuję Meg jak siadam do stolika, a ona tylko szeroko się uśmiecha- Ale jestem ciekawa co teraz robi?

- Leć do niego- wypala Meg

- Co? A dzieci?

- Elena z nimi zostanie, wiesz, że chętnie to zrobi

- Tak zrobię. Zarezerwuję na jutro lot- wychodzę na zewnątrz, żeby to zrobić, ale mój telefon zaczyna dzwonić- Max.Odbieram telefon- Słucham- Max krzyczy do telefonu. Pyta jakim prawem wywaliłam ochronę z klubu?- Nie będzie mnie nikt pilnował. Mogłeś Ty tu być to był byś spokojny- kończę rozmowę i rezerwuję lot. Pobawiłyśmy się do prawie piętej nad ranem, zaraz po powrocie spakowałam kilka rzeczy. Pogadałam z Eleną, która bardzo się ucieszyła. Położyłam się spać. Wstałam po kilku godzinach snu, żeby wyprawić dzieci i Elenę. Jak się pożegnałam, to kierowca zawiózł mnie na lotnisko. Sekretarka wcześniej zadzwoniła do hotelu, w którym zatrzymali się Max i Veronicka, uprzedziła, że panu Millerowi żona zamierza zrobić niespodziankę. Jak tylko się zeldowałam, to zostałam odprowadzona do apartamentu Maxa. Akurat go nie było, co wzbudziło mój niepokój, bo jest wieczór i dziwnym trafem jej też nie ma. Wzięłam prysznic, zamówiłam szampana i czeka na Maxa- czekam i czekam. Słyszłę, że drzwi pokoju się otwierają, gaszę lampkę i czekam, aż Max wejdzie do sypialni- sam. Nagle zrywam się na nogi, bo z za drzwi dobiega mnie okropny huk

- Kurwa mać- pijany Max, najprawdopodobniej się wywrócił. Wchodzi do sypialni i zapala światło. Patrzy na mnie zaszokowany- Skarbie co Ty tu robisz?- stara się brzmieć trzeźwo

- Postanowiłam Cię odwiedźić. A Ty się upiłeś z Veronicą

- Nie z nią. Z klientem. To super facet, byliśmy z nim na kolacji- tłumaczy mi się. Nachyla się , żeby mnie pocałować. Śmierdzi jak z gorzelni, ale jest taki przystojny , że nie potrafię mu się oprzeć. Jak już chcę go pocałować, to rozlega się pukanie do drzwi. Max patrzy na mnie i widzi na mojej twarzy wkurwienie, bo oboje domyślamy się kto stoi na cholernymi drzwiami- Kochanie nie denerwuj się. Zobacze co chce-Max idzie otworzyć drzwi- Co jest?- pyta z obojętnością w głosie

- Max przyniosłam szampana, może się napijemy?! - co za sukowaty głoś

- Jest późno idź do siebie...Mówię powarznie!- wychylam z sypialni głowę,żeby zobaczyć co robią. Ona próbuje się uwiesić na moim mężu, chce wejść do pokoju, ale Max łapie ją za nadgarstki i wystawia za drzwi- Dosyć! Wynocha do siebie i nie żartuję! - jest stanowczy i ostry, ale działa to na nią, bo odchodzi, a on zamyka drzwi i wraca do mnie.
Po całej nocy przeprosinowego sexu, Max musiał wyjść z samego rana. Zjadłam śniadanie i postanowiłam poczekać na niego w holetowej restauracji. Usiadłam do stolika i zamówiłam kawę.

- To dlatego Max wyrzucił mnie z pokoju- przed moimi oczami staje Veronicka- Mogę usiąść?

- Nie możesz- odburkuję

- Jess chyba nie jesteś zazdrosna? Co z tego, że jakby Cię nie było to Twój idealny mąż pieprzyłby mnie do utraty tchu?- nie odzywam się, bo zaraz wyręczy mnie w tym Max, który stoi za jej plecami- I co z tego, że noc wcześniej...

- Co noc wcześniej?- przerywa jej, a ona staje jak wryta. Odwraca się i kuli pod jego spojrzeniem- No co? Odpowiedz!

- Max ja nie... nie- jąka się- Nie chciałam...nie wiem co powiedzieć-do twarzy mam przyklejony triumfujący uśmiech

- Dlaczego już nie jesteś taka wygadana?- w końcu odzywam się ja, a ona wybiaga upokorzona

- Przepraszam skarbie- Max mnie obejmuje
Po kawie ,obiedzie i szybkim sexie pod prysznicem zagaduję Maxa

- To rozumiem, że wracasz dzisiaj ze mną?

- Nie mogą skarbie. Wrócę pojutrze

- Max , ale ja nie chcę żebyś tu z nią został

- Nie będzie już nic próbowała, wiesz, że nic Ci nie grozi. Zaznaczyłaś swój teren i jest dobrze.

- To mnie uspokoiłeś- biorę do ręki swoją małą torbę i wychodzę z pokoju bez porzegnania

- Cała Ty- słyszę zanim zamknęłam drzwi. Taxówka zawozi mnie na lotnisko. Do ostatniej chwili liczyłam, że zjawi się tu Max i poleci ze mną do domu- równie dobrze mogę sobie czekać na koniec świata. W drodze do domu dzwoniłam do teściowej, która oznajmiła mi, że mam wolne do niedzieli, bo dzieci są bardzo zadowolone. Jestem taka zła na Maxa, że mam zamiar się wystroić i iść na imprezę do klubu Ericka

Stworzeni Dla Siebie- Teraz i Zawsze (część 3)(Ukończona)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz