T h i r t e e n

4 0 0
                                    

   Śpię sobie smacznie, kiedy ktoś zaczyna mnie łaskotać. Jak ja tego nienawidzę... Zaczynam się wyrywać, jednak z rana jestem tak słaba, że ledwo ruszam rękoma. 

   - Nie śpię już! Przestań! - wyduszam z siebie i otwieram oczy. 

   - Musisz się rozbudzić, bo mi zaśniesz - odpowiada chłopak nie przerywając tych okropnych tortur.

   - Jeżeli się rozbudzę, to Ty nie będziesz żył! - blondyn przestaje, ale wciąż siedzi okrakiem na moich nogach.

   - Ubieraj się, zaraz wychodzimy - mówi i schodzi ze mnie. 

   - Najpierw chce śniadanie - marudzę. Przytulam się z powrotem do poduszki.

   - Proszę bardzo - podsuwa mi pod nos tacę z jajecznicą, 3 kanapkami z ogórkiem i jakąś szynką oraz szklanką soku. 

   - Czyli teraz muszę wstać? - pytam patrząc na jedzenie.

   - Raczej nie masz innego wyboru - podnoszę się do pozycji siedzącej i biorę od niego tackę. 

   - Ty już jadłeś? - zaczynam jeść.

   - Coś tam przekąsiłem - odpowiada i zabiera mi jedną z kanapek. - Wiesz, która godzina?

   - Chyba wolę nie wiedzieć. Ten, kto wymyślił zegarek był debilem. Po co to komu? 

   - Przesadzasz.

   - Robisz pyszną jajecznicę.

   - Dzięki.

   - To źle.

   - Dlaczego? 

   - Bo teraz będziesz musiał przychodzić i robić mi śniadania - mówię, na co zaczyna się śmiać, a ja razem z nim. Wypijam resztę soku i odstawiam wszystko. 

   - A teraz proszę się iść ubrać. 

   - Dobra, dobra, mamo - wstaję z łóżka i podchodzę do szafy. Wyjmuję z niej jakieś ubrania. 

   - Poczekam na dole - mówi, stojąc przy drzwiach. Chyba się lekko zaczerwienił. To słodkie.. Stop, stop, stop.

   - Możesz zostać tutaj, ja idę do łazienki. 

   - W porządku - odpowiada, po czym kładzie się w poprzek na moim łóżku. Wchodzę do łazienki i od razu zdejmuję z siebie pidżamę, następnie idąc pod prysznic. 

   Wczoraj cały dzień spędziliśmy całą naszą paczką u mnie w domu. Graliśmy w różne stare gry planszowe, z czasów mojego dzieciństwa. Nie były zbytnio używane, bo mieszkałam od zawsze tutaj tylko ja i mój brat. Oczywiście z babcią. Czasem przychodził ktoś w odwiedziny, ale jak to dzieci, woleliśmy bawić się na dworze. Nawet moja babcia przyłączyła się do gry w chińczyka. Przy tym ciągle śmialiśmy się i rozmawialiśmy. Ash starała się mnie podpytać, o co chodzi z Nathanem, ale ją zbywałam. Powiem jej, ale nie teraz. Skoro już o niej mowa, zauważyłam, że dość często spoglądała w stronę Olivera. Chyba jej się podoba. Z jednej strony to fajnie. Może będzie jakaś para w naszej paczce. Chociaż z drugiej strony wspominał, że już ma kogoś na oku. I pewnie ciężko byłoby wytrzymać to ciągłe "słodzenie". Ale co tam, zjebało by się ich i jakoś by to było. Zastanawiam się, jak teraz będzie wyglądała sytuacja z Nathanem. To dlatego nie chcę na razie nic mówić Ash. Bo niby mu wybaczyłam, ale co teraz? Będziemy się zachowywać jakby nigdy nić i ze sobą rozmawiać w szkole i w ogóle? Z czasem się to okaże. Ta.. "z czasem".. czyli jutro. W końcu chodzimy do jednej klasy. Wychodzę spod prysznica i wycieram się dokładnie ręcznikiem. Ubieram wcześniej przygotowane ubrania (zdj. w mediach) i nakładam trochę fluidu pod oczy. Zawsze mam pod nimi wory.. Splatam jeszcze 2 warkocze, pozostawiając ułożoną grzywkę i wychodzę z łazienki. Na łóżku oczywiście leży blondyn. Nie zmienił chyba nawet pozycji, odkąd go tam zostawiłam. Przegląda coś na swoim telefonie i prawdopodobnie nawet nie zauważa, kiedy przychodzę. Wyciągam spod biurka swoje czarne rolki. Bardzo dobrze na nich jeżdżę, ale mimo to wolę swoją deskorolkę. Nie trzeba się męczyć z ubieraniem. Podchodzę do łóżka, po czym zabieram chłopakowi telefon i chowam go do tylnej kieszeni swoich short'ów. Zbieram jeszcze swojego iPhone'a oraz portfel, które chowam do drugiej kieszeni, także z tyłu. Jakoś wygodnie się tam trzyma rzeczy, chociaż są łatwiejsze do wyciągnięcia przez innych. Na szczęście w short'ach są one dość głębokie. Schodzę na dół do kuchni bez słowa. Alex idzie za mną. Zdaje sobie sprawę, że nie oddam mu komórki. Co innego, gdyby się o nią domagał. Wtedy bym wiedziała, że to było coś ważnego. 

   - Twoja babcia jest u siebie, więc nie musisz zamykać domu - mówi, kiedy jesteśmy w korytarzu. Zakładam czapkę daszkiem do tyłu tak, by grzywka była odsłonięta.

   - Okay - wychodzimy przed drzwi w skarpetkach i siadamy na schodkach, następnie ubierając rolki. Kończę pierwsza i wpadam na pomysł. - Kto pierwszy przy zakręcie! - krzyczę i wyjeżdżam za furtkę. 

   Zaczynam pędzić ulicą w stronę zakrętu. Rzadko kiedy jeżdżą tędy auta, więc specjalnie nie przejmuję się tym, że mogę pod jakieś wpaść. W weekendy zawsze większość osób wyjeżdża w odwiedziny do dziadków/rodziców. W ogóle do rodziny. Jestem już prawie przy celu, kiedy czuję szarpnięcie w bok. Upadam na czyjąś klatkę piersiową, a przede mną przejeżdża auto z dość dużą prędkością. Przez chwilę jestem w szoku, ale po kilku sekundach się uspokajam. Nie boję się śmierci. Odwracam się i widzę.. Nathana. Pewnie nie zauważyłam, że ktoś szedł chodnikiem. 

   - Nic Ci nie jest? - pyta po chwili. Chyba sam jest lekko wystraszony. 

   - Nie, dzięki.  - Obok zjawia się Alex. 

   - Możesz mi tak nie robić? - pyta z wyrzutem. 

   - Daj spokój, żyję przecież - podnoszę się z chłopaka i otrzepuję tyłek. Pomagam jeszcze wstać chłopakowi i sprawdzam, czy telefony są całe. Na szczęście nic im się nie stało. Szukam wzrokiem swojej czapki. Znajduję ją na ulicy, więc rozglądam się czy nic nie jedzie i ją podnoszę oraz otrzepuję. Chłopcy tylko mi się przyglądają. 

   - Jesteś nieodpowiedzialna - słyszę ze strony Alex'a.

   - Przecież nic mi nie jest - zakładam czapkę i przyglądam im się. 

   - Gdybym nie szedł właśnie po auto, to by nie było tak kolorowo - wtrąca się Nathan. - Ale niezła odwaga - uśmiecha się półgębkiem.

   - Sztywni jesteście. Jeszcze raz dzięki Nathan, a Ty już chodź. 

   - Tylko więcej tak nie rób. 

   - Dobrze, mamo - mówię z sarkazmem. - Do zobaczenia - rzucam w stronę czarnowłosego i ciągnę blondyna za sobą do parku. Chłopak chwyta mocniej moją dłoń. Podjeżdżam do budki z lodami i zamawiam dwa duże rożki z gałkami. Po odebraniu zamówienia podaję jednego loda przyjacielowi. 

   - To chyba chłopak powinien stawiać dziewczynie jedzenie.

   - To na przeprosiny. 

   - Chodź - bierze mnie znów za rękę i jedziemy do fontanny. Jest tam już trochę ludzi. W sumie nic dziwnego, to popularne miejsce wśród młodzieży. W pewnym momencie czuję wibracje na tyłku. Wyciągam telefon i podaję Alex'owi. On tylko spogląda na ekran i się rozłącza. 

   - Może to coś ważnego - komentuję jego zachowanie liżąc swoją przekąskę. 

   - To tylko Oliver - odpowiada i podaje mi telefon. Chowam go z powrotem.

   - No tak, on ważny nie jest. - Chłopak patrzy na mnie lekko się uśmiechając. - Mam coś na twarzy? - pytam zdezorientowana. 

   - Troszkę.. - nie kończy tylko lekko się przybliża i wyciera mój nos.

   Nie powraca jednak do poprzedniej pozycji. Patrzy mi głęboko w oczy, a nasze twarze dzielą milimetry. Dziwnie ściska mnie w brzuchu. Blondyn zjeżdża wzrokiem co jakiś czas na moje usta. 

===============================

Wesołych Świąt!

Bad Girl in love?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz