- Pocałuj mnie.
Michael mrugnął kilkakrotnie. Przez moment miał wrażenie, że się przesłyszał. Szybko jednak otrząsnął się ze stanu zaskoczenia i kiedy dotarły do niego słowa blondyna, stopniowo przysuwał się bliżej, upewniając się, że ten nie zmienił zdania. Luke przewrócił oczami na niepewność zielonookiego i nachylił się, ostatecznie pokonując odległość między ich ustami. Dopiero wtedy obaj zdali sobie sprawę, jak bardzo się za tym stęsknili. Za ciepłem bijącym od drugiej osoby, idealnym wpasowaniem poruszających się warg, rękami delikatnie błądzącymi po całym ciele ukochanego - tego jednak nie można było niczym zastąpić. Nastolatkowie dali upust tkwiącym w nich emocjom i po raz pierwszy od dawna poczuli się naprawdę wolni. Tak jakby tęsknota całkowicie blokowała im spojrzenie na świat. Clifford wiedział, że to niemożliwe, ponieważ jedynymi osobami, którzy mogliby to zrobić byli oni sam, jednak nie mógł oprzeć się uczuciu, że jest w tym ziarnko prawdy. Może faktycznie nigdy nie był w stanie normalnie funkcjonować bez niebieskookiego?
Przy każdym zetknięciu się ich warg Michael czuł znajomy węzeł w brzuchu. Być może to właśnie było czymś, co ludzie potocznie nazywali motylkami, nie był pewien. Był pewien tylko tego, że razem z Lukiem tworzył jedną całość i nie mógł pozwolić, by cokolwiek ją zniszczyło.
Oderwał się od blondyna, by zaczerpnąć oddechu, ale nie otworzył oczu. Zamiast tego po prostu oparł się o czoło chłopaka i próbował unormować przyspieszone bicie serca. Dopiero po chwili zaczął powoli unosić powieki, by spotkać się z promienistym uśmiechem i głębokim spojrzeniem błękitnych oczu.
Liliowowłosy mimowolnie odwzajemnił uśmiech.
- Dlaczego się uśmiechasz? - zapytał, spuszczając wzrok na pogniecioną koszulkę Hemmingsa.
- Mógłbym cię zapytać o to samo - stwierdził tamten, uśmiechając się jeszcze szerzej, co zdawało się niemożliwe.
- No tak, ale ja zrobiłem to pierwszy - rzucił Michael, odsuwając się nieco od chłopaka i wytykając język w jego kierunku.
Luke, widząc to, głośno się roześmiał.
- Jesteś taki dziecinny - mruknął, przygryzając wargę.
- I za to mnie kochasz - powiedział pewnie Clifford, po czym poruszył zabawnie brwiami.
Zielonooki spodziewał się fali protestu ze strony towarzysza, ale o dziwo, pomylił się.
- Tak, masz rację. - Po usłyszeniu tego rumieńce zagościły na policzkach Michaela, a on sam żałował, że Luke zgadza się z nim tylko w takich momentach. - Za to cię kocham.
- Lamus - prychnął, starając się ukryć swoje zakłopotanie, ale blondyn po prostu znał go za dobrze.
- Twój lamus - stwierdził Hemmings.
- Przestań, to gejowskie (a/n może ktoś kojarzy mema, jak tak to pozdrawiam) - rzucił Michael, udając odrazę, na co tamten ponownie się zaśmiał.- Nie tak, jak ty - odbił pałeczkę młodszy.
- Ej! - Zielonooki szturchnął go z uśmiechem, a pod wpływem uderzenia niewielki przedmiot wypadł z tylnej kieszeni blondyna. Nim młodszy zdążył go jakkolwiek powstrzymać, ten był już w połowie drogi do podniesienia przedmiotu. Kiedy zobaczył znajome opakowanie, jego uśmiech momentalnie zgasnął, a przez ciało liliowowłosego przebiegł dreszcz. Chwycił pojemniczek i pomachał nim przez twarzą niebieskookiego, który tylko nerwowo przygryzał wargę, spoglądając na niego ze skruchą.
- Co to jest? - Chłodny ton w jego głosie zaskoczył nawet samego autora słów - Michaela. Doskonale wiedział, co zawiera buteleczka, jednak chciał to usłyszeć od ukochanego.
- To... Ja... - zaczął Luke, drapiąc się po karku. Twarde spojrzenie Clifforda nie ułatwiało mu ułożenia wypowiedzi. Obawiał się, że poza bezsensownym jąkaniem nie wydusi z siebie nic więcej.
- Od jak dawna to bierzesz? - Zielonooki zadał kolejne pytanie, ignorując wcześniejsze pomruki Hemmingsa.
- To nie...
- Luke - upomniał go.
- Od półtora roku - przyznał niechętnie blondyn. - Ale miałem przerwę, kiedy się poznaliśmy. Dopiero od niedawna do tego wróciłem - dodał szybko, widząc uniesione brwi Michaela.
- Masz depresję? - zapytał cicho liliowowłosy. Nie był w stanie dalej patrzeć młodszemu w twarz, dlatego spuścił wzrok na swoje dłonie i zaczął w nich delikatnie obracać opakowanie z tabletkami Luke'a.
- Nie, spokojnie. - Hemmings pokręcił głową. - To, um... Stany lękowe.
Michael widział wyraźnie, że blondynowi nie na rękę o tym opowiadać, jednak jakikolwiek sekret mógł doszczętnie zniszczyć relację między nimi, ponieważ na tę chwilę była ona bardzo krucha. Clifford potrzebował zapewnienia, że może ufać niebieskookiemu, a ten potrzebował zapewnienia, że może ufać jemu. Właśnie nadarzała się pierwsza okazja, by przekonać, czy faktycznie tak było.
- Kiedy to się zaczęło? - Zielonooki odchrząknął, ponieważ jego głos zabrzmiał wyjątkowo słabo. Nie chciał pokazywać, że ta informacja naprawdę go zmartwiła, ponieważ wiedział, że jeśli on się złamie, Luke zrobi to zaraz po nim.
- Po pożarze, podczas pobytu w Domu Dziecka - wyznał niebieskooki. - Brałem je regularnie przez ponad rok aż do naszego spotkania.
- Dlaczego przestałeś? - Michael miał nadzieję, że tym nieco zachęci blondyna do opowiadania, ponieważ sam nie miał ochoty zadawać kolejnych niezręcznych pytań.
- Ponieważ przestały mi być potrzebne. Szczerze, nie mam pojęcia, czy nasze spotkanie rzeczywiście się do tego przyczyniło, może od zawsze byliśmy sobie pisani? - Clifford przewrócił oczami, kiedy Luke zaczął naśladować postacie z typowych filmów romantycznych, starając się rozluźnić atmosferę. - A może to po prostu był czysty przypadek. W każdym razie, lekarz potwierdził, że mogę na jakiś czas od nich odstąpić i zobaczyć, jak zareaguje na to mój organizm.
- A kiedy, no wiesz, to wróciło? - Nie umknęło uwadze Michaela, że po tym pytaniu Hemmings momentalnie się spłoszył, jakby ich rozmowa na ten temat doszło do punktu, w którym nie powinna toczyć się dalej. Liliowowłosy zastanawiał się, co takiego blokowało chłopaka od szczerej pogadanki. Miał nadzieję, że nie był to kolejny sekret, ponieważ nie był pewien, ile będzie w stanie ich znieść. W tej kwestii był trochę hipokrytą.
- Czy to ważne? - burknął Luke, wyraźnie chcąc uniknąć odpowiedzi.
- Dla mnie tak. - Clifford westchnął, patrząc na blondyna wyczekująco. Gdyby tylko wiedział, co ten ma na myśli, przestałby naciskać.
- Jakiś czas... - Niebieskooki zaczął powoli, obserwując kątem oka wyraz twarzy ukochanego. - Po naszym rozstaniu.
I Michael zostałby uznany za największego kłamcę na świecie, gdyby powiedział, że nie poczuł, jak jego serce dosłownie pęka. Fakt, że wpłynął na pogorszenie się zdrowia jedynej osoby, która nadawała jego życiu jakikolwiek sens, po prostu go przerastał. Nie spodziewał się usłyszeć tego z ust blondyna, sądził, że była to jakaś drobnostka, którą Hemmings najzwyczajniej wyolbrzymił. Cholernie pożałował, że był tak natrętny. Wyrzuty sumienia momentalnie go przytłoczyły.
Luke musiał dostrzec smutek w oczach liliowowłosego, ponieważ w głowie zaczął obmyślać plan, jak go pocieszyć. Cieszył się, że wyznał chłopakowi prawdę, ale doskonale zdawał sobie sprawę, że ten prawdopodobnie obmyśla milion scenariuszy, w których nie doszłoby do przerwania kontaktu i obwinia się za to, że sam się do tego przyczynił.- Swoją drogą, teoretycznie nadal jesteśmy parą - rzucił wesoło blondyn. Michael podniósł na niego wzrok i zmarszczył brwi. - Przecież nikt z nas oficjalnie nie zakończył tego związku - wyjaśnił szybko Hemmings.
Niebieskooki obserwował jak na twarzy Clifforda stopniowo pojawia się uśmiech.
- Jesteś głupi - mruknął starszy.
- Ale i tak mnie kochasz. - Luke był zadowolony, że udało mu się rozweselić zielonookiego.
Liliowowłosy westchnął głośno.
- Tak, kocham cię i właśnie dlatego powinienem być zły za to, że ukrywałeś to przede mną przez tyle czasu - stwierdził, ignorując wszelkie głosy przypominające mu, że robi dokładnie to samo. Ironia losu. - Chciałbym, żebyś wiedział, że zawsze możesz na mnie liczyć i niezależnie od tego, co się stanie, ta kwestia pozostanie bez zmian. Będę uważał to samo, nawet kiedy okażesz się mordercą, pedofilem, szpiegiem, czy księdzem. - Hemmings cicho się zaśmiał. - Możesz mi mówić o wszystkim, wiesz o tym?
- Wiem - przytaknął. - A teraz, skoro wszystkie sekrety wyjawione, możemy kontynuować nasz relację? - zapytał, nie kryjąc nadziei w głosie.
Michael pokiwał głową, a Luke objął go w pasie, przyciągając do siebie.
Nie wiedział tylko, że nie wszystkie sekrety zostały wyjawione.
Hej, hej
Coraz krótsze te rozdziały, omg, to nie w moim stylu
Ale następny będzie dłuższy
Możecie mnie poprawiać, bo nie mam sił
Jak tam 2017 rok? Zdarzyło się już coś miłego/smutnego/śmiesznego? Mój wygląda niemal identycznie jak 2016, więc...
Idk, czy ktoś z was czyta moją drugą pracę What you know, ale jesli tak, to ogłoszenia: prawdopodobnie nie będzie rozdziału aż nie skończę tego, hehe
Spokojnie, koniec jest bliski (złowrogo to zabrzmiało)
Trzymajcie się, szczególnie teraz, bo wiatr silny.
Do zobaczenia,
Kocia Królowa (?) xx
CZYTASZ
three hundred and sixty five days ◈ muke
FanfictionGdzie Michael umiera, a Luke pragnie śmierci. okładka: queenolix