Leżałam obok Lokiego na łóżku. Wyglądał tak spokojnie jak spał. Nie mogłam zasnąć, nie wiem dlaczego. Po prostu mi się nie chciało.
Nie spałam całą noc. Na zegarku wybija właśnie godzina szósta. Myślałam o wszystkim. O Lokim i o tym jak zmienił się przez ten ostatni czas. Na początku nikt do niego nie mógł się odezwać, bo zaraz docinał wszystkim, Stark bał się wręcz do niego podchodzić, bo nie wiedział czy nie wyleci przez okno ponownie. Nadal nie uważał Thora za brata, jednak już mniej widocznie to okazywał. Zawsze go upominałam, kiedy już miał powiedzieć te cztery standardowe słowa "Nie jesteś moim bratem". Zaczął też więcej pokazywać uczuć, przynajmniej w moim towarzystwie, był czuły i zawsze uśmiechnięty. Jednak gdy ktoś pojawił się w zasięgu jego wzroku znów nakładał maskę obojętności i stawał się chłodny na słowa innych.
- Nad czym tak myślisz?- podakoczyłam słysząc jego głos. Spojrzałam na niego i się lekko uśmiechnęłam.
- Nad niczym. Jak się spało?- spytałam. Mruknął coś pod nosem i wtulił się bardziej we mnie.
- Idealnie. Która godzina?
- Kilka minut po szóstej- westchnęłam cicho. Nic nie odpowiedział tylko zamknął oczy i znów zasnął. Wykręciłam oczami i położyłam głowę na poduszkę. Mogłam poprosić go o to, aby rzucił na mnie to swoje zaklęcie usypiające. Może by mi to pomogło.⭐⭐⭐⭐⭐⭐
- To tylko mała potyczka na mieście- mruknął Stark. Spojrzałam na niego. Może i miał rację. Niech policja się tym zajmie. Avengers nie są do tego potrzebni, a przynajmniej nie wszyscy.
- Nikt nie każe wam tam iść. Czy ty mnie w ogóle słuchasz Stark?- spytał Fury.
- To o co ci chodzi?- odezwałam się, a wszyscy spojrzeli na mnie.
- Tylko wspomniałem o tym- westchnął ciężko.- Dwójką Starków, o dwóch za dużo- mruknął i spojrzał po wszystkich.- Odnaleźli kolejną bazę H.Y.D.R.Y. musicie sprawdzić czy nikt tam się nie kręci- dodał.
- Kto odkrył?- spytał Tony, a ciemno skóry spojrzał na niego zmęczony.- Spokojnie. Tylko zapytałem- prychnął i powrócił do barwienia się swoim telefonem. Wykręciłam oczami.
- Kto ma tam jechać?- spytał Steve.
- Wszyscy. Zabierzcie nawet Lokiego, bo to główna siedziba - oznajmił Fury i rzucając teczkę na stół, wyszedł z sali.
- Twoja pierwsza misja- usłyszałam obok Lokiego. Uśmiechnęłam się lekko. Czy oni są naprawdę tacy głupi, aby wysyłać mnie bez żadnego treningu na misję? Prawdopodobnie samobójczą?⭐⭐⭐⭐⭐⭐
Godzina wyjazdu. Mamy lecieć gdzieś do Rosji. Tam niby mieści się ta baza. Bucky'ego zostawiają tutaj, bo w razie przegranej nie chcą ryzykować, aby znów stał się maszynką do zabijania. W zasadzie to Steve nie chciał. Loki siedział koło mnie w samolocie z swoim berłem w ręce. Stark oddał mu z wielkim osiąganiem, ale ja zapewniłam go, że on nie użyje go w innym celu niż pomoc nam. Obiecał mi to. Cisza w samolocie była napięta. Każdy myślał nad powodzeniem misji, o ile to nastąpi. Każdy obmyślał plan, a Tony i Steve jak zwykle się kłócili o to, czyj plan ma zostać wcielony w życie. Oczywiście ja uważałam, że plan Kapitana jest dokładniejszy i ma większe szanse na zwycięstwo. Jednak mój kochany "tatuś" tego nie rozumiał. Jak wszystkiego innego dookoła niego.
W pewnym momencie Loki ścisnął moją dłoń, a gdy spojrzałam na niego uśmiechnął się lekko. Też się martwił. Niby dla niego nic wielkiego, ale martwił się o mnie, wiem, bo powtarza to cały czas w mojej głowie. Obronie się. Nie raz strzelali do mnie po wykonanej mojej pracy, a ja zawsze wychodziłam z tego cało, więc w tym wypadku będzie tak samo.Nie wiem ile trwał lot, bo w pewnym momencie zasnęłam. Obudzili mnie gdy lądowaliśmy gdzieś na obrzeżach jakiegoś lasu. Dzień się dopiero zaczynał, więc mieli dużo czasu, aby odnaleźć bazę za nim się ściemni.
- Trzymaj się blisko mnie- powiedział Loki i zaraz wszyscy wyniegliśmy z helikoptera. Ruszyliśmy w stronę, w którą prowadził nas Stark, latający w powietrzu nad drzewami.
- Jakiś budynek oddalony od was o dwadzieścia metrów na północ- oznajmił i Kapitan jako pierwszy ruszył w tamtą stronę, a reszta za nim. Okazało się jednak, że to zwykła chata, która nie była zamieszkiwana od dawna i ledwo co stoi w całości. Szybko ją opuściliśmy i ruszyliśmy dalej.
- Coś się poruszyło na wschód od was na drzewie- w słuchawce rozbrzmiał głos Anthony'ego. Hawkeye rozejrzał się dookoła i wskoczył na pobliskie drzewo. Po chwili z innego spadło coś dużego. Jak się później okazało, to był jeden z agentów H.Y.D.R.Y.
- Muszą być gdzieś tutaj!- powiedział Clint, który zaskoczył z drzewa. Stanął koło mnie i złożył swój łuk. Wszyscy stanęli w wielkim kole, gdy z każdej strony było słychać łamiące się gałęzie.
- Właśnie debile zostaliście otoczeni przez dużą liczbę oddziałów H.Y.D.R.Y.- zakpił Stark. Kapitan już chciał odpowiedzieć, ale Nat położyła rękę na jego ramieniu i pokręciła głową na boki, że nie warto marnować słów na Starka. I miała rację. Wspomniany mężczyzna wylądował obok mnie i wystawił do przodu ręce.
- Nie dajcie się zabić i uważajcie na ich broń. Z tego, co pamiętam to potrafi sprawić, że człowiek wyparuje*- zakomunikował Rogers. Loki ścisnął moją dłoń, co uczyniłam i ja.
- Ilu ich jest?- ktoś spytał, nawet nie wiedziałam, kto bo myślami byłam gdzie indziej.
- Około setki, myślę, że poradzimy sobie z nimi.
- Avengers, do boju!- wszyscy stanęli w pozycji obrobnej, a Bruce zmienił się w Zielonego. Trochę się go bałam.
Zaczęła się walka.
Agenci atakowali nas z każdej strony. Stark celował w nich swoimi działkami, które miał zamontowane w swojej zbroi, Rogers rzucał w nich tarczą lub walczył w ręcz. Natasha strzelała do nich lub zabijała jednym kopniakimem. Bruce wgniatał ich w ziemię, Clint co chwila wypuszczał kolejne strzały, które z łatwością trafiały w swój cel. Wanda rzucała w nich czerwoną kulą mocy, Pietro obezwładniał każdego, który podszedł zbyt blisko nas, a reszta robiła z nim porządek. Spidey używał swojej sieci, aby nie mogli się ruszać lub zabierał im broń. Falcon atakował ich z góry gradem pocisku, Loki co chwila wypuszczał wiązki niebieskiego świata, które po zderzeniu z celem rozrywało ciało na strzępy, a ja... Cóż, walczyłam jak tylko mogłam używając przy tym swojej magii. Czasami musiałam zasłaniać kogoś swoją "tarczą", bo prawie dostawali pocisk od agentów. Wszystko szło jak po maśle, co mi nie pasowało. Agenci nie przyszli by tu, bo wiedzieli, że czeka ich śmierć.
- Uważaj Samantha- usłyszałam Lokiego i zauważyłam zieloną tarczę przed sobą. Uśmiechnęłam się lekko w jego stronę i wróciłam do walki. Tutaj musi być jakiś haczyk.
- Dzięki Jelonek- usłyszałam głos Starka w słuchawce. Odwróciłam się i ujrzalam, że Loki zasłonił go tarczą. Uśmiechnęłam się lekko. Nie powinnam się uśmiechać w takiej sytuacji. Nie teraz, gdzie widzę, że prawie każdy opada z sił.
- Ich jest za dużo, a mi kończą się strzały!- krzyknął Clint, a ja dopiero po chwili zobaczyłam, że zza drzew zaczęli przybywać nowi agenci.
CZYTASZ
Can You Be Mine? ( Loki Laufeyson ) [ W TRAKCIE POPRAWY]
De TodoNie pamiętam swojego taty. Mama nigdy mi o nim nie opowiadała, jedyne co wiem, to to, że zmarł na wojnie. Przeprowadziłyśmy się z Nowego Jorku do Londynu, bo mama nie mogła znieść miasta, w którym się urodziłam, i w którym mieszkał mój ojciec. To za...