Postanowiliśmy ubrać choinkę na święta, u Davida. Zostały mi jeszcze niecałe dwa tygodnie, by kupić mu prezent, ale co to może być?
- Nie wiem, czy brać małą czy dużą - oznajmił, gdy poraz kolejny przechodziliśmy alejkami miedzy choinkami.
- Która ci bardziej pasuje. Jak można iść na zakupy, nie wiedząc jakie mniej więcej chce się drzewko? - powiedziałem niezrozumiale.
- Nie mniej teraz do mnie pretensji - poprosił. - Wybierzmy średnie i ładne.
- Ty będziesz to nosił.- Zadzwonię po brata i po nas przyjedzie. Chyba. - Ostatnie słowo powiedział ciszej.
- Słyszałem.
Po kolejnej godzinie szukania, w końcu znalazła się ta jedyna, która była niemal idealna. Czułem się jak z Mamą. Ona też potrafi tyle wybierać i w ostatniej chwili stwierdzić, że to, jednak nie to i tak zaczyna się kolejna godzina poszukiwań. Nigdy tego nie rozumiałem. Ja wybrałbym to, które jest w rozmiarze, który chcę i jest w dobrym stanie. Nie szukałbym szczegółów, które również muszą być idealne, bo inaczej umrę.
Po zakupach David zadzwonił do brata.
- Przyjedź po nas. Już kupiliśmy.
= Teraz to radź sobie sam. Było wcześniej zadzwonić to może bym przyjechał. Teraz nie ma mnie w domu.
- Czyli mam wracać z tym na piechotę? Chyba sobie żartujesz.
= Nie tym razem braciszku. Poradzisz sobie, wierzę w ciebie.
- Ale...
I nie dokończył, ponieważ tamten się rozłączył.
Widziałem jak jego oczy pociemniały ze złości. Na szczęście po kilku głębokich oddechach uspokoił się.
- No to czeka nas fantastyczna podróż. - Uśmiechnął się ironicznie.
Tak bardzo fantastycznie.
* * *
Po niecałych dwóch godzinach doszliśmy do celu. Nie dość, że wszędzie miałem pełno igieł, to byłem strasznie zmęczony i jedyne, o czym marzyłem to wieczór i sen.
Było sporo komplikacji i przeszkód, ale jakoś daliśmy radę wnieść ją do salonu.
Jednego jestem pewien. Już nigdy więcej nie chcę kupować choinki.
Samo ubieranie drzewka świątecznego to najprzyjemniejsza rzecz dla wielu z nas. Ja nigdy za tym nie przepadłem, ale teraz ciesz się, że zawsze Mama zmuszała mnie do tego. Dzięki temu mam miłe wspomnienia.
- Najpierw zajmniemy się łańcuchami, a później ozdobami - rzekł David.
Kiwnąłem głową i wyciągnąłem z wielkiego pudła srebny łańcuch, który po chwili był wieszany na dzewku.
Gdy dwa inne łańcuchy były już powieszone, zabraliśmy się za kolejne ozdoby. Bombki miały kolory: błękitne, białe, szare. Były jeszcze kryształki do zawieszenia.
- Brokat to największe gówno jakie może być - stwierdziłem z irytacją.
Zaśmiał się na moje słowa.
- Przynajmniej ładnie wygląda.
- Nie prawda - zaprzeczyłem. - Kryształki wyglądają lepiej. Brokat się błyszczy i nic więcej.
- To zawsze coś.
- I tak go nienawidzę.
- Chyba nie może być tak źle .
CZYTASZ
Nasze Niebo
Teen FictionOpowieść zawiera wątki homoseksualne. Najpiękniejsze jest nocne niebo pokryte milionem gwiazd i księżyc, oświetlający nasze twarze. Najlepiej jest, gdy oglądam je z Tobą. Razem spędzone noce pod czarnym obrazem to coś co chciałbym robić do końca ży...