Rozdział 1

7 1 0
                                    

-O tak! - Krzyknęłam w momencie kiedy Kevin zaczął stymulować swym językiem punkt, który dawał mi niesamowita przyjemność.
Musiałam przyznać, że mój chłopak wiedział jak dać kobiecie rozkosz.
Kevin złapał mnie mocniej pod udami i przyciągnął bliżej do siebie nieodrywając głowy od mojego krocza. Czułam jak orgazm wzbiera się we mnie. Narasta, a zaraz całkowicie wybuchnie. Chłopak jedna ręka zaczął dotykać moich nagich piersi po czym z większa intensywnością poruszał palcami.
Przyjemność ogarnęła całe moje ciało. Wiłam się w rozkoszy aż w końcu opadłam całkowicie bez sił. Blondyn wyszczerzył zęby w łobuzerskiem uśmiechu po czym wskoczył na łóżko tak, ze znajdował się miedzy moimi udami.
- Chce sie z tobą kochać Megan. - powiedział całując mnie po szyi.
- Wiec to zrób, Kev. - wymamrotałam po czym przycisnęłam go do siebie.
W tej właśnie chwili usłyszałam dźwięk, ze ktoś wchodzi po schodach na gore. Wyglada na to, ze mama wróciła wcześniej niż myślałam. Odepchnęłam Kevina po czym obije zerwaliśmy sie z łóżka i zaczęliśmy pospiesznie sie ubierać.
Gdy moja matka otworzyła drzwi do mojego pokoju siedzielismy juz oboje na podłodze z laptopem na kolanach.
Matka wycelowała w nas badawcze spojrzenie. Przyglądała sie długo zanim cokolwiek powiedziała.
- Hej Kev. - Rzuciła po czym skierowała spojrzenie na mnie. - Przyjdą dziś do mnie ważni goście, wiec proszę abyście byli cicho i nie przeszkadzali dobrze?
-Nie ma sprawy. Wieczorem i tak wychodzimy do Samanty.-powiedziałam z uśmiechem.
-Megan nigdzie nie idziesz. Masz szlaban zapomniałaś?
-To ty tak z tym na poważnie ??
-wagarujesz i nie trzymasz sie wyznaczonej godziny powrotu. Dodatkowo przyłapano cie na paleniu trawki... Tak, tylko żartowałam z tym szlabanem. -odpowiedziała sarkastycznie.
Dobra, musiałam przyznać jej racje. Nie brzmiało to najlepiej, ale prawda wyglada inaczej. Wcale nie byłam Taka zwyrodniała. Nie byłam narkomanka, a poza matematyka nie miałam problemów w szkole.
-Wiedziałam, dziękuje mamo! -spróbowałam mimo wszystko.
-Zostajesz w domu Aleks. -odpowiedziała wychodząc z pokoju.
-Zamorduje ja! Tak się cieszyłam na ta imprezę.
-Nie możesz się wymknąć? Słyszałaś co mówiła. Będzie miała jakiś gości.-zaproponował blondyn przeczesując palcami włosy.
Szybko rozważałam w głowie wszystkie za i przeciw, po czym stwierdziłam, że jeżeli by mnie przyłapała to chyba nigdy nie wyszłabym z domu.
-Niestety musimy zostać. -westchnęłam. Po czym zobaczyłam zmieszanie na twarzy Kevina.
-Co jest? -zapytałam
-Musze iść na ta imprezę, Megan. Obiecałem Sam, że jej pomogę.
-Pójdziesz beze mnie?
-To tylko jeden wieczór. Obiecałem, a nie chce być złym przyjacielem.
-I to daje ci uprawnienia do bycia złym chłopakiem ?
-Chodź wiec ze mną.
-Doskonale wiesz, że nie mogę.
- Wiec nie wzbudzaj we mnie wyrzutów sumienia Megan.
Te słowa wyprowadziły mnie z równowagi. Zaczęliśmy się kłócić. Koniec końców poszliśmy na imprezę razem. Upewniłem się tylko
czy mama jest zajęta gośćmi po czym wymknęliśmy sie przez okno, co było cholernie trudne w 12 centymetrowych szpilkach i srebrnej krótkiej sukience.
- Twój tyłek wyglada niesamowicie seksownie w tych kabaretkach. -powiedział Kris, który schodził jako pierwszy, co pozwalało mu na oglądanie mojej pupy w całej okazałości.
Uderzyłam go pięścią w ramie w ranach odpowiedzi po czym szybko wsiedliśmy do jego samochodu.
*
20 minut pózniej byliśmy juz pod domem Samanty.Mimo wczesnej godziny impreza trwała w najlepsze.
-Megan! -usłyszałam za sobą. Nie zdążyłam sie jednak odwrocić gdy poczułam jak silne męskie ramie ciągnie mnie w dół.
-Luis! Jesteś kompletnie pijany!- stwierdziłam fakt patrząc na przyjaciela. - i nie należysz do najlżejszych - burknęłam zrzucając jego ramie.
- Tak sie cieszę ze cie widzę. Meguś mój ty króliczku.
-Luis jak dla ciebie to koniec imprezy na dzis. - Powiedział Kevin po czym pociągnął bruneta za sobą w stronę domu Samanty. Podreptałam za nimi. Gdy tylko weszłam do środka zobaczyłam urzeczywistnienie Sodomy i Gomory. Ludzkie ciała były wszędzie. Muzyka dudnila głośno a w pomieszczeniu unosił sie gesty papierosowy dym. Cześć pijanych osób leżało na kanapach i krzesłach nie wykazując funkcji życiowych. Oni natomiast oddawali sie erotycznym uniesieniom niemal w każdym koncie ogromnego salonu.
- Ide go gdzieś położyć - powiedział Kevin puszczając do mnie oczko.
Gdy tylko odszedł poczułam mocne uderzenie na moim pośladku. Odwróciłam sie zamaszyście w celu spoliczkowania winowajcy.
-Samanta! Ty krowo! -Wygarnęłam gdy ujrzałam, ze owym winowajcą była moja przyjaciółka.
- Fajnie ze juz jesteś. - zrobiła krótka palze aby rozejrzeć sie dookoła.- jesteś bez Kevina?
- Poszedł ogarniać Luisa. - przewróciłam oczami.
- Chodź zrobię ci drinka.
Przez większość imprezy nie byłam w towarzystwie mojego chłopaka, który towarzyszył mojemu najlepszemu przyjacielowi opróżnić zawartość jego żołądka w jednej z łazienek. Rodzice Samanty byli naprawdę bogaci i często wyjeżdżali co skutkowało właśnie takimi nieokiełznanymi imprezami jak ta. Aż żal mi było patrzeć co banda pijanych nastolatków zrobiła z ekskluzywnym salonem. Bynajmniej nie wyglądał juz jak modelowy przykład z okładki magazynu. Mimo, że nie było Kevina u mojego boku nie narzekałam na samotność. Byłam dość lubianą osoba wiec szybko zrobiła sie wokół mnie nie mała grupka. Przyczynił sie pewnie do tego mój seksowny strój. Nie przeczę, schlebiało mi to, że inni chłopcy mnie adorowali. Lubiłam ich prowokować. Byłam juz lekko wstawiona i robiło sie późno, gdy nagle spostrzegłam nieproszonych gości. Trzech niesamowicie przystojnych, wysokich i postawnych chłopaków weszło do salonu bez zaproszenia. Poinformowałam o tym Samante lecz najwyraźniej jej to nie przeszkadzało. Postanowiłam ich mimo wszystko obserwować. Na początku wydawało sie, ze wszystko jest w porządku jednak po jakimś czasie zaczęły dziać sie dziwne rzeczy. Dziewczyny jak zaczarowane lgnęły do tej tajemniczej trójki. I nie byłoby to nic dziwnego gdyby były to dziewczyny wolne, a nie takie, które sa w związku niemal od początku liceum i nigdy nie przejawiały takich zachowań. Coś mi sie w nich nie podobało. Nagle spostrzegłam, ze najwyższy z nich idzie na gore z Amanda. Amanda, która od pierwszej klasy jest z Joshem. Amanda, która kocha  Josha nad życie. Amanda, ktora z seksem czeka do ślubu. Teraz totalnie zauroczona kleiła sie do nowo poznanego amanta chichocząc. 
-Bo!
Podskoczyłam przestraszona nie na żarty.
-Kevin idioto!- krzyknęłam
-Wiesz, ze Nicole właśnie Obciaga jakiemuś gościowi w toalecie?- zaśmiał sie. -I bynajmniej nie jest to Kris.
Nie mogłam uwierzyć.
-Jak wyglądał ten koleś?! - niemal zaatakowałam Keva.
- Co ty taka nerwowa, przecież ledwo ja znasz.
- Czy był wysoki i dobrze zbudowany? I miał blond loki? - zapytałam obserwując ostatniego z pozostałej dwójki, którzy gdzieś zniknęli. Brunet zauważył to i posłał mi szeroki uśmiech. Jego wzrok wypalał we mnie dziury. Był przeszywający. Nie mogłam sie oderwać i ...
- ziemia do Megan! - wykrzyknął oburzony Kevin
-Przepraszam cie śliczna ale nie obserwuje tak dokładnie facetów jak ty...- burknął z przekąsem.
- Cos jest nie tak..
-Megan, wszystko w porządku? - zapytał mierząc mnie badawczym spojrzeniem.
-Chce juz wracać do domu.

Wiecznie ŻywaWhere stories live. Discover now