Rozdział 18

41 11 0
                                    

Obudziłam się i bez ociągania wstałam z łóżka. Przede mną w końcu wielki dzień no nie? Włączyłam „Love on top" Beyonce i zaczęłam się przygotowywać do spotkania z fanami. Nie pamiętam już kiedy tak bardzo zżerał mnie stres. To nie było to samo co występ przed klasą, widownią w karaoke czy nawet nagrywane dla nich videa. Na meeting miały przyjść osoby, które bardziej lub mniej wspierały mnie od początku w tym co robię. Prawda jest taka, że gdyby nie oni nie udałoby mi się być dzisiaj tu gdzie jestem. Fakt, że przez ponad pół roku ukrywałam się przed światem i miał to być mój oficjalny powrót również nie działał na mnie uspokajająco.

Wzięłam głęboki wdech i zaczęłam czesać włosy. To z reguły mnie relaksowało. Z resztą to nie tak, że będę tam sama. Przecież Harriesowie też już zadeklarowali- wróć oświadczyli, że wezmą udział w całym wydarzeniu.

Bliźniacy zawsze stali za mną murem. To wspaniałe uczucie móc tak na kimś polegać. Po wypadku to właśnie do nich zwróciłam się pierwszych i jak zwykle mnie nie zawiedli. Pomyśleć, że gdybym nie pomyliła godziny spotkania o wynajem mieszkania 3 lata temu w Los Angeles nigdy byśmy się nie spotkali... Uśmiechnęłam się pod nosem na to wspomnienie. Doskonale pamiętam jak zadyszana wpadłam na Jacka przez co ten wylał trzymaną w ręce kawę na brata.

Stwierdziłam, że dzisiaj odpuszczę sobie szkołę. Miałam wystarczająco wrażeń i nie czułam jakiejś specjalnej potrzeby dołożenia do nich dwóch godzin matematyki rozszerzonej. Mijając porozrzucane opakowania po popcornie i czekoladzie pozostałe po wczorajszym nagraniu z chłopakami ruszyłam do laptopa.

700 tysięcy wyświetleń. Wow.

No tego się nie spodziewałam

Pewnie... liczyłam po cichu, że będzie ich dużo ale nawet nie marzyłam o takiej liczbie. Nie po takiej przerwie i zdecydowanie nie po zaledwie paru godzinach. Na moją twarz wypłynął ogromny uśmiech i momentalnie poczułam się pewniej.

*****

Jako, że w głowie miałam wciąż tylko dzisiejszy występ i aż mną nosiło stwierdziłam, że ruszę się z domu do studia i choć częściowo rozpakuję swoje rzeczy. W ten oto sposób przy jednej z moich playlist puszczonych najgłośniej jak się dało spędzałam już którąś godzinę.

-Hey!

Podskoczyłam zaskoczona i błyskawicznie odwróciłam się w stronę z której pochodził dźwięk.

-Słyszałeś kiedyś o pukaniu?- Zapytałam stojącego w drzwiach Luka. Jednak sądząc po jego minie moje pytanie zostało kompletnie zagłuszone przez dudniącą z głośników Rihanne.

Ściszyłam więc muzykę i znów zwróciłam się w stronę chłopaka.

-Co ty tu robisz?

-Chciałem cię prosić o ściszenie tego cholerstwa, nie możemy się przez ciebie skupić.- chłopak praktycznie przewiercał mnie na wylot swoim spojrzeniem.

Przed sobą znów miałam wyraz jego spojrzenia gdy czytał wczoraj tą nieszczęsną piosenkę. Oderwałam wzrok od jego oczu by nie dać się zdekoncentrować.

-Mhm... Tyle, że drzwi tak jak i ściany są dźwiękoszczelne.- Spojrzałam na blondyna z zaciekawieniem.

-A no tak.- Odpowiedział zdezorientowany i usiadł na jednym z pudeł z dekoracjami.

-Uważaj!- Krzyknęłam na co Hemmings podniósł się jak oparzony a karton z hukiem poleciał na podłogę.

Szybko otworzyłam opakowanie by sprawdzić stan jego zawartości, większość wyglądała w porządku.

Obrzydliwiec || L. H.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz