Taniec, kredki i papierosy

107 10 0
                                    

Hope


Dni miały mi bardzo szybko na treningach, zabawie z Samem i oczywiście czasie z Nicolasem. Konkurs mamy lada dzień i z dnia na dzień coraz bardziej się denerwowałam. Z drugiej strony Sam to naprawdę wspaniały chłopiec. Spokojny, miły, ale też potrafi pokazać charakterek i postawić na swoim jeżeli tego akurat wymaga sytuacja. Jego kontakty z Nickiem trochę się poprawiły lecz wciąż są napięte. Co do blondyna to stał się stałym członkiem naszej rodziny. W stylu często przychodzi do nas na obiady, jest z moją mam na "ty", ale ojca nadal się zbyt boji, żeby to zrobić, wchodzi do nas bez pukania. Czuję się w naszym domu do tego stopnia swobodnie, że już kilka razu u nas nocował. Pokój gościnny stał się jego. Są tam nawet jego rzeczy. Moi rodzice co prawda o tym nie wiedzą, ale on nigdy w praktyce tam nie spał. Zawsze gdy poszli spać chłopak odczekiwał chwilę po czym przychodził i spał ze mną. Nawet raz czy dwa niczego nieświadomy Sam przyszedł do mnie i natknął się na Nicolasa leżącego w łóżku swojej starszej siostry w samych bokserkach. Chociaż najczęściej i tak go olewał po czym podchodził z mojej strony i zasypialiśmy przytuleni w trzy łyżeczki. Oczywiście nie obyło się bez zapłaty za milczenie malca. Raz ja, a raz Nick dawaliśmy mu po dziesięć dolców, a on wtedy siedzi cicho.

Kiedy rano siedziałam w kuchni i popijałam kawę, usłyszałam głos blondyna, który akurat schodził po schodach.

- Kurwa! Zabije szkodnika, przysięgam. - wszedł do pomieszczenia, w którym siedziałam i ze złością rzucił paczkę papierosów na blat.

- Spokojnie Kotek, co się stało?

- Zajrzyj do środka. - szukając mleka, które miał dodać do kakao, skinął głową w kierunku paczki papierosów. I kiedy ją otworzyłam moim oczom zamiast tego ścierwa ukazały się kredki. - Rozumiesz to? Szkodnik zabrał mi dwa ostatnie papierosy i na ich miejsce włożył pieprzone kredki!

- Ej Kotek! Nie denerwuj się tak. Sami po prostu dba o twoje zdrowie. - wstałam z krzesła i wtuliłam się w niego. - Nie gniewaj się na niego. Kocham cię. - ułożyłam usta w dziubek na znak, żeby mnie pocałował z czego z chcą skorzystał.

- Kocham cię.

Pogłębił pocałunek i posadził mnie na blacie. Dobrze, że rodziców nie było w domu. Tylko my i Sami, ale coś mi się wydaje, że teraz to będzie się chował, żeby Nicolas go nie znalazł. Teraz już nie smakował papierosami, a pastą do zębów. I chodź nie cieszę się z tej zmiany, bo uwielbiam jego smak w połączeniu z papierosami to nie powiem mu tego, bo nie chce, żeby palił. Wplotłam palce w jego cudowne miękkie blond włosy i przyciągnęłam do siebie.

- Jesteś taka piękna. - wyszeptał ochryple.

- Przepraszam cię bardzo, ale czy możesz już przestać zjadać twarz mojej siostry na blacie kuchennym, bo chciałbym sobie zrobić coś do picia.

Sami stanął w progu kuchni, a za uszami miał papierosy mojego chłopaka. Po jednym za każdym. Nick oderwał się ode mnie i spojrzał na niego krzywo.

- Tu jesteś szkodniku! Oddawaj papierosy!

- Hope mówi, że są niezdrowe. - Sami jak przez większość rozmów z nim utrzymywał pewną siebie pozę.

- Hope jest ode mnie młodsza i nie zawsze ma rację, a ja jestem starszy i mam zawsze ją mam. - teraz to ja rzuciłam mu krzywe spojrzenie. - No dobra prawie zawsze. A teraz oddawaj!

- Nie!

- Jak cię zaraz dorwę! - młodszy zaczął uciekać, a starszy puścił się za nim biegiem. Ich pogoni towarzyszył mój śmiech.

***
Lucas łapie mnie i delikatnie się obracamy. Tak właśnie kończymy nasz układ. Od dawna znam go na pamięć więc teraz go tylko doszlifowuje. Do występu zostały już tylko trzy dni, a ja denerwuje się jak cholera, nie ma co.

- Jak Ci się układa z chłopakiem? - ni stąd ni z owąd zapytał Luc.

- Bardzo dobrze. Czemu pytasz? Coś się stało?

- Nie, nie. Tak tylko. Wiesz przecież, że jakby coś się działo to zawsze możesz do mnie przyjść.

Brunet zaczął się do mnie powoli zbliżać, ale w jakiś taki dziwny sposób, który kazał mi od niego uciekać. Niestety po jakim czasie przed dalszą ucieczką zatrzymała mnie ściana. Tancerz położył ręce po bokach mojej głowy i zaczął coś do mnie mówić, ale ja byłam na tyle zdezorientowana jego zachowaniem, że absolutnie nic nie rozumiałam. Nagle poczułam jego wargi na moich. Zaczęłam uderzać go pięściami w tors i wyrywać się aby mnie pościł, ale ona nic sobie z tego nie robił. Nie robiło mu to nawet różnicy czy odwzajemniam pocałunek czy nie. Był jak w amoku. Kiedy jego ręce zaczęły wędrować po moim odsłoniętym brzuchu, a potem na piersi i moje dolne partie nie wytrzymałam i kopnęłam go z całej siły w krocze. Chłopak przestał mnie napastować i osunął się na podłogę.

- Hope ja przepraszam. Nie wiem co we mnie wystąpiło. Przepraszam. - zaczął gorączkowo, ale ja nie czekając na jego wyjaśnienia zaczęłam zbierać swoje rzeczy i ruszyłam do drzwi, przy których na moment się zatrzymałam.

- Wystąpię z tobą na tych mistrzostwach dlatego, bo to finał i dla mnie też są ważne. Ale później odejdę ze studia i nie chce, żebyś się do mnie więcej zbliżał. Myślałam, że jesteś inny Lucas.

I wyszłam z sali popychając drzwi, które zamknęły się za mną z głuchy trzaski.

Stojąc na dworze zadzwoniłam po Nicolas.

- Co tam, Kotku? - kiedy odebrał słuchawkę miał taki spokojny i kojący głos.

- Przyjdziesz po mnie na róg obok mojego studia, proszę? - zatopiłam rękę w włosach w geście bezsilności z trudem hamując łzy.

- Jasne, że przyjadę. Coś się stało? Masz bardzo dziwy głos. - teraz już nie był taki spokojny, a raczej bardziej zaniepokojony.

- Opowiem Ci wszystko jak przyjedziesz.

-Już pędzę, Kotku. Kocham cię.

- Kocham cię. - rozłączyłam się.

***
Siedziałam na łóżku Nicka i płakałam w jego tors. Dziś rodzice byli w domu więc nie musiałam przejmować się opieką nad Samem. Czułam się taka zraniona i oszukana przez osobę, którą bardzo sobie ceniłam. Za trzy dni będzie po wszystkim. Zatańczę z nim po raz ostatni, a potem będę musiała znaleźć sobie nową grupę taneczną. Która swoją drogą na pewno nie będzie taka wspaniała jak ta. Już nie będę się tak często spotykała z Drewem i w ogóle. No chyba, że chłopak zamierza zdecydować się na dłuższy związek ze Scottem. Mam jeszcze jedną możliwość jaką jest kariera indywidualna, ale nie wiem czy jestem na nią gotowa.

- Kotku proszę nie płacz już, bo przysięgam, że zaraz stąd wyjdę i zabije sukinsyna. - na jego słowa wstrząsnął mną jeszcze mocniejszy szloch. - Już dobrze. On już cię nie skrzywdzi. Obiecuję, że mu na to nie pozwolę i pewnie Sam też nie. Wyobraź sobie Sam i jego pluszowego żołnierza jak nie pozwalają Lucasowi podejść do ciebie. Pewnie szkodnik w pośpiechu nie przebrał by się nawet z piżamy. - na taki bieg wydarzeń oboje się roześmialiśmy. - Co ty na to, żebyśmy obejrzeli sobie jako film?

- Chętnie. - mój głos był zachrypnięty od płaczu.

- Na co masz ochotę? - wstał z łóżka, co spotkało się z moim niezadowoleniem, po to aby sięgnąć laptopa.

- Jak wytresować smoka.

- Się robi, Kotku.

_Santa_

Dwa SłowaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz