W końcu zdecydowałam się na spotkanie z Dave'em, właśnie czekam na niego w restauracji, niedaleko mojego domu. Jestem zdenerwowana i obawiam się tego, co może się wydarzyć. Po chwili do restauracji wszedł on, każdy mięsień w moim ciele się napiął, podszedł do stolika i przywitał się krótkim „Cześć". Nic nie odpowiedziałam, tylko przytaknęłam głową. Gdy zajął miejsce obok mnie, mimowolnie odsunęłam się od niego. Między nami czuć napięcie żadne z nas się nie odzywa. Po chwili mam dość.
- Mów, po co chciałeś się spotkać? Miejmy to już za sobą.
Wciąż nic, patrzy w bok i mruczy sam do siebie. Minęła chwila i nic. To był błąd, nie powinnam się z nim spotykać. Wstałam. Chcę stąd wyjść, ale złapał mnie za rękę, którą natychmiast wyrwałam.
- Amelia proszę Usiądź.
- Nie powinnam tu przychodzić... - Jego błagalnie wzrok sprawił, że uległem i usiadłam na swoim miejscu.
- Popełniłem błąd. - No tak znów będzie mówił o wyrzutach sumienia.
- Nie powinienem był się oświadczać. Od początku czułem, że to i tak nie wyjdzie. Byliśmy przyjaciółmi, bardzo dobrymi przyjaciółmi, nie wiem, gdzie popełniłem błąd, ja nawet nie pamiętam, dlaczego postanowiliśmy być parą...
Tego się nie spodziewałam. Myślałam, że będzie przepraszał za zdradę, a tu takie coś.
- Amelia kocham cię, ale nie jestem w tobie zakochany, nigdy nie byłem. Miałem czas, aby to wszystko przemyśleć i doszedłem do jednego wniosku. Ty również nigdy mnie nie Kochałaś i nigdy byś się we mnie nie zakochała. Może w jakiś pokręcony sposób zależy nam na sobie, ale to nie miłość...
Im dłużej mówi o swoich przemyśleniach, tym bardziej mój umysł się wytęża i z ciężkim sercem muszę mu przyznać rację. Między nami nigdy nie było chemii, tego przyciągania, motyli w żołądku, wszystkie nasze wspólne wieczory można porównać do spotkania dwóch przyjaciół. Są wyjątki, ale nigdy nie doszło między nami do seksu. Fakt doprowadzał mnie do orgazmu, ale myślałam wtedy zupełnie o kimś innym, inaczej nic by z tego nie było. Ta blokada, którą do tej pory czułam, właśnie puściła. Nie mam już żalu do Dave, nawet cieszę się, że tak się stało. Tylko dlaczego nie mógł mi tego powiedzieć wcześniej? Uniknęlibyśmy tej szopki tego rozczarowania. Nie ma co roztrząsać, ten temat jest już dla mnie zamknięty.
Wieczorem tego samego dnia przyszedł do mnie ojciec Kevina. Sprawdza, jak się czuję, tak jest już od trzech dni. Kate wyruszyła na podbój świata w bardzo drogiej seksownej sukience, która jej zdaniem zwróciła się już trzykrotnie w postaci darmowych drinków. Cała Kate. Zaparzyłam nam herbatę i usiedliśmy w kuchni.
- Jak się czuje Travis?
- Wszystko jest dobrze, wyniki są obiecujące.
- To dobrze.
- Amelia?
- Tak.
- Kevin się martwi, nie odezwałaś się do niego przez kilka dni.
- Wiem. Miałam sporo na głowie. Do tego wczoraj dzwoniła do mnie jego matka, prosiła o kolejne spotkanie.
- Do mnie też dzwoniła, a wczoraj nawet była w szpitalu. Myślała, że tam go spotka. Dziwnie się ostatnio zachowuje... Przez te wszystkie lata nigdy nie usłyszałem od niej, słowa przepraszam, a wczorajszego dnia przepraszała mnie za wszystko.
- Może w końcu zrozumiała gdzie popełniła błąd. Na jej miejscu dbałabym o Pana, jest Pan przystojnym mężczyzną, inteligentnym, chociaż nieco naiwnym sądząc po pańskim ostatnim wyborze.