Ta dam ta dam.
MI rozdział się podoba <3 zwłaszcza, że wiem co będzie dalej :D hihihi.
ściskam, xx Pixie.
________________________________________________________________________
Francis
To był jakiś absurd. Jakiś cholerny kurewski absurd.
Trafiłem do aresztu.
DO ARESZTU.
Uzasadnienie?
"Otrzymaliśmy anonimowy telefon, że handluje pan narkotykami."
Po pierwsze oczywiście, że nimi nie handluję, po drugie anonimowe telefony mają to do siebie, że zwykle się nie sprawdzają, a jednak dalej siedzę na zimnej metalowej ławce oddzielony od świata kratami.
Lada moment postanowią przejrzeć sobie dokładnie moje akta, ogarną się kim jestem i sprzedadzą całą historię gazetom. Starzy mnie zamordują. ZAMORDUJĄ.
"Syn francuskich dyolomatów, Francis Tharon, oskarżony o handel narkotykami!" - już widzę te nagłówki.
Tłumaczyłem tym przygłupom, że nie handluję narkotykami, jednak oni wydawali się być uparci. Naprawdę nie chciałem zostać tu do rana, wtedy matka zauważy, że mnie nie w domu i zacznie się cyrk.
Musiałem do kogoś zadzwonić i poprosić o wpłacenie za mnie kaucji. Podejrzewam, że gdybym tylko spróbował sam wypłacić z mojego konta 15 000 $ to moi rodzice zaraz by się o tym dowiedzieli.
Podszedłem do kraty i i zawołałem jednego z policjantów stojących przy drzwiach. Popatrzył na mnie ze znużeniem, ale końcem końców łaskawie ruszył swoje dupsko w moją stronę. Minął celę z grupą pijanych huliganów (dobrze, że nie przymkneli mnie z nimi) i stanął naprzeciwko mnie.
-Chciałbym wykonać przysługujący mi jeden telefon- wypowiedziałem słowa dokładnie i jak najspokojniej potrafiłem.
-Mam nadzieję, że ma pan dobrego adwokata panie Tharon- glina uśmiechnął się cwaniacko po czym otworzył moje drzwi. -Tylko nie próbuj, żadnych numerów.
Ten facet zachowywał się jak w jakiś durnych filmach. Naprawdę durnych filmach.
Idąc w kierunku telefonu zastanawiałem się do kogo tak naprawdę mogę zadzwonić. Nie pamętałem żadnego numeru na pamięć. Poza tym do ojca i matki. Ale dawno ustaliłem już, że do nich nie zadzwonię.
Jestem w dupie. Policjant popchnął mnie w stronę aparatu i wykonał ponaglający gest, niech spierdala.
Sięgnąłem po słuchawkę i już miałem odłożyć ją z powrotem kiedy zauważyłem zapisany na mojej ręce numer. Jakaś laska na imprezie u Blythe'a napisała mi go kiedy grałem w kręgle.
W tamtym momencie byłem pewny, że nigdy z niego nie skorzystam, jak widać bardzo się myliłem. Miałem tylko nadzieję, że nadal jest na imprezie i znajdzie jakimś cudem Scarlett.
Wykręciłem numer i czekałem aż jakkolwiek jej było na imię, odbierze telefon.
-Haaaaalo?-usłyszałem pijany głos po drugiej stronie słuchawki.
-Tu Francis, dałaś mi...
-FRANCIS KOTKU! DZIEWCZYNY FRANCIS JEDNAK ZADZWONIł!- nie dała mi nawet dokończyć i zaczęła piszczeć do słuchawki. Co gorsza jej przyjaciółki się przyłączyły. -To co jest kotku? Masz ochotę na kaliforniskie bzykanko?- w tle rozległy się wiwaty.

CZYTASZ
The Rich Kids: Year of Richness.
Teen FictionMyślicie, że wiecie wszystko. A tak naprawdę wiecie tylko tyle ile pozwalamy Wam wiedzieć. Mówią na nas "The Rich Kids", i to jest nasza historia.