Chapter six

132 13 24
                                    

➰Perspective Sophie's ➰

Szybkim krokiem opuściłam budynek po to by zaraz znaleźć moje przyjaciółki. Poprawiłam rękawy bluzy ktore znowu opadły. Do moich nozdrzy doleciał zapach męskich perfum. Dyskretnie zaciągnęłam się tym zapachem. Ale on ładnie pachnie...
- Czyja to bluza? - momentalnie podskoczyłam przestraszona. Odwróciłam się i zobaczyłam moje przyjaciółki które stały kilka metrów za mną z założonymi rękoma. Spojrzałam zawstydzona na swoje buty.
- Pamiętacie tego gościa ze stacji? No to ten sam który grał na perkusji.... No i... Po koncercie kazał mi przyjść, kiedy już wychodziłam stwierdził że jest już zimno i dał mi bluzę żebym nie była chora. Plus to jest pretekst żebyśmy się znowu spotkali - spojrzały na mnie z uniesionymi brawami - Nie! To nie moje słowa, tylko jego!
- Winny zawsze się tłumaczy! - nie czekając na mnie ruszyły w stronę hotelu. Śmiejąc się pobiegłam w ich kierunku.
- Po prostu w was nie wierzę.
- Nie musisz, my i bez twojej wiary w nas jesteśmy pewne siebie.
- No aha.
- Już, już nie denerwuj się tak.

➰ ➰ ➰

Elenor otworzyła drzwi do pokoju hotelowego dzięki czemu mogłyśmy wejść. Położyłam telefon na stoliku i nie ściągając butów położyłam się na kanapie. Oparłam głowę o podłokietnik i przymknęłam oczy.
- Hej, nie ma spania! - Lexi stanęła za mną i zaczela potrząsać moim ciałem.
- Dobrze nie będę spała tylko zowtaw mnie już w spokoju - stwierdziłam śmiejąc się z miny Elenor.
- Co zamawiamy? - spytała dzierżąc już telefon w ręce.
- Co proponujesz? - spytałam unosząc głowę by móc na nią spojrzeć.
- Co powiecie na szampana by móc uczcić nasz przyjazd, genialny koncert i uwaga! To że Sophie ma nowego wielbiciela!
Spojrzałam na nią zirytowana a ona tylko wzruszyła ramionami.
-Soph weź się posuń! - zarządzała Lexi, jednak ja odmówiłam i rozłożyłam się wygodniej na kanapie.
-Jesteś tego pewna? - zapytała marszcząc czoło.
-Mhm - przytaknęłam z pewnością siebie.
-No to patrz! - powiedziała entuzjastycznie i chwilę później poczułam jak jej ciało zdarza się z moim.
-Powaliło cię?! - krzyknęłam czując jak się duszę przez to iż przygniatała mnie ciężarem swojego ciała do kanapy.
-Gdybyś się posunęła uniknęła byś tego - zaśmiała się.
-To był zamach! - krzyknęłam śmiejąc się z całej sytuacji - Elenor pomogłabyś!
-Do usług! - uniosła chytrze brwi i rzuciła się na nas, przez co czułam się jeszcze bardziej przygnieciona.

Nagle nasz głośny śmiech przerwało pukanie do drzwi.

-To pewnie nasz szmpan - powiedziała Elenor z wielkim uśmiechem na twarzy - otworzę - stwierdziła i wstała ze mnie Lexi co spowodowało, że odrobinę lepiej mi się oddychało.
-Ty też byś mogła już ze mnie zejść - powiedziałam próbując zrzucić z siebie blondynkę.
-Nie mogę, jesteś taaakaaa wygodnaaaa - powiedziała przeciągle przytulając się do mnie.
-Sama tego chciałaś - zaśmiałam się i użyłam całej swojej siły zrzucając z siebie dziewczynę, która wylądowała na podłodze.
-Ał! - krzyknęła łapiąc się za kość ogonową - co w ciebie wstąpiło?
-Koniec tych kłótni, pijemy! - powiedziała melodyjnie Elenor machając kieliszkami i szampanem w ręce.

Zaśmiałyśmy się obie a ja przebrałam pozycję siedzącą robiąc obok siebie miejsce dziewczynom.
Elenor nalała każdej z nas szampana i podała kieliszki do ręki.

-To za co pierwszy łyk? - zapytałam.
-Za nas, za przyjazd tutaj i za świetny koncert! - odparła uradowana Lexi.

Stuknęłyśmy się symbolicznie i upiłyśmy łyka.

-To może teraz za... - przerwała Elenor zastanawiając się za co możemy tym razem wypić.
-WIEM! - krzyknęła Lexi patrząc się na mnie na co zmarszczyłam pytając brwi - za nowego wielbiciela Sophie, Josha!
-Ej, to wcale nie jest mój wielbiciel - oburzyłam się.
-Jaaaasnee - zaśmiała się brunetka.

Release me from the present/ J. DunOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz