Rozdział 2

1K 94 5
                                    

Scarlett

Jechaliśmy już dobrych osiem godzin, a kiedy wreszcie się zatrzymaliśmy była północ.
Zwykły motel pośrodku niczego, kiczowaty i przywodzący na myśl te z horrorów. Jednak jakoś nie było mi to straszne, byłam za bardzo zmęczona, aby rozwodzić się o tym jak takie miejsca są niebezpieczne. Opierałam się o ścianę przed wejściem do pokoju, czekając aż chłopak wróci z kluczem i jedzeniem. Kaptur bluzy przesłaniał mi widok na hal oraz zasłaniał moją twarz ludziom przechodzącym obok.
-Słyszałeś o tej aferze z tą morderczynią?- pyta podekscytowany głos w oddali.
- Jasne, wszędzie o tym huczą. Tylko dziwi mnie, że policja nic z tym nie robi- podniosłam lekko wzrok, przyglądając się dyskretnie dwóm mężczyznom w średnim wieku. Pewnie żonki im już nie wystarczają i umawiają się z prostytutkami, w tym motelu.
- Idioto, przecież to psychopatka! Wszyscy się jej boją, a to tylko dzieciak!
-Co racja, to racja. Ciekawe, gdzie teraz jest...- więcej nie mogłam usłyszeć, gdyż obaj zniknęli za rogiem.
Ja chyba wiedziałam, gdzie ONA teraz jest. Nie myślałam, że tak szybko zaczną działać, a jednak... Nie dane było mi nawet zagłębić się w ten problem myślami, bo chwilę później przyszedł Gabe, kręcąc kluczami od pokoju na małym palcu. Nucił coś pod nosem, gdy otwierał drzwi.
- Panie przodem...- skłonił się i wpuścił mnie do środka. Uniosłam brew i niepewnie weszłam do środka.
Pokoik nie był najgorszy i nie spodziewałam się niczego lepszego, a zapach stęchlizny był słabszy niż na korytarzu. Wykładzina wydawała się zalana wodą i skrzypiała pod podeszwami naszych butów. Od ścian odłaziła zielonkawa farba, ukazująca trzy wcześniejsze kolory. Tanie bazarowe obrazki wisiały krzywo, zniszczone przez wcześniejszych lokatorów. Dwa łóżka przedzielone stoliczkiem nocnym pokrywała kwiatowa pościel, chociaż może była biała, a te ciapki na niej to plamy.
Drzwi do łazienki były po drugiej stronie pokoju, a obok nich stał mały telewizorek.
- Grzyb, brud, smród i ubóstwo!- zaśmiał się chłopak opadając na jedno z łóżek i włączając telewizor pilotem. Obraz był przyśnieżony, jednak dało się rozpoznać twarz reporterki. Po chwili doszedł też dźwięk i po minucie rozwierania szczęki Gabe wyciągnął telefon i zadzwonił.

***

- Myślisz, że są bezpieczni?- zagadnęłam, gdy odłożył słuchawkę. Przetarł oczy i dopiero wtedy odpowiedział.
- Nie mam bladego pojęcia, jednak dobrze, że ich ostrzegliśmy- spojrzał na mnie badawczo przeczesując włosy. W pokoju było ciemno i nie mogłam dostrzec jego wyrazu twarzy, jednak jego oczy zdradzały wszystko, nie ufał mi.- Chcę wiedzieć co tam się działo. Wiem, że to co mówią nie jest prawdą, Reece jest niewinna, jednak jaką ty rolę odgrywasz w tej sztuce?
- Nie wiem, Reece mi nie powiedziała, ale wiem, że Wales zabiła kogoś, kogo kochałam i zrobiła jej potworne rzeczy- patrzyłam na swoje dłonie spoczywające na kolanach i zmieniłam temat.- A twoja rodzina? Przecież moją twarz wszędzie pokazują, a jak będą mieć przez to kłopoty?
- Nie oglądają telewizji, nie słuchają radia i nie czytają gazet. Jesteś bezpieczna- wymieniał na palcach.
- A właśnie, co zrobiłeś z Jednorożcem? Wtedy nie było, kiedy o to zapytać.
- Odesłałem go na farmę moich znajomych, też jest bezpieczny- wydawał się zmęczony moimi pytaniami, więc zamilkłam i poszłam do łazienki.
Gabe się mylił. Nikt już nie może być bezpieczny, zwłaszcza w  towarzystwie Reece, ona jest potworem.

Reece

Wpatrywalam się w jego oczy, bojąc się powiedzieć prawdę.
Te szare oczy, które patrzą na mnie z miłością, za chwilę będą pałać nienawiścią, najgorsze jest to, że nienawiścią względem mnie. Zapatrzyłam się w nie, chcąc zapamiętać to uczucie, że ktoś mnie jeszcze kocha. Otworzyłam usta mając nadzieję, że słowa same z nich wypłyną, jednak bez moich strun głosowych nie jestem w stanie nic zrobić. Jego oczy, pamiętaj o jego oczach... Są niezmienne, szczere, nie takie jak moje- skrywające wiele tajemnic, dlatego teraz będziesz jak on, powiesz mu prawdę.
Z każdym słowem jego oczy... Nie zmieniły się. Na jego twarzy malowała się frustracja i wściekłość, jednak jego oczy dalej mnie kochały... Nawet, gdy udowodniłam mu moje słowa. Na początku, kiedy chciałam przywołać płomienie nie pojawiły się, nie chciałam robić ogniska, więc na koniuszkach moich palców zakwitły małe błękitne płomienie. Tak bardzo starałam się nie spalić tej chaty, że wpatrywałm się w moje dłonie, a nie w niego.
- Kurde, jesteś jak ten gość z fantastycznej czwórki!- zawołał podekscytowany, gdy ugasiłam żar.
- Ty chyba sobie kpisz?!- szturchnęłam go w ramię.
- Uważaj, bo mnie jeszcze podpalisz!- zaśmiał się widząc moją minę.
- Nie... Nie boisz się mnie?- nagle spoważniał i starł zabłąkaną łzę z mojego policzka.
- Nie. Jestem jedynie wściekły i zabiję Wales, obiecuję ci to, za to co ci zrobiła i pozostałym- ściska mą dłoń, a drugą przyciąga mnie do swojej piersi.
- Nie zgadzam się. To ja ją zabiję. To ja wykonam na niej wyrok!
Spogląda na mnie zdziwiony, jednak pewnie trzyma moje palce.
- Gadasz jak jakiś super bohater.
- Raczej super złoczyńca- uśmiecha się krzywo.
- Nie jesteś zła. Jesteś najmilszą osobą jaką znam.
- To dlatego, że jesteś przestępcą, a twoi kumple to złodzieje- drażnię się z nim.
- Tiaaa... Coś w tym jest, ale oni nie są godni zaufania- mówi krzywo się uśmiechając i kładzie dłonie na moich biodrach.
-Dziwne, nie kłócisz się ze mną... Co zrobiłeś z moim Nate'em?- odpycham chłopaka od siebie i krzyżuję ramiona.
- Ciągle tutaj jestem- wskazuje na siebie dłonią. - I zawsze będę.
Spojrzenie jego szarych oczu spotyka się z moim, milczymy dłuższą chwilę.
- Oby to była prawda, bo jeśli się okaże, że mnie zwodzisz następnego dnia obudzisz się na tamtym świecie- unosi ręce w geście rezygnacji.
- Ani grama powagi w tym związku!- udaje urażonego.
- Halo, to ty śmiałeś się, gdy okazało się, że twoja dziewczyna jest żywą pochodnią- wystawia do mnie język naburmuszony.
Pomyśleć, że dzięki temu idiocie jestem w stanie się jeszcze uśmiechać. Zwłaszcza, gdy dzieje się coś niedobrego, on jest w stanie mnie naprawić, naprostować i mogę iść dalej.
Wracamy do jego pokoju i zaczynamy obmyślać plan. Jego oferta domku na uboczu jest naszym najlepszym wyjściem, jednak nie na długo. Będziemy musieli stawić czoła Wales i rządowi, a sami nie damy rady, potrzebujemy kogoś kto nam pomoże, kogoś kogo Wales skrzywdziła tak samo jak nas albo nawet bardziej, kogoś kto nie będzie się bał postawić samemu prezydentowi. Takiej małej armii, która stanie z nami ramię w ramię.
Musimy walczyć.

Hejunia tu (wow zaskoczenie) autorka jak kto woli ałtorka xd. Jak tam się podobają rozdziały? Trzymają w napięciu? Piszcie kom chce się dowiedzieć co wam się podoba, co mam poprawić itp. Dziękuję i do następnego rozdziału 😘

6 Przykazań WyrzutkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz