Odcinek 39

1.1K 133 15
                                    

Kuroko wrócił do domu cały roztrzęsiony.

Mimo tego, jak bardzo był przerażony, chciał uciec pospiesznie do swojego pokoju i zamknąć się w nim na resztę dnia, ale okazało się, że Kise nie zdążył jeszcze wyjść na spotkanie z Oikawą, wobec czego błękitnowłosy zastał go w domu – i w dodatku praktycznie wpadł na niego tuż za progiem drzwi.

– Tetsucchi, co ty... co ci się stało?!- wykrzyknął Ryouta, patrząc na niego z przestrachem.- Co... ktoś cię napadł?!

Tetsuya chciał odpowiedzieć mu, zaprzeczyć, uspokoić starszego brata i zapewnić, że już jest dobrze – ale nie był w stanie wydusić z siebie choćby słowa. Nawet jeśli otworzył usta, z jego gardła nie wydobył się żaden dźwięk. Zamknął je więc, tak bezużyteczne w tej chwili, i po prostu z drżącym westchnieniem oparł czoło o klatkę piersiową blondyna. Kiedy Kise przytulił go do siebie, otaczając ciepłymi i troskliwymi ramionami, w których Kuroko tak wiele razy w życiu odnalazł ukojenie, coś pękło w nim i mężczyzna w końcu rozpłakał się, przytulając do brata i wczepiając palce w jego koszulkę.

– Tak się bałem...- załkał cicho.- Tak bardzo się bałem, Ryouta...

– Ćśś – szepnął Kise, uspokajająco gładząc go po włosach.- Już dobrze, braciszku, już jesteś w domu. Spokojnie, nic nie mów, ja tu jestem.

Kuroko przytulił się do niego mocno, zapominając na chwilę, że Ryoutę czasami wciąż pobolewały żebra. Nic nie mógł jednak na to poradzić, potrzebował go, po raz kolejny w życiu tak bardzo potrzebował mieć go przy sobie. Wiedział, że może mu zaufać, wiedział, że przy nim może poczuć się bezpiecznie.

A teraz bardzo, ale to bardzo tego pragnął.

Nie zorientował się nawet, kiedy Kise poprowadził go do salonu i posadził na kanapie. Nie było go przy nim dwie, może trzy sekundy, a chwilę później opatulał go troskliwie kocem. Kiedy Kuroko uchylił jego rąbka drżącą dłonią, Ryouta natychmiast zrozumiał i okrył także siebie, pod kocem odnajdując dłoń Kuroko i chwytając ją delikatnie, lecz stanowczo.

– Spokojnie, Tetsuya, nic nie mów – powiedział kojącym głosem, obejmując go i kładąc jego głowę na swoim ramieniu. Oparł policzek o miękkie błękitne włosy i przymknął oczy.- Oddychaj powoli, ja nigdzie nie pójdę. Cały czas tu będę, więc uspokój się, odetchnij...

Kuroko pokiwał lekko głową, pociągając nosem. Przez myśl przeszło mu, że Kise jak zawsze potrafi go zaskoczyć. Z energicznego i pozytywnego starszego brata, który ma lekkiego bzika na jego punkcie, z faceta, który piszczy na widok pająków i robaków, który bywa fochliwy i humorzasty – w jednej chwili potrafił stać się prawdziwym, twardym i stanowczym mężczyzną.

Tetsuya również był mężczyzną. Był nim i czuł się nim. Ale po prostu w tamtym momencie, kiedy dopiero co udało mu się uniknąć gwałtu... nie był w stanie powstrzymać łez i drżenia, nie mógł tak po prostu unieść dumnie podbródka i pokazać, że go to nie rusza.

– Przepraszam...- mruknął cicho, kiedy w końcu upewnił się, że odzyskał głos. Nadal wtulał się w brata jak dziecko w ojca, ale nie obchodziło go to. Po stracie rodziców Ryouta i Daiki stali się jego zastępczymi rodzicami. Dla niego nie miało znaczenia, że zachowuje się przy nich niemęsko.- Nie chciałem cię przestraszyć... To limo wygląda chyba gorzej, niż sądziłem.

– Co się stało?- zapytał Kise, odsuwając się na tyle, by móc spojrzeć na brata. Kuroko westchnął, ocierając twarz dłońmi. Odchrząknął, by nabrać nieco siły głosowi.

– To Kagami-kun...- powiedział.

– Kagami ci to zrobił?- zapytał Ryouta grobowym tonem. Patrzył na Tetsuyę poważnym wzrokiem.- Dlaczego?

Moda na Uke ||Kuroko no Basket/Multi Pairing||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz