Rozdział 7

217 12 2
                                    

Ranne promienie słońca obudziły mnie. Wiedząc że nie trzeba się dziś śpieszyć, leżałam jeszcze trochę w łóżku. Najchętniej to zaszyłabym się tutaj na cały dzień, nie chcąc widzieć tego cholernego dupka! W końcu i tak będę musiała stąd wyjść. Ale do tego czasu mogę sobie poleżeć i cieszyć się upragnionym spokojem.

Nie trwało to jednak długo, gdyż ktoś zapukał po pół godzinie do drzwi. Krzyknęłam 'proszę', a do pokoju weszła Lau.

- Wiem, że miało być wolne, ale muszę przygotować jeszcze śniadanie. Jasmine dopiero po nim pojedzie. - Usiadła na skraju łóżka.

- Powiedziała Ci? - Odsunęłam pościel, żeby usiąść wygodniej.

- Zadzwoniła i oznajmiła że zostanie na śniadaniu. Tylko tyle . Pomożesz mi? - Widać było że nawet Lauren, ta nowina się nie spodobała. Po jej twarzy można było poznać znaki zmęczenia. Cienie pod oczami, wymęczona twarz. Przydałby się jej urlop. Ale wiedźma rzadko kiedy daje wolne.

- Zaraz zejdę. - Zgodziłam się. Nie umiałabym jej odmówić. Tyle razy ona też mi pomaga, czy chroni tyłek przed Karlą. Nie zostawię jej ze wszystkim samej.

- Dziękuje Ci - Ucałowała mnie w policzek i wyszła.

Nie pozostało mi nic innego jak ubranie się i zejście na dół. Szybko przebrałam się w ubrania na co dzień do pracy. Rozczesałam delikatne pasma jasnych włosów, nie malując się, ponieważ nie miałabym czym. Niestety, Karla wzięła mi wszystkie kosmetyki. Przygotowana szybko wyszłam z pokoju. Schodząc musiałam przejeść obok pokoju Jasmine. Spuściłam głowę i szłam przed siebie. Po chwili zderzyłam się z czymś, a raczej z kimś. Z kimś kogo najbardziej na świecie nie chciałbym teraz widzieć.

Spojrzałam na niego, w te magiczne tęczówki. Za każdym razem miałam ochotę się w nich zatracać. Były jak narkotyk, uzależniające. Cholerny Dupek!

- Eghem. Ja ... muszę zejść na dół. Przepraszam. - Odwróciłam wzrok. I to był błąd. Ponieważ mój wzrok powędrował na dół. Najpierw na jego umięśniony brzuch, potem kawałek niżej. Był w ręczniku. Samym ręczniku.

- Byłem wczoraj wieczorem u ciebie. - Odezwał się. A mnie wyrwało z transu. Podniosłam znów wzrok, cofając się przy tym na bezpieczną odległość.

- Tak? Ym.. Musiałam zasnąć, bo... nie słyszałam.

- Wiem, że nie spałaś. Paliło się światło.

- Lubię spać przy zapalonym świetle. - Chciałam go wyminąć, lecz on złapał mnie za łokieć i odwrócił znów do siebie.

- Nie kłam.

- Nie kłamie. - Zaprzeczyłam.

- Właśnie że kłamiesz. Co ja ci znowu zrobiłem? Czemu znowu jesteś taka?

- Niby jaka?

- Znowu jesteś złośliwa i niedostępna. Nie żeby mi się to nie podobało, ale...

- A ty znowu jesteś tym samym dupkiem co na początku.

Wtedy drzwi od pokoju Jasmine się otworzyły, a w drzwiach stanęła właśnie ona. Spojrzała najpierw na Nathana a potem na mnie. Była w samym szlafroku. Włosy miała potargane, jakby dopiero co wstała.

- Em, Kochanie zapomniałeś swoich bokserek. - W ręce trzymała wspomnianą przed chwilą rzecz. Spojrzała na niego urokliwym wzrokiem. W tej chwili zrozumiałam co się działo. Czułam że robię się czerwona na twarzy. Pieprzyli się. On i ona. Razem, w łóżku, czemu poczułam dziwne uczucie w środku?

- To ja nie będę przeszkadzać.

Odwróciłam się i powędrowałam do kuchni. Zabrałam się za pomoc Lauren w przygotowaniu śniadania. Mimo iż próbowałam skupić się na gotowaniu, moje myśli krążyły wokół tego co się stało. Szowinistyczna świnia! Dupek! Jak śmie! Najpierw chce się zakolegować, potem wyśmiewa mnie przed laską, przychodzi pod moje drzwi, a na końcu pieprzy Jasmine. Chyba jednak miała rację, ja nie pasuje do niego jako koleżanka! Tylko czemu tak to wszystko bolało?

I'II Remember You III N.S.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz