Mastte, planeta marzeń

34 2 0
                                    

Część jestem Lisziana muszę wam opowiedzieć moją najlepszą historię, a mam ich wiele.
– Chodź, niema czasu zostały 4 godziny do odprawy, a lotnisko jest tam! – pospieszałam Marko.
Marko to mój chłopak. W ten dzień mieliśmy polecieć do Francji, ale nie wszystko poszło zgodnie z planem.
Miałam źle nastawiony zegarek, ale w porę zobaczyłam że za 4 minuty odlatujemy, ale i tak lot był opóźniony.
– Zobacz jaka rakieta, chodź ją zwiedzimy!– Marko wskazał palcem na rakietę.
– Ile mamy zapłacić za zwiedzenie tej rakiety!– Marko podbiegł do rakiety.
– To akcja ,,Zwiedź Rakietę"– odpowiedział właściel  rakiety.
To było podejrzane, bo mogli by zarobić tyle pieniędzy za wejście do rakiety.
Ale Marko złapał mnie za rękę i pobiegł ze mną do rakiety.
Było tam tak nie samowicie, że szok.
Szkoda że tylko na początku bo zaraz nastąpiła awaria i rakieta ruszyła w kosmos. Tak się wystraszyłam jak nigdy do tont.

Jednak gdy wylądowaliśmy to obudzilisimy się w ciepłym miejscu i zobaczyliśmy dziewczynę która miała włosy jakby z pocientych pasków bibuły, a skórę jakby różowo–niebieską.
– Kim jesteś?!– zapytałam.
– Jestem Lucyfera, księżniczka Mastte. Na pewno kojażycie mojego ojca Zabbora.
– Nie znamy, jaka Mastte? Co to?
– Jak to go nie znacie? Marsjaninie go znają. Mastte to planeta. Jesteście z jakiej planety?
– Z Ziemi.
Nagle ktoś krzykną ,,janaj" a dziewczyna zaraz wybiegła z chaty. Pobiegliśmy za nią. Zobaczyliśmy kogoś jakby... Nie potrafię go opisać, ale bardzo przypominał mi Marsjanina.
Potem błysnął​ białym światłem i zamienił się w kogoś kto przypomina Lucyferę. Lucyfera podeszła do nas i powiedziała że to jej ojciec, ma moc zmieniania się w rurznch mieszkańców planet. Nagle zobaczył jakiś odmieniców, nas! Podszedł do nas a my staliśmy jak słup soli.
– Ziemianię jeszczę nie wygineli?! Wysyłałem już tyśąc meteorów.
Wysłać tyśąc pierwszy – powiedział Zabbor.
– Nie! Ja się nie zgadzam! Macię inne tradycję to tolerujemy, ale mojej planety nie będziecie rozwalać!!! – protestowałam bardzo odważnie.
– Kto cię broni twój koleżka? nie ma szans ze mną a może Lucyfera? No tak to moja córka, zapomniałem –  Zabbor powiedział to specjalnie czułam no więc powiedziałam to Lucyfeże bo miała w tedy opuszczonym głowę.
– A żebyś wiedział Zabboże nie jestem już twoją córką! Mama nie byłaby zadowolona wież? Mam ją wezwać.

MastteOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz