Rozdział 14

168 28 18
                                    

Chyba zemdlałam... Wszędzie jest czarno. Tylko ja tu jestem, sama. Tak, raczej zamdlałam. Tam było tak ciepło i przytulnie, i Adrian też tam był, taki zmartwiony o mnie. Ja... chyba coś do niego czuję, jego piękna czarna sierść i ten błękit w oczach. Znamy się zaledwie parę godzin ale on jest taki cudowny.
Nadal stałam sama otoczona ciemnością. To miejsce przyprawia mnie o dreszcze, jest tu zimno, ponuro i tak pusto. Kręciłam się chwile z nadzieją, że coś znajdę.

- Halo?

Halo...
Hal..
Halo...
Ha-Lo..

Echo rozniosło się wszędzie. Myślę, że jestem w jakimś stanie... Czy to śpiączka? Tak jakbym była w swoim umyśle.
Nagle rozbrzmiał w oddali czyiś głos:

'Nie zmarnuj tej szansy...'

Gdzieś juz to słyszałam, ale gdzie? Czy to jakaś podpowiedź? Wskazówka jak się stąd wydostać?
Czułam się taka samotna i bezradna. Gdy poczułam, że zaczynam się unosić nad szarą powierzchnią zaczęłam widzieć kolory i rozmazane sylwetki.

- Eliza? Eliza! Eliza proszę obudź się! -słyszałam jakiś łamiący się głos. Czułam jak jakaś postać jest wtulona w mój prawy bok.
Powoli zaczynałam widzieć wszystko, obok mnie stała gromada lisów a postacią która się we mnie wtulała okazał się Adrian.
Powoli podniosłam głowę, bardzo mnie bolała. Widząc obok siebie gromadę obcych mi osób szybko się zawinęłam w kąt posłania. Adrian widząc to zaczął mi tłumaczyć w czym przerwał mu głos małego chłopczyka.

- Kto to jest? Skąd tu przyszła? Śmierdzi dwunożnymi. Zostanie u nas? Co jej się stało w nogę? Kto się nią zaopiekuje?

Adrian syknął na niego ostrzegawczo

- Spike wiesz, że to nie ładnie tak wypytywać? Przeproś naszego gościa ale już!

- Przepraszam... -powiedział cicho speszony Spike z tego co usłyszałam.

- A teraz wracaj do Lilji, migusiem.

Spike był małym szarym liskiem, który miał na grzbiecie dwa czarne paski.

- Eliza, nie musisz się ich bać. To są moi przyjaciele. Należą do tego samego klanu co ja. Pozwól, że ci ich przedstawię. Po twojej lewej stronie siedzi Baron, bardzo lubi jeść. Tuż za nim Akacja -woow ale ona piękna, w sierść miała wplecionego pięknego fioletowego kwiata. -Akacja jest bardzo miła i lubi pomagać.

- A ten chłopczyk co sobie poszedł? Spike, prawda?

- Tsaaa... Niedługo będzie szkolony na wojownika, jest bardzo rozgadany. Syn Lilji białej lisicy, kiedy miał parę tygodni jego ojciec poszedł na wojnę między klanami i już nie wrócił. Liljia bardzo to przeżyła ale jest twardą i wytrwałą lisicą, szybko się pozbierała i podjęła się wychowania Spike'a samemu.

- Ou...

- Ale świetnie sobie radzą -dodał Adrian z uśmiechem pocieszając mnie.
- Na przeciwko ciebie jest Mila, klan nadał jej takie imię ponieważ często wychodzi pospacerować, a spaceruje tyle że kilka mil ma już za sobą na bank.

- Witamy w klanie -powiedziała cała trójka w tym samym czasie. Popatrzyli na siebie chwilę po czym zaczęli się śmiać.

[Baron] Dinks wisicie mi wróbelka!

Po tych słowach ja i Adrian dołączyliśmy do nich i już po chwili wszyscy się śmialiśmy tak głośno, że do jaskini wszedł potężny lis z czarnym ogonem, zdawałoby się, że jego sierść jest złota, błyszczała się jakby była posypana magicznych pyłem.

- Co tu się wyprawia? Kto to jest? Adrian proszę mi to wyjaśnić, natychmiast!

- Ekhem przywódco -wszyscy zamilkli, - Możemy porozmawiać w twojej grocie?
- Jeśli mi wytłumaczysz co tu zaszło i kim jest ta dama to proszę za mną.

Adrian wyszedł z jaskini z bodajże przywódcą klanu a ja popatrzyłam się na Akację, Milę i Barona.

[Akacja] Możesz chodzić?
[Mila] Opowiedz trochę o sobie, proszęęę
[Baron] Chcesz może coś zjeść?
[Akacja] Czy ty zawsze myślisz o jedzeniu? Nie mógłbyś na chwilę przestać?
[Mila] Ale Akacja zrozum, on nie potrafi, już taki jest.

Jestem dumna z tego rozdziału! <3 Wrzucam rozdziały późno, dlatego, że budząc się macie takie SUPRISE! Do następnego! ;*

Nie tego chciałam [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz