Rozdział 27

139 18 8
                                    

Drogi pamiętniczku! Czasem trzeba powrócić do przeszłości...

Po kilku godzinach jazdy byliśmy już w Pile. Mateusz po mimo tego, że przyjechał kiedyś do mnie, nie wiedział gdzie mieszkam. Michał zaparkował pod moim blokiem. Rok czasu go nie widziałam, ale się w ogóle nie zmienił. Otworzyłam bagażnik.

- Po co wzięliście rzeczy Igora?- zabrałam swoje torby.

- Może znajdziemy coś interesującego.

Wyciągnęłam jeszcze ze schowka w samochodzie klucze Michała, bo swoje zostawiłam przy ucieczce. Weszliśmy wszyscy na górę. Po zostawieniu toreb w salonie sprawdziłam co zostało w moim mrocznym pokoiku, w którym kiedyś robiłam skręty. Na szczęście stoi tu tylko biurko i puste półki.

- Ja śpię w u siebie, a wy tutaj- wróciłam do dużego pokoju.

- Masz coś do jedzenia?- Marcin otworzył okno balkonowe.

-Przyznam, że też jestem głodna, więc skoczę zaraz do sklepu.

-Jakie sklepy masz otwarte o trzeciej rano?

-Przestaw zegarek. Jest szósta pięć.

Zabrałam ze sobą portfel i dwie torby na zakupy. Zarzuciłam na głowę kaptur, po czym wyszłam z mieszkania. Za kilka sekund Michał wyjdzie mi pomóc. Drzwi otworzyły się ponownie. Obok mnie stanął Mateusz.

-Myślałam, że Michał mi pomoże- ruszyłam po schodach.

- A będę pomagał ja.

- Masz kaptur?- zmierzyłam go wzrokiem.- Załóż. To nie jest już taka okolica jak kiedyś.

Wyszliśmy z budynku. Najbliższy sklep jest kilka ulic stąd. Ruszyłam drogą, którą pamiętam.

- Co się takiego wydarzyło, gdy wyszłaś?- Mateusz zostawał gdzieś z tyłu.

- Nie zabiłam Oliviera. To był tylko jakiś podłożony facet. Zamknął mnie w bagażniku. Igor z nim współpracował. Ten debil wiedział o wszystkim co działo się u nas w domu.

-Michał podsłuchał jego rozmowę przez telefon. Igor podobno mówił tylko o tobie, ale jakbyś była tylko jego.

-Kiedyś przyśnił mi się Igor, ale jego twarz była cała we krwi...- nieznajomy podszedł do mnie blisko.

- Masz jakiś towar?- byłam trochę zdezorientowana. Co powinnam mu odpowiedzieć?

- Za trzy godziny w zaułku - odeszliśmy kawałek od nieznajomego.-Pomożesz mi.

***

Odłożyłam zakupy do kuchni. Z szafki w korytarzu wyciągnęłam klucze od piwnicy. Razem z Mateuszem zeszłam do podziemi. Ściągnęłam z drzwi kłódkę i przesunęłam zasuwkę. Drugie, pancerne drzwi otworzyłam kodem: 18 10 19 96.

-Czemu akurat ta data?- Mateusz uśmiechnął się pod nosem.

-Dzień w który urodziła się osoba bardzo mi bliska, a dwadzieścia lat później zraniłam tego kogoś.

- I jego kumpla.

Za drzwiami zobaczyłam moje stare zasoby trawki i kilka dużych paczek skrętów. Podałam dwa pudła Matiemu, a sama wzięłam jeszcze jedno. Zamknęłam wszystko szczelnie.

-Zanieś to do małego pokoju!- krzyknęłam do chłopaka. Pokonałam szybko schody. Zamknęłam drzwi do pokoju za Mateuszem.- Teraz trzeba porozdzielać to na paczki- usiadłam przy biurku.

- Nie chcę plątać się w to.

-Przez ponad rok takiej pracy rzadko z kimś rozmawiałam- wyciągnęłam z pudła kilka skrętów.- Oddaję.

-Dzięki, ale staram się już nie palić.

-Chodź dzisiaj ze mną. Ten jeden raz.

- Nie wiem czy to dobry pomysł.

- W szafce na dole są kartony.

- A co gdyby nas znaleźli?- Mateusz podał mi to o co poprosiłam.

- Nie znajdą- odliczyłam dwadzieścia sztuk blantów.- Nawet jeżeli, to damy radę uciec.

- Już nie masz gdzie.

-Czyżby?- odwróciłam się do chłopaka.- Dwa lata zarabiałam. Mam na koncie kilkadziesiąt tysięcy. Mogę wyjechać wszędzie-zaczęłam rozdzielać kolejne paczki.

-Michał cię nie puści.

- To nic mu nie powiem. Nie ma tam w szafce mniejszych opakowań?

- Nie ma.

-Poszedłbyś do piwnicy?- Mateusz wyciągnął rękę po klucze.- Są na szafkach na końcu.

Zostałam sama w pokoju. Zapełniłam jeszcze kilka paczek, po czym poszłam coś zjeść. Kupiłam sobie jakąś lekką sałatkę. Nawet dało się ją przełknąć. Wyciągnęłam z torby jabłko, z którym skierowałam się ponownie do pokoju.

-Takie?- zdyszany Mateusz podał mi kartoniki.

-Dziękuję- wspięłam się lekko na palcach, żeby pocałować chłopaka.

- Mam dziewczynę- odsunął głowę do tyłu.

-Przepraszam- zabrałam opakowania.- Znajdź w mojej szafie torbę sportową.- Włożyłam do kilku najmniejszych paczek po pięć skrętów. Spakowałam wszystko do torby.- No to idziemy.

-Przecież mamy jeszcze dwie godziny.

-Trzeba jakoś pokazać, że dzisiaj sprzedaję.

-Czyli?

- Namieście mam kilka osób, które przekazują informacje dalej. Mamy do odwiedzenia trzy miejsca.

- To chodźmy.

-Kaptur.

~~~~~~~~~

Angel wraca do pracy, a Mateusz jej w tym pomaga. Oni razem są cudowni. Rozumieją się jak nikt inny, ale dlaczego sobie nie wybaczą?


Jeżeli ładnie mnie poprosicie to dzisiaj wstawię jeszcze jeden rozdział *albo dwa*


Pamiętnik SukiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz