Nadszedł czas muzycznych festiwali, już jutro miałam pojechać na swoją pierwsza Lollapalooze.
Rodzice zgodzili się puścić mnie w raz z moimi przyjaciółmi na trzy dni niezapomnianych koncertów. Może i nie brzmi to najrozsądniej, ale ufają Milesowi, synowi naszych sąsiadów, czyli mojemu przyjacielowi od kołyski. Właściwie to mojej kołyski, bo jak przyszłam na świat to Miles był już po swoich drugich urodzinach. Całe życie spędziliśmy razem, każde wakacje. Powinnam mieć go dość, ale tak się składa, że mam siedemnaście lat, a on jest cholernie słodki.Nowa wiadomość od Ann: Gotowa na swoją pierwsza mega imprezę?
Ann jest moją przyjaciółką i tak się składa, że koleżanką znajomych Milesa. To duże ułatwienie kiedy wszyscy się znacie.
Do Ann: I to jak!
Odłożyłam komórkę i zasnęłam niemogąc doczekać się jutra.Z rana ruszyliśmy pickupem Milesa. Wyszło tak, że siedziałam koło niego, więc miałam idealny dostęp do radia. Podróż minęłam nam szybko i w świetnym humorze, śpiewaliśmy i śmialiśmy się całą drogę.
Po południu byliśmy już na miejscu. Od razu zajęliśmy się rozkładaniem namiotów. Ann i ja często rozbijałyśmy obozy w swoich ogródkach, więc poszło nam sprawnie. Kiedy wszyscy skończyli, poszliśmy coś zjeść i nie tracąc więcej czasu zaczęliśmy zabawę.
Nim zdążyliśmy zauważyć, bujaliśmy się już na ostatnim koncercie tego wieczoru. Chłód dawał się we znaki.
- Idę po bluzę. - krzyknęłam do znajomych. Kiwnęli głowami na znak zrozumienia.
- Pójdę z Tobą, obiecałem Twoim rodzicom Cię pilnować. - odezwał się Miles. Przewróciłam oczami i odeszłam w kierunku pola namiotowego. Szliśmy w milczeniu, które było spowodowane głośną muzyką. Dotarłszy do namiotu wślizgnęłam się do środka i ubrałam bluzę, sięgnęłam jeszcze po butelkę z wodą, kiedy usłyszałam Milesa.
- Mogę wejść? - dało się wyczuć wahanie w jego głosie.
- Jasne. - odparłam. Chłopak usiadł koło mnie i wyciągnął rękę po butelkę. Wzięłam łyka i podałam mu ją. Opróżnił butelkę i zgniótł.
- Ja... zastanawiałem się... - zaczął niepewnie. - ...czy mógłbym coś od ciebie pożyczyć. - wzrok miał utkwiony w ziemie.
- Jasne, jestem pewna, że tak. O co konkretnie chodzi? - spytałam grzebiąc w plecaku.
- Mógłbym pożyczyć całusa? Obiecuję oddać ci go tak szybko, jak tylko będziesz go potrzebowała.
Spojrzałam na niego lekko zagubiona, ale on był śmiertelnie poważny. Uśmiech namalował mi się na twarzy i dałam temu chłopakowi to, o co prosił.
