Rozdział 18

113 26 6
                                    

Wszystkie lisy się rozeszły i zajęły sobą. Ja wraz z Akacją poszłyśmy do jej legowiska. Powiedziała, że chętnie mi opowie o klanie.

- Wszyscy tu mają normalne imiona, tylko przywódca klanu może nosić imię nadane mu przez Klan Gwiazdy. Oprócz naszego klanu istnieje jeszcze Klan Kory i Klan Fauny.
- Klan Kory to klan zajmujący się roślinnością w lesie. To oni dbają o pory roku i to, czy kwiaty zakwitną. Kiedyś chcieli zrobić nam żart, bo nasze klany miały małą sprzeczkę. Zamiast wiosny zrobili drugą zimę. Klan Fauny bardzo się zdenerwował, opiekują się wszystkimi stworzeniami w lesie a druga zimna przysporzyła im dużo kłopotów. Mnóstwo stworzeń umarło z braku pożywienia i zimna. Klany bardzo się pokłóciły, walczyły ze sobą o każdy skrawek ziemi i pożywienia. Toczyli walkę przez 2 lata aż w końcu zawarli rozejm.
Niedługo będziesz miała trening z Adrianem, będzie cię uczył polować, gdzie nie możesz chodzić, gdzie są granice klanu, jak się zachowywać i nauczy cię być prawdziwym wojownikiem.

Rozmawiałyśmy bardzo długo, dowiedziałam się mnóstwo o innych klanach i o ich przeszłości. Akacja spojrzała na zewnątrz.

- Oj, słońce już zachodzi. Powinnyśmy się kłaść spać. -powiedziała z lekkim uśmiechem
- Wiesz... Nie chcę cię wyganiać ale musisz już iść do swojego legowiska.

- Dobra, no to cześć, widzimy się jutro.

*Perspektywa Adriana*

Słońce już zachodzi... Muszę się spieszyć, polana jest pusta więc mam szansę. Wcześniej przygotowałem zające i włożyłem do worka znalezionego w lesie.
Opuściłem terytorium klanu i poszedłem na rozwidlenie dróg. Słońce zaraz zajdzie a ja jestem dopiero w połowie drogi. Zacząłem biec ale te zające były tak ciężkie że już po chwili nogi się pode mną uginały. Jeszcze tylko kawałeczek...
Jeszcze chwila
Jest! Jestem! Ufff... Zdążyłem, chyba... Nikogo tu nie ma.
Za sobą usłyszałem psychopatyczny śmiech, a jednak ktoś tu jest...

- Witaj

- Hej, masz tu równo 5 świeżych zająców. Mam nadzieję, że to nasze ostatnie spotkanie, ja spadam. Nara

- Czekaj, czekaj kolego, aż tak nas nie lubisz? No co? Przecież znamy się tak długo.

- Aro, jestem zastępcą przywódcy klanu. Kończę z tym, nie przychodź do mnie, nie zaczepiaj ani mnie, ani moich wojowników. - powoli się wycofałem do powrotu

- Brać go... -wyszeptał Aro

Zacząłem biec a z krzaków wyskoczyły 4 duże psy. Próbowałem uciec ale otoczyli mnie z każdej strony. Warczyli na mnie jak na jakiegoś kota, jeden nawet szczeknął.

- Albo współpracujemy dalej, albo to twój ostatni wypad poza klan.

- NIGDY! -rzuciłem się na niego i drapnąłem w oko a reszta psów mnie zaatakowała i odciągneła od niego o 2 metry.

- Twój wybór... -szepnął

Nagle coś ruszyło się w krzakach i zawyło. Chłopaki mnie puścili i czekali na rozkazy Aro, tylko wziął głęboki wdech i zaczął szukać jakiegoś zapachu.

- Zwiajmy się -powiedział i szybko zniknął w krzakach ze swoim gangiem.

Spojrzałem w stronę krzaków, już nic nie wyło i się nie ruszało. Podszedłem  powoli do miejsca hałasu. Chwilę się przyglądałem po czym szybko skoczyłem w krzaki.
Nikogo tu nie ma... Obejrzałem się w lewo - Żadnej żywej duszy. Spojrzałem w prawo, zobaczyłem tylko jak coś białego mignęło między gałęziami. Zacząłem biec w tamtą stronę, postać wskoczyła w krzaki obok drzewa.

- Wyjdziesz?

Cisza...

- Hej, wiem, że tam siedzisz. Proszę, wyjdź. Dzięki tobie jeszcze żyję.

Cisza...

- Chociaż powiedz jak się nazywasz

Postać powoli wychodziła z krzaków. Kiedy ujrzałem kto to zaniemówiłem...

Heeej, dzisiaj powinny pojawić się jeszcze 3 rozdziały o ile się nie mylę ;P a jak będzie o jeden za dużo to lepiej dla was. Więc buziaki i czekajcie na więcej ;**

Nie tego chciałam [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz