I

1.4K 133 181
                                    

Witam! Przychodzę do was z uroczym one shotem. 

Napisałam to, choć to totalnie nie jest w moim stylu. W 100 procentach nawet. Ale święta dały mi odpowiedni klimat. 

Zapraszam! 

~~~GinGin

Wziąłem chusteczkę i przetarłem nią nos po raz kolejny, a potem rzuciłem zużyty przedmiot w stronę kosza, który i tak był już pełen. Warknąłem cicho, bo miałem już nieźle poobdzieraną skórę, przez co mocno mnie szczypała.

Cholera.

Od zawsze nienawidziłem być chory. Jasne, nikt tego nie lubił, ale ja naprawdę czułem się wtedy, jak ktoś totalnie zniszczony i nieszczęśliwy. Byłem raczej osobą aktywną, kochałem swoją pracę, dom, więc kiedy musiałem leżeć przyszpilony do łóżka i nie mogłem ani pójść do szkoły i pobyć z moimi dzieciakami, posłuchać, jak znowu ktoś zapomniał zadania domowego, ani nawet poodkurzać zwyczajnie podłogi, trafiał mnie jasny szlag, albo i ciemny.

Warknąłem na samą myśl, że doprowadziłem się do takiego stanu. Tak, wiem, że zrobiłem to na własne życzenie. Miałem się ubierać ciepło i szczelnie, a nie myć włosy zaraz przed wyjściem, a potem jeszcze nie nakładać czapki bo „nie będę wyglądał jak koreański bałwan". I mam za swoje! Leżę teraz jak debil na kanapie, okryty trzema kocami, oglądam jakąś nudną dramę w TV, czekając na zbawienie.

I wiecie, może nie irytował mnie by ten fakt AŻ tak, gdyby nie dwie istotne sprawy;

Pierwsza- Zbliżały się święta! A tam zbliżały, one już prawie były. Zostały mi dwa dni, na przygotowanie tej całej szopki, a ja nie miałem ubranej nawet choinki. Nie, chwila. Ja jej jeszcze w ogóle nie miałem! Zostawianie takich rzeczy na ostatnią chwile było bezsensu, wiecie? Tak? ZAPAMIĘTAJCIE!

Druga- Pierwszy raz w życiu miałem obchodzić wigilię bez rodziców. Znaczy, umówiłem się z nimi na spotkanie w pierwszy dzień świąt, ale same święta miałem spędzić z moim narzeczonym. Pierwsze. Święta. Razem. Widzicie tę wagę odpowiedzialności? Ja widzę. I jest mi z tym zajebiście źle.

Żeby tego było mało, nigdy nie potrafiłem sobie radzić ze złymi emocjami i podczas choroby najzwyczajniej byłem nieznośny, jak chomik z okresem. Mówiłem ciągle złośliwe rzeczy, wszystko mi się nie podobało i mimo, że miałem tego świadomość, nic nie umiałem z tym zrobić. I, o ile zazwyczaj po prostu disowałem postaci w dramach albo dzwoniłem do moich koleżanek z pracy, żeby się pożalić na zło tego świata, tak od paru miesięcy mam w domu takiego dość dużego roztocza, który wszystko mi utrudniał i....

- Kocie, wróciłem! – O amebie mowa!

-Spadaj - mruknąłem, po czym spojrzałem w stronę drzwi do salonu, w których za chwilę stanął Jungkook, ubrany jeszcze w kurtkę zimową i trzymający dwie duże torby z zakupami.

- Rany, te kolejki w sklepach mnie wykończą! W dodatku cały Seul zakorkowany! – jęknął zdyszany, co dało mi do zrozumienia, że chyba się spieszył. Zdjął kurtkę i rzucił ją na fotel, po czym podszedł do mnie i dał mi mocnego buziaka w czoło – A jak ty się czujesz? Ten lek pomógł? Gorączka ci zeszła?

- Tak – warknąłem, patrząc na niego spod byka.

- To super! – Ucieszył się jak rasowy debil, po czym znów mnie pocałował, tym razem w policzek i odłożył torby na stół. – Przejrzysz czy wszystko dobrze kupiłem?

- Miałeś ze sobą kartkę, rozumiem, że czytanie ze zrozumieniem cię przerosło? – zapytałem złośliwie, na co tamten się zaśmiał i zaczął rozpakowywać produkty z toreb.

Poszukaj Gwiazdki I TaekookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz