II

312 15 5
                                    

Marcin

Siedziałem tak do końca przerwy, przyswajając to co się stało. Podbiegłem do lustra i zobaczyłem malinki. Pożałuje tego. Wychodze z łazienki i idę w strone sali, gdy doszedłem zobaczyłem Wiktora stojącego przy Nikoli. Rozmawiają o czymś. Siadam na podłodze, widze jak zboczeniec się na mnie patrzy i powoli podchodzi. Siada koło mnie i zaczyna mówić.
- Podobało się? Będziesz chciał znowu? - Popatrzyłem na niego.
- Ty jeszcze się pytasz?!
- Dooobra! Ale i tak cię dorwe. - Wstał i podszedł do chłopaków. Nie rozumiem go. Wypił czy co? Widze Anke. Zawsze mi się podobała, ale usłyszałem że jest lesbą. Od tamtego czasu próbuje ją wybić z głowy. Dzwoni dzwonek, wstaje i podchodze do rzędu chłopaków. Za mną stoi Wiktor i dotyka mnie. Nagle przestaje. Idziemy do klasy, nie mineło nawet pół minuty, a pani już na nas krzyczy. Nie dziwie się. Pani Chice jest naszą wychowawczynią, uczy geografii. Nikt jej nie lubi.
- Dobrze. Jeżeli nie chcecie się uspokoić rozsadze was. Ania idź tam do pustej ławki, Nikola do Filipa, Natalia do Wiktorii, Andrzej do Oskara, Tadeusz do Tymoteusza i Wiktor do Marcina. - Chwila! Przesłyszałem się?!
- Prosze pani, ale...
- Żadnych ale. Siedaj i nie gadaj. - Wiktor idzie do mnie z uśmiechem. Siada, rozkłada potrzebne rzeczy.
- O nie. - Szeocze Wiktor.
- Co się stało? - Pytam.
- Zapomniałem podręcznika. Masz swój?
- Tak. - Kłade na środek ławiki. Nagle wpada do klasy Nicola.
- Przepraszam za spóźnienie. - Mówi. I zatrzymuje się.
- Co do cholery? - Pyta.
- Pani Blake. Co to za słownictwo? - Pyta. Szkoda było mi czerwonookiej dziewczyny.
- Ee... Przepraszam. - Mówi.
- Za to będziesz musiała przeczytać zadanie domowe. Usiądź z Anią. - Mówi surowo. Idzie powoli do ławki z tyłu. I tak się rozpoczeły lekcje.

*Po zajęciach*

Wracam do domu, widze ciężarówke i dwa samochody przy moim domu. Wprowadził się ktoś do domu obok? Chyba tak. Wchodze do pustego domu. Rodzice pracują długo. Ide do kuchni, odgrzałem sobie kotlety, troche dałem kotowi Nice. Ide do góry i siadam na parapecie. Mam dobry widok na osoby, które się wprowadzają. Widze ruch w oknie naprzeciwko. Zamieram. Umarłem. To on! Wiktor. Macha do mnie i wychodzi z pokoju. Widze jak wybiega z domu obok i przeskakuje przez ogrodzenie. Nie... Przyszedł do mnie. Słysze pukanie. Powoli schodze i otwieram drzwi.
- Cześć!
- Hej. - Mówie bez uczuć.
- Co ty taki? Mogę wejść?
- Taa... Wchodź. - Zapraszam go do środka.
- Nie ma rodziców? Jesteś sam?
- Jest kot. Nika. - Idzie za mną do pokoju.
- Duży dom. Ja mam troche mniejszy. - Mówi.
- Wiem.
- Skąd?
- Mieszkała tam przyjaciółka, ale się wyprowadziła.
- Byliście blisko?
- Tak. Bardzo. - Zastanawia się nad czymś. Wchodzimy do pokoju i kłade się na łóżku.

Nie moja wina! (Yaoi)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz