Prototype: Zapomniana

137 11 12
                                    

- [Twoje nazwisko]! Wróg idzie od prawej strony. - Dziewczyna usłyszała ostrzeżenie od jednego z żołnierzy, którymi dowodziła.

- Wszyscy do broni i strzelać ile wlezie! - rzuciła dzielnie kobieta, choć gdzieś głębiej czuła strach i niepewność.

Tajemniczy człowiek, szedł w ich kierunku pewnym i odważnym krokiem, jakby nie bał się tego, że mógł zginąć w wyniku rozstrzelenia przez żołnierzy Blackwatch, jakby w żadnym razie nie bał się śmierci. Dla [Twoje imię] było wiadome, że mężczyzna idący w ich stronę, nie miał dobrych zamiarów. Czuła to, ona to wiedziała.

[Twoje imię] podniosła karabin i wycelowała w mężczyznę w skórzanej kurtce i kapturze zasłaniającym większość jego twarzy. Jej głośny oddech był słyszalny dla wszystkich dzięki masce, która miała ochronić ją przed zakażeniem. Policzyła w myślach do trzech, w tym czasie nieznany im człowiek dalej szedł spokojnie, dumnie. Nie bał się gniewu Blackwatch. Kiedy wyszeptała cicho słowo, jakim było "trzy", pociągnęła za spust, a seria pocisków wystrzeliła z jej broni. Towarzysze młodej kobiety również zaczęli strzelać do tajemniczego osobnika. Cały zakrwawiony natychmiastowo upadł na kolana i podparł się dłońmi, dotykając nie takiego zimnego chodnika. Zdawałoby się, że mężczyzna przestrzelony na wylot z każdej strony, padnie na ziemię, oddając ostatnie tchnienie. Ten jednak podniósł się z ziemi jak gdyby nigdy nic, a na jego twarzy pojawił się triumfalny uśmiech. Wyglądał jak dzikie zwierzę, jak drapieżnik, który wyszedł nocą na łowy...

Nieznajomy zacisnął dłonie, a z jego rąk zaczęło wychodzić podobne do macek, czarne coś, które za chwilę uformowało się w srebrne ostrza. Dla oddziału były pewne, że miał coś wspólnego z wirusem.

Większość oddziału zaczęła uciekać w popłochu, pozostało tylko kilka osób, które wciąż atakowały wroga. Lecz [Twoje imię] po prostu stała, nie wiedząc, co ma ze sobą począć. Nagle poczuła się mała, przerażona i bezbronna jak mała dziewczynka, którą mogła być tylko przy swoim ukochanym, nie na służbie, nie na misji, tylko przy nim... Ale jego już nie było...

***

[Twoje imię] spacerowała po Central Parku, tak samo jak zwykle, o tej właśnie porze, kiedy nie była na służbie. Dziewczyna objęła się ramionami, idąc po dróżce wyłożonej jasnymi kamieniami. Spojrzała na parę przed sobą, trzymającą się za ręce. Wyglądali na szczęśliwych, na zakochanych, jakby problemy otaczającego ich świata nie miały dla nich znaczenia.

Za każdym razem, gdy [Twoje imię] widziała jakąkolwiek zakochaną parę przypominała sobie jej dawną miłość. Dawną? Wcale nie aż tak starą. Jakiś tydzień wcześniej dostała wiadomość. Gentek razem z Blackwatch wysłali jej list, w którym obie organizacje oznajmiły, że jej narzeczony zmarł w niewyjaśnionych okolicznościach i konieczna będzie sekcja zwłok, aby wszystko było jasne. Nikt jednak nie pozwolił jej ujrzeć ukochanego po raz ostatni... Świat dziewczyny, można by rzec, runął w gruzach, [Twoje imię] to złamało, przez co jeszcze bardziej zatraciła się w pracy.

Dziewczyna od jakiegoś czasu należała do Blackwatch, specjalnych sił zbrojnych. Została wtajemniczona w parę sekretów, lecz nie wszystkich. Ich sposoby były dość... mocne i choć [Twoje imię] nigdy się z nimi do końca nie zgadzała, robiła, co jej kazali. Musiała w końcu z czegoś żyć.

W każdym razie właśnie tak poznała swojego narzeczonego, dzięki współpracy obu organizacji - Blackwatch i Genteku. To był dość krótki związek, trwał rok, może półtora, ale kochała go, a ona była pewna, że i on darzył ją uczuciem. Kiedy jej ukochany poczuł, że ich więź nie ma szans na rozpad, oświadczył się. Niestety dwa miesiące później zginął. Najgorsze w tym wszystkim było to, że nikt nie wiedział jak. Tego mieli się dopiero dowiedzieć po badaniach... Ale [Twoje imię] nie mogła czekać na wyniki w nieskończoność...

Prototype: Zapomniana | One ShotOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz